Strajk jest ostatecznością, ale jest też konstytucyjnym i ustawowym prawem. To jeden ze sposobów rozwiązywania sporów zbiorowych z pracodawcą. Nie byłoby zmian ustrojowych w Polsce po 1989 roku, gdyby nie strajki robotnicze w PRL.
Nawet gdy niezadowolenie społeczne wzrasta, strajki to wciąż opcja atomowa. Grupy zawodowe o wiele częściej decydują się na akcje protestacyjne i demonstracje, ale strajk to ostateczność.
- Pokolenie mojego ojca nie chciało strajkować. To pokolenie, któremu wmówiono, że wszystko zależy od ciężkiej pracy - mówi 33-letni Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. - Młodzi ludzie zauważyli, że teraz bez wpływu na politykę ciężka praca może nie mieć po prostu sensu. Można pracować dzień i noc, a nie będzie prowadziło to żadnego sukcesu zawodowego – dodaje.
Lider Agrounii zwraca uwagę, że po ponad 30 latach kapitalizmu w Polsce strajk wciąż wydaje się być czymś, czego nie powinno się robić. Podobnego zdania jest związkowiec Piotr Szumlewicz. O pewnej tabuizacji tego narzędzia prowadzenia sporu mówi również dr Katarzyna Antolak-Szymanski z SWPS, która zauważyła wśród swoich studentów raczej negatywny stosunek do tej formy protestu. Jednak i tak - zdaniem Michała Kołodziejczaka - świadomość strajkowa jest coraz wyższa. - Kompleks strajków się kończy - twierdzi wręcz Kołodziejczak.
Ostatnie miesiące pokazują, że w sferze językowej strajk wrócił do języka młodych. Mamy strajki klimatyczne i uczniowskie. Do tego największa fala protestów po 1989 roku, czyli ubiegłoroczne demonstracje przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej, skupiały się wokół Strajku Kobiet.
Sam temat legalnego strajku pracowników pojawia się najczęściej w momencie totalnej bezsilności pracowników. Tak jak w przypadku ratowników medycznych czy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Bez kasy, bez narzędzi i bez strajku
- Tak wytresowani jesteśmy, że bez kasy, bez czasu dodatkowego, bez narzędzi, bez normalnego szkolenia i tak wszystko zrobimy.... Tak po prostu - opisuje w rozmowie z money.pl sytuację w ZUS pracownica z jednego z oddziałów.
Pracownikom ZUS nie chodzi tylko o podwyżki, bo zamrożenie pensji to jedno. Z drugiej strony są kwestie natłoku obowiązków i niedofinansowania całej instytucji, która odbija się na pracownikach. Dlatego też z ust pracowników coraz częściej pada słowo: "strajk".
Rozmowy związków z ZUS-em trwają, ale jak na razie nie widać wymiernych efektów, a pracownicy coraz bardziej gotują się w swoich oddziałach i czekają na jakąkolwiek decyzję. Zdaniem Piotra Szumlewicza ze Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa czarę goryczy przelały podwyżki polityków.
- My mamy tak po prostu pracować. Tak, jakbyśmy przychodzili do pracy tylko dla idei, nie dla pieniędzy. Wszystkie grupy walczą o swoje wynagrodzenia, my mamy walczyć tylko o wymianę zepsutych od lat krzeseł - komentuje sytuację w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych urzędniczka.
Strajk dopiero po wyczerpaniu wszystkich ustawowych narzędzi
Choć strajk jest prawem, to jego rozpoczęcie i legalność obwarowana jest szeregiem warunków, które muszą zostać spełnione. Państwo daje szereg narzędzi, które mają umożliwić rozwiązania sporu w inny sposób.
- Państwo oferuje szereg narzędzi, które mają umożliwić rozwiązanie sporu w inny sposób. – Ustawa gwarantująca prawo do strajku - Ustawa z dnia 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - przewiduje go po wyczerpaniu form polubownego rozwiązania sporu. Pracodawca musi spotkać się z reprezentacją związkową i rokować. Po rokowaniach musi zostać spisany protokół rozbieżności, jeżeli strony nie dojdą do porozumienia. Spór jednak może skończyć się ugodą na tym etapie. Po rokowaniach muszą mieć miejsce mediacje. Dopiero nieosiągnięcie porozumienia w postępowaniu mediacyjnym uprawnia do podjęcia akcji strajkowej – tłumaczy dr Katarzyna Antolak-Szymanski z Uniwersytetu SWPS.
Prawniczka zwraca uwagę na to, że na przestrzeni ostatnich lat średnio około 50 proc. mediacji w sporach zbiorowych między pracownikami a pracodawcami kończyło się porozumieniami, w istocie często kończącymi spór zbiorowy. – Strajk jest ostatecznością dla pracodawcy i pracowników – komentuje Antolak-Szymanski. Oczywiście może okazać się, że pracodawca nie wywiąże się z porozumienia. Porozumienie ma charakter roszczeniowy, co oznacza, że pracownicy mogą od pracodawcy dochodzić uzgodnionych w nim uprawnień na drodze sądowej.
Kolejnym problemem w rozwiązywaniu sporów z pracodawcą jest coraz niższe uzwiązkowienie. Najmocniejsze związki zawodowe są w budżetówce. W prywatnym biznesie jest ich mniej. Często w małych firmach nie ma nawet wystarczającej liczby osób do założenia organizacji związkowej.
W sytuacji, w której wszystkie ścieżki przewidziane przez ustawodawcę zostaną wyczerpane, wtedy może dojść do w pełni legalnego strajku. Dr Antolak-Szymanski zwraca też uwagę na to, że nie zawsze konieczna jest pełna polubowna ścieżka rozwiązania konfliktu. Strajk może być ogłoszony, gdy bezprawne działanie pracodawcy uniemożliwiło przeprowadzenie rokowań lub mediacji, a także w wypadku, gdy został zwolniony działacz związkowy.
Strajk w Polsce to wciąż rodzaj tabu
- Strajk w Polsce jest strasznym tabu. W cywilizowanym kraju jest jednym z wielu instrumentów walki o prawa pracownicze. Również w Polsce prawo do niego jest wpisane do Konstytucji. Chcemy odczarować strajk i go upowszechnić. Strajk to bardzo poważna decyzja, ale nie można robić ze strajku czegoś niewyobrażalnego. Jest to normalne prawo pracownicze - mówi Szumlewicz.
Zdaniem Szumlewicza pracownicy często boją się konsekwencji strajku. O takiej sytuacji wspomina Rafał z Olsztyna, który brał udział w strajku nauczycieli.
- Była presja ze strony dyrekcji. Cisnął nas dyrektor. W trakcie strajku zwoływane były rady, ale my nie przychodziliśmy. Jak strajk to strajk. Cała sytuacja podzieliła nauczycieli. Część wyłamała się i normalnie stawiała się do pracy, dostając za ta pieniądze, a my nie wiedzieliśmy, jak ostatecznie wszystko się skończy - opowiada pedagog o swoich doświadczeniach strajkowych.
Nauczyciel dodaje, że mimo iż od strajku minęło już sporo czasu, to w szkole nadal istnieje podział na tych, którzy strajkowali, i tych, którzy z tego strajku się wyłamali.
Piotr Szumlewicz zwraca uwagę, że legalne jest wszystko to, co podpisze się w porozumieniu strajkowym. - Pracodawcy często mówią, że coś jest nielegalne, ale kiedy ludzie są zdeterminowani, to pracodawca zauważa, że strajk mu się po prostu nie opłaca - podsumowuje związkowiec.