Czas płynie nieubłaganie, a kompromis w sprawie podniesienia limitu zadłużenia jest coraz bardziej odległy. Na tym w sumie mógłby skończyć się komentarz, gdyż inwestorzy możliwością technicznego bankructwa USA przejmują się najbardziej.
Od początku tygodnia gorący temat jest niezmienny i dotyczy osławionego limitu zadłużenia w USA.
Gdy politycy debatują, rynki powoli się osuwają. Porozumienia w sprawie wzrostu limitu zadłużenia jak nie było, tak nie ma.
Po wczorajszej posusze informacyjnej dzisiaj wiadomości rynkowych nie brakowało. Towarem deficytowym pozostawał natomiast kapitał, który najwidoczniej naszym rynkiem nie jest zainteresowany.
W minionym tygodniu europejscy politycy potrafili dojść do konsensusu, który przez rynek został dobrze odebrany. Teraz uwaga przesunęła się w kierunku Stanów Zjednoczonych, gdzie również w czasie weekendu spodziewano się podobnego porozumienia. Do niego jednak nie doszło.
Po wczorajszej euforii dzisiaj wracamy do normalności, która w przypadku Warszawy oznacza marazm i ewentualne wzrosty o skali mniejszej niż w Europie Zachodniej. Zresztą same wzrosty były dzisiaj krótkotrwałe i kruche.
Wczoraj wydawało się, że Grecja ma jeszcze szansę na uniknięcie bankructwa, przynajmniej w tym roku.
Na rynkach wciąż czuć świeżą dawkę optymizmu po fatalnym minionym tygodniu. Nadal jednak można zauważyć wyraźne dysproporcje w podejściu inwestorów po dwóch stronach Atlantyku, gdzie Wall Street utrzymuje palmę pierwszeństwa pod względem siły rynku.
Na rynku często można spotkać się z określeniem, że po skali odbicia można poznać siłę rynku. Dzisiejsze niemrawe odbicie w Warszawie oznacza, że GPW jest niezmiernie słaba.
Kolejny dzień spadków na giełdowych parkietach, które uginały się pod zniżkami cen europejskich banków i to po wynikach stress testów, które sytuację miały uspokoić.
Ilość informacji jakie w ostatnim czasie napływają do inwestorów jest zaiste spektakularna. Inwestorzy najwidoczniej powoli gubią się z ich poprawną interpretacją, gdyż ich reakcje są trudne do wytłumaczenia.
Zapoczątkowane jeszcze wczoraj uspokojenie na rynkach dzisiaj było kontynuowane. Spadki więc wyhamowały, ale zapał do zwyżek się nie pojawił. Dopiero po południu słowa Bena Bernanke’go obudziły inwestorów z letargu.
Handel w dniu dzisiejszym przypominał studium z psychologii. Zaczęło się od paniki, a skończyło na uldze. Na rynki tylnymi drzwiami wkroczyła stabilizacja, co może oznaczać koniec emocjonalnej fali wyprzedaży.
Już w piątek dało się zauważyć zwiększone zainteresowanie Włochami jako następnym źródłem problemów strefy euro, ale comiesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy nieco zdominowały rynkową dyskusję.
Najważniejszym wydarzeniem dnia dzisiejszego był comiesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy, który ustawił nastroje w drugiej części sesji na wyraźnie negatywne.
Już o poranku wydawało się, że dzisiejszy dzień będzie można zaliczyć do udanych, ale to co stało się później przerosło najśmielsze oczekiwania.
Najważniejszym wydarzeniem dnia dzisiejszego był niewątpliwie debiut JSW na warszawskim parkiecie.
Powrót Amerykanów do rynkowej gry miał rozruszać giełdowe parkiety, ale tak się nie stało. Aktywność podobnie jak zmienność pozostaje wakacyjna, aczkolwiek po części uzasadniona brakiem ważnych cenotwórczych informacji.
Świętujący Dzień Niepodległości Amerykanie oraz puste kalendarium sprawiło, że dzisiejszy dzień nie był dla inwestorów ekscytujący.
Rozpoczęliśmy drugie półrocze, które w opinii wielu ma być udane dla inwestorów. Niestety konsekwentnie obniżające się wskaźniki PMI dla wszystkich ważnych gospodarek każą taki optymistyczny scenariusz traktować z przymrużeniem oka.
Warszawa pozostaje w ogonie europejskich rynków, które ze spokojem czekają na jutrzejsze głosowanie w greckim parlamencie. Amerykanie z kolei zaczęli już kupować akcje pod kończący się miesiąc oraz kwartał z nadzieją, że najgorsze już za nami.
Dnia dzisiejszego w oczy rzucała się słabość polskiego rynku na tle innych europejskich parkietów. Przyczyna takiego stanu rzeczy pewnie nie jest jedna, ale kończąca się wielkimi krokami oferta JSW może być głównym powodem.
W piątek powiało optymizmem w sprawie Grecji. Nicolas Sarkozy mówił nawet o przełomie, ale jak to często bywa z hucznymi, aczkolwiek mało konkretnymi ustaleniami skończyło się na krótkim i niewielkim wzroście apetytu na ryzyko.
Dzisiaj na rynkach było niezwykle spokojnie, a część parkietów była nawet zamknięta. Inwestorów mogło zelektryzować tylko podanie przez Skarb Państwa ceny maksymalnej dla akcji JSW, czyli długo wyczekiwanego debiutanta.
Wydarzeniem dnia dzisiejszego miała być decyzja EBC w sprawie stóp procentowych, a raczej komentarz jej towarzyszący, tymczasem decyzja resortu skarbu przesunęła środek ciężkości w kierunku nieoczekiwanej przez inwestorów sprzedaży 10 proc. pakietu akcji PZU.
Dzisiejszy handel podlegał jednej głównej informacji, która inwestorom towarzyszy już od wczoraj. Chodzi o wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej, którego słowa skutecznie obniżyły notowania amerykańskich indeksów z końcem sesji na Wall Street.
Dzisiaj ponownie kalendarium nie rozpieszczało inwestorów, więc skupili się oni na wypowiedziach polityków czy bankierów centralnych. Oczekiwano również wieczornego wystąpienia szefa Fedu, co wspierało nastroje.
Przy braku ważnych informacji cenotwórczych ciężko było oczekiwać przełomu po dzisiejszej sesji, ale marazm notowań mógł nieco dziwić, gdyż przypominał sesję sprzed tygodnia, kiedy puszczeni byliśmy samopas bez udziału Londynu czy Nowego Jorku.
Każdy pierwszy piątek miesiąca przebiega według z góry znanego schematu. Liczy się tylko informacje z amerykańskiego rynku pracy i również dziś większość handlu właśnie tym danym było podporządkowana.
Kolejna obniżka ratingu Grecji, ile już ich było? Czy można się wciąż nimi przejmować - wydaje się, że nie, ale komentatorzy próbowali niejako na siłę tłumaczyć przecenę na europejskich parkietach niższym ratingiem Grecji.