Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Wyjście Grecji ze strefy euro będzie dla Polski korzystne

0
Podziel się:

- Upada kreowany od dłuższego czasu mit, że euro jest gwarancją rozwoju i sukcesu gospodarczego - uważa Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.

Wyjście Grecji ze strefy euro będzie dla Polski korzystne
(Songkran/Flickr (CC BY-NC-SA 2.0))

Odpływ zagranicznego kapitału z gospodarki, spadek popytu na polskie akcje i obligacje, osłabienie złotego, silne spadki na GPW, a także kłopoty eksporterów. Taki scenariusz dla polskiej gospodarki kreślą zapytani przez Money.pl ekonomiści w przypadku opuszczenia przez Grecję strefy euro. Jak jednak zgodnie podkreślają, takie będą tylko krótkoterminowe skutki bankructwa Aten. Na dłuższą metę Polska może na tym gospodarczo tylko zyskać.

Trwające od wielu tygodni negocjacje Aten z Unią Europejską na temat warunków nowej, wartej ćwierć miliarda euro, pomocy finansowej dla Grecji, która jest warunkiem utrzymania płynności finansowej tego kraju, nie przyniosły jak dotąd żadnych istotnych rezultatów.

Choć jeszcze niedawno opuszczenie przez Grecję strefy euro było przedstawiane jako nierealne i wręcz niegodne poważnej dyskusji, przedłużający się impas siłą rzeczy powoduje oswajanie kwestii bankructwa Aten. Coraz częściej słychać głosy, że taki scenariusz wyjdzie wszystkim na dobre na dłuższą metę.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/186/m220090.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/grecja-ujawnila-kiedy-splajtuje,75,0,1752139.html) *Grecja ujawniła, kiedy splajtuje * Ateny podały termin, kiedy zabraknie pieniędzy na obsługę długu oraz wypłaty.
31 marca w kilku najpoważniejszych brytyjskich dziennikach - m.in. w "Financial Timesie" - pojawiły się komentarze analityków, którzy zgodnie przekonywali, że trzeba pozwolić Grecji wyjść ze strefy euro, co jest warunkiem uratowania wspólnej waluty.

Tego samego dnia Warren Buffet stwierdził w wywiadzie dla telewizji CNBC, że wyjście Grecji z unii walutowej "nie będzie niczym złym" i strefa euro sobie z tym poradzi.

Grexit będzie dla Polski korzystny

Money.pl poprosił polskich ekonomistów i analityków o ocenę skutków, jakie Polsce przyniesie ewentualne opuszczenie strefy euro przez Grecję. W ich zgodnej ocenie, na dłuższą metę "grexit" nie będzie miał większego wpływu na naszą gospodarkę, ale jeśli już, będą to pozytywne efekty. To nie oznacza jednak, że obędzie się bez turbulencji - krótkoterminowe efekty nieuniknionego zamieszania w gospodarce europejskiej mogą być dla Polski bolesne.

Paweł Cymcyk, analityk ING TFI zastrzega, że nie zakłada scenariusza wyjścia Grecji ze strefy euro, ale przyznał, że jeśli jednak to nastąpi, to w krótkim terminie, byłaby to zła informacja dla Polski. - Ryzyko całego regionu strefy euro by wzrosło, a polska gospodarka jest silnie związana ze strefą euro, choćby z Niemcami, do których idzie 25 proc. naszego eksportu - podkreśla ekonomista.

źródło: Międzynarodowy Fundusz Walutowy

- To całe zamieszanie spowodowałoby wzrost awersji do ryzyka, a więc niechęć do takich papierów jak polskie akcje i obligacje, a w efekcie część kapitału odpłynęłaby z giełdy i rynku kapitałowego - ocenia Cymcyk. Jego zdaniem ewentualne bankructwo Grecji mocno uderzy w niemieckie banki, które należą do głównych wierzycieli Grecji, a kłopoty niemieckiego sektora bankowego będą oznaczać gorsze warunki prowadzenia biznesu w Niemczech, a to z kolei uderzy w polski eksport. - Nastąpiłoby solidne osłabienie złotego, bo w takich sytuacjach złoty zawsze się osłabia. Strefa euro w obecnym stanie nie ma racji bytu, ponieważ Grecja nie jest w stanie wyjść z tego zadłużenia.

Polska następczynią Grecji w strefie euro

Ekonomista ING TFI zaznacza, że długofalowo wyjście Grecji ze strefy euro nie miałoby większego znaczenia. - Strefa euro w ten sposób pozbyłaby się swojego najsłabszego ogniwa i stałaby się silniejsza, zdrowsza, na czym zyskałaby także polska gospodarka. Polska stałaby się naturalną następczynią w strefie euro. To oczywiście by nam pomogło - podkreśla.

Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, w rozmowie z Money.pl również przewiduje, że wpływ opuszczenia strefy euro przez Grecję na naszą gospodarkę będzie niewielki na krótką metę i raczej pozytywny na dłuższą. - Jeśli będzie osłabienie euro, to wątpię, że osłabienie złotego będzie silniejsze. Jeśli euro jeszcze osłabi się w stosunku do dolara, będzie to mieć niewielkie znaczenie dla strefy euro, a jeśli już, to raczej pozytywne. W związku z tym, nie widzę tu jakiegoś zagrożenia dla Polski - ocenia.

Wieloletni wykładowca London School of Economics podkreśla, że nie zgadza się z szefem Komisji Europejskiej, że wyjście Grecji ze strefy euro oznaczałoby dla niej złe skutki. - To wręcz uwiarygodni politykę trzymania dyscypliny w finansach publicznych w skali całej strefy - oponuje Gomułka.

Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets, podkreśla, że wyjście kraju ze strefy euro nie było dotąd "przerabiane", dlatego taka sytuacja naturalnie rodzi niepewność na rynkach finansowych. - W przypadku polskich aktywów przełożyłoby się na spadki cen akcji na GPW, osłabienie złotego oraz spadki cen polskiego długu - ocenia analityk, ale od razu dodaje - w każdym jednak z tych przypadków byłby to efekt krótkoterminowy.

Paradoksalnie jeśli "grexit" w końcu dojdzie do skutku, to wydarzenie to zdejmie z rynku związane z tym ryzyko, a jednocześnie przez wielu inwestorów będzie traktowane jako jedyna skuteczna droga, żeby Grecja wyszła na prostą. Dlatego - jak ocenia - średnioterminowe skutki dla rynków finansowych powinny być pozytywne, a złoty i polskie obligacje bardzo szybko odrobią straty, wręcz z nawiązką. - Straty też szybko powinna odrobić GPW.

Upadek mitu euro

Andrzej Sadowski, wiceprezes Centrum im. Adama Smitha, uważa, że wyjście Grecji z unii walutowej byłoby korzystne, także dla polskiej gospodarki. - Upada kreowany od dłuższego czasu mit, że euro jest gwarancją rozwoju i sukcesu gospodarczego. Grecja pokazuje, że nic takiego nie musi mieć miejsca, że rozwój nie zależy od koloru farby na papierze, który jest w obiegu, tylko od dobrego zarządzania - powiedział Sadowski, nie kryjąc swojej krytycznej opinii na temat całego projektu wspólnej waluty.

- Przyjęcie euro samo w sobie nie sprawia, że będzie lepiej. Wyjście Grecji ze strefy euro będzie miało efekt terapeutyczny, edukacyjny, ale za edukację trzeba płacić. I to dobrze, że to nie my musimy przerabiać tę lekcję, tylko inni pokazali, że taka iluzja rozwoju w oparciu o sam fakt przyjęcia euro jest całkowicie fałszywa - ocenił ekonomista.

źródło: Międzynarodowy Fundusz Walutowy

Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza, uważa, że potencjalny wpływ "grexitu" na Polskę wynikałby przede wszystkim z zawirowań w strefie euro i szerzej na światowych rynkach finansowych, ponieważ bezpośrednie relacje gospodarcze polsko-greckie są ograniczone.

- Obecnie straty poniosłyby kraje członkowskie strefy euro, które udzieliły pomocy Grecji. Choć mówimy tu potencjalnie o setkach miliardów euro, to w skali istniejącego już zadłużenia publicznego strefy euro te kwoty nie robią aż takiego wrażenia - ocenił Łaszek.

Główny ekonomista FOR uważa, że dzisiaj "grexit" nie wywołałby takiej paniki, jakiej obawiano się w 2010 r., gdy większość długów greckich była w rękach prywatnych inwestorów. - Można się jednak spodziewać pewnego wzrostu awersji do ryzyka i odpływu kapitału z rynków wschodzących, w tym z Polski - zaznaczył.

Panika w Grecji

Mariusz Pawlak, główny ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, uważa, że na razie nie ma przesłanek do opuszczenia przez Grecję strefy euro, i to nie tylko ze względu na brak mechanizmu wycofania gospodarki z systemu walutowego.

- Wyjście Grecji, czyli jej euro-bankructwo oznacza, że obligacje greckie w euro mają wartość zero, a to znaczy że część sytemu finansowego, a także inwestorzy mają znaczny problem. Dług jest szacowany na co najmniej 276 mld euro - przypomina Pawlak. - Dla każdego wierzyciela lepiej mieć nawet dłużnika na skraju bankructwa, niż pozwolić mu upaść.

Ekonomista ZPP uważa, że dzisiaj taniej będzie skupować długi Grecji w ramach programu QE prowadzonego przez EBC, dalej psując euro, niż wprowadzać realnych reform w Grecji przy występującym tam sprzeciwie społecznym.

Marek Kułakowski, ekonomista Warsaw Enterprise Institute, uważa, że wyjście Grecji ze strefy euro wiązałoby się z powrotem do drachmy, która uległaby znacznej deprecjacji już w pierwszych dniach jej wprowadzenia. - Informacja o wyjściu ze Strefy prawdopodobnie spowodowałaby panikę w samej Grecji, obywatele chcieliby jak najszybciej wycofać euro ze swoich kont bankowych, zanim zostałyby one przewalutowane na drachmy. To musiałoby się przełożyć na wprowadzenie limitów wypłat - ocenił Kułakowski.

Jak jednak zaznaczył, bezpośredni wpływ tej operacji dla polskiej gospodarki byłby niewielki, z racji niskiego poziomu wymiany handlowej między Polską a Grecją, która w 2014 wyniosła mniej niż 1 mld euro. - Drastyczna przecena nowej greckiej waluty oczywiście przełoży się na zmniejszony import polskich towarów jednak w skali całej naszej gospodarki będzie to czynnik nieodczuwalny - uspokaja ekonomista WEI.

Krótkookresowy wpływ "grexitu" byłby jednak dla Polski negatywny. - Zdeprecjonowana drachma uniemożliwiłaby Grecji obsługę długu, którego i tak nie jest w stanie obsługiwać bez zastrzyku finansowego z zewnątrz. To oznacza, że europejski system bankowy, w szczególności banki niemieckie i francuskie, będą musiały zaksięgować straty, co z kolei może przełożyć się na zmniejszenie akcji kredytowej w tych krajach - uważa Kułakowski. Dodaje, że z racji silnych powiązań gospodarki Niemiec z naszą gospodarką może się to przełożyć na spadek popytu na nasze towary, które eksportujemy za Odrę.

- Długookresowo wyjście Grecji ze strefy euro powinno wyjść wszystkim na dobre - ocenia ekonomista. Jak stwierdził, sama Grecja jest ze względów społecznych niezdolna do odzyskania konkurencyjności poprzez dewaluację wewnętrzną, czyli spadek płac i cen oraz redukcję rozdętego sektora publicznego i wydatków socjalnych.

- Drastyczna dewaluacja powinna przyspieszyć odzyskiwanie równowagi, ale bez reform strukturalnych odzyskanie konkurencyjności za pomocą samej tylko utraty wartości waluty może się okazać krótkotrwałe - zaznacza Kułakowski i podkreśla, że taki rozwój wypadków nie będzie mieć większego przełożenia na kondycję gospodarki polskiej. - No, może za wyjątkiem tego, że będziemy mogli się cieszyć z tańszych wakacji w ojczyźnie filozofii.

Efekt domina

Jako jedno z głównych zagrożeń związanych z wyjściem Grecji ze strefy euro przedstawia się możliwy efekt domina, czyli powtórzenie tego scenariusza nie tylko w przypadku niewielkiej Portugalii, ale również krajów o znacznie większych gospodarkach: Hiszpanii czy Włoch. Czy to realna perspektywa?

Stanisław Gomułka uważa, że taki scenariusz byłby możliwy w sytuacji, gdyby doszło do bardzo dużego dofinansowania Grecji pomimo niespełniania przez ten kraj warunków przyjęcia tej pomocy. - Wtedy poszedłby przekaz, że Hiszpania czy Włochy mogą nie spełniać warunków, a otrzymają pomoc - ocenia ekonomista, który uważa, że obecnie chodzi o dyscyplinowanie właśnie tych krajów. - Pytanie brzmi: czy będzie się udzielać pomocy Grecji na dużą skalę bez reform? Jeśli można Grecji, to dlaczego nie innym? To jest duże ryzyko.

Podobnie myśli Mariusz Pawlak. - Ewentualne wyjście Grecji i jej "sukces" w wyczyszczeniu sobie długów, może zachęcić do tego samego Hiszpanię, Portugalię i Włochy, a tego UE już nie wytrzyma - ocenił ekonomista. Dodał, że dopóki bilans handlowy Niemiec jest na plusie z tytułu istnienia UE, a kiedyś EWG, to stan ciągłego bankrutowania Grecji może jeszcze potrwać.

Realnego zagrożenia efektem domina nie widzi za to Paweł Cymcyk. - Po okresie niepokoju, czy nie wyjdzie też Hiszpania lub Włochy, waluta europejska automatycznie wzmocni się - ocenił ekonomista. - To by jednak uderzało w niemiecki przemysł, który nie lubi silnego euro. Teraz w niemieckiej gospodarce jest boom, bo euro jest bardzo słabe w stosunku do dolara - zauważył.

Inaczej na ewentualne efekty wyjścia Grecji ze strefy euro patrzy Andrzej Sadowski. Ekonomista obawia się, że grecka lekcja niczego nie nauczy liderów Unii Europejskiej i będzie trwała próba utrzymania za wszelką cenę tego, co zostanie po odejściu Grecji, "zamiast krytycznego spojrzenia, że euro jest niczym więcej, niż lepszym lub gorszym narzędziem do pomiaru efektywności".

- Ten pomiar został zakłócony, ponieważ gospodarki rozwijają się w różnych tempach, mają różne potencjały, a dopóki były waluty narodowe, łatwo było te potencjały weryfikować. Wprowadzając euro, wyeliminowano jeden z podstawowych elementów oceny konkurencji, jaką była własna waluta - ocenia Sadowski.

Wiceprezes CAS uważa, że w Unii Europejskiej "wciąż dominuje pogląd, że tym instrumentem, który może pobudzać rozwój, jest pieniądz, który możemy bezkarnie drukować". - To właśnie zapowiedziano dorzucając 300 mld papieru o nazwie euro do systemu bankowego. Cały pomysł na rozwój Unii oparty o całkowicie fałszywy pogląd, że wystarczy dodrukować pieniądze - stwierdził.

- Może przypadek Grecji sprawi jednak, że te refleksje będą sięgać dalej niż konstatacja, że akurat ten kraj nie nadawał się do strefy euro? - zastanawia się Andrzej Sadowski.

Czytaj więcej w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)