Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
AZI
|

Mieszkania. Mimo wzrostu cen nie ma ryzyka wystąpienia bańki

65
Podziel się:

Zdaniem PKO BP mieszkania są dziś bardziej dostępne, niż podczas poprzedniego boomu w latach 2007-2008. Dodatkowo w najbliższych dwóch latach dojdzie do wyhamowania wzrostu cen mieszkań, ale nie będzie to długotrwały trend.

Mieszkania. Mimo wzrostu cen nie ma ryzyka wystąpienia bańki
Eksperci PKO BP nie obawiają się kryzysu na rynku mieszkaniowym. (WP, Mateusz Madejski)

Z raportu PKO BP "Puls Nieruchomości: Bańka czy nie?" wynika, że w ostatnich latach poprawiła się zdolność kredytowa gospodarstw, w wyniku czego obciążenie dochodów ratami kredytów mieszkaniowych znacznie spadło. Zdaniem analityków banku to zasługa m.in. dobrej sytuacji na rynku pracy.

"Pomimo wzrostu cen w ostatnich latach, dostępność mieszkania jest wyższa niż w trakcie poprzedniego boomu na rynku w latach 2007-2008, a także niż w dołku cenowym na rynku w 2012 r." – czytamy w raporcie.

Zdaniem ekspertów banku wzrost cen mieszkań w latach 2020-2021 jest wynikiem dużego popytu i niedoboru oferty. Według nich w najbliższych dwóch latach ten trend osłabnie, co wyhamuje tempo wzrostu cen.

Zobacz także: mBank webinary: Dobre nawyki w inwestowaniu – z czego korzystać, jakich zasad się trzymać, a czego unikać.

Eksperci PKO BP nie obawiają się kryzysu. Ich zdaniem trudno jest też mówić o możliwej bańce. Nawet jeśli dojdzie do pogorszenia koniunktury, to sektor finansowy nie musi liczyć się z dużą skalą wzrostu złych kredytów, dzięki dobrej sytuacji finansowej gospodarstw domowych.

"W latach 2012-2017 obserwowaliśmy stopniowy wzrost popytu, pobudzanego poprawiającą się dostępnością mieszkań, w konsekwencji poprawy relacji wynagrodzeń do cen mieszkań i spadku oprocentowania kredytów hipotecznych" - informuje bank w swoim raporcie.

Analitycy banku przypominają jednocześnie, że jednym z niebezpieczeństw na rynku nieruchomości jest "znaczne lewarowanie zakupów kredytem hipotecznym". W przypadku pęknięcia bańki i gwałtownego spadku cen maleje bowiem wartość zabezpieczenia kredytu hipotecznego, co jest niekorzystne dla systemu finansowego.

W takim momencie sektor bankowy chcąc ograniczyć przyrost kredytów, których zabezpieczenie może stracić na wartości, zaostrza warunki kredytowania, co może prowadzić do pogorszenia koniunktury na rynku nieruchomości.

Zaostrzenie polityki kredytowej zapobiega bańce

Bank przypomina, że takie zjawisko wystąpiło w 2008 roku, gdy w ślad za wzrostem kursu franka szwajcarskiego rosła wartość należności gospodarstw domowych wobec banków przy jednoczesnym spadku wartości nieruchomości stanowiących zabezpieczenia tych należności.

Tymczasem zdaniem PKO PB obecnie tego typu sytuacja nam nie grozi. Z raportu wynika, że od 2019 roku relacja przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia do ceny metra kwadratowego mieszkania zmniejsza się. Dodatkowo od 1 lipca 2021 roku skrócono okres, w oparciu o który wyliczana jest zdolność kredytowa do 25 lat z 30 lat poprzednio, co hamuje popyt, na co wskazują już gorsze dane sprzedaży deweloperów za trzeci kwartał tego roku.

Dodatkowym czynnikiem jest podwyżka głównej stopy procentowej banku centralnego o 40 punkty bazowe w październiku. Według analityków wyższe stopy procentowe przyhamują zarazem tempo wzrostu cen i ograniczą liczbę chętnych do odkupu mieszkania. "Poprzez ograniczenie aktywności popytu spekulacyjnego, zaostrzenie polityki monetarnej zapobiega narastaniu bańki" - podsumowują eksperci w raporcie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(65)
Dar
2 lata temu
Jako osoba, która chce kupić mieszkanie, nie zniosę kolejnego artykułu o niczym. Żadnej bańki nie ma, a nawet jeśli jest to inflacja szybko ją przykryje i nie zauważymy zjawiska. Natomiast zawsze przy mieszkaniach jest jedno prawidło – jak cie stać, to warto kupić. Tym bardziej, że ofert takich jak Praga Arte czy kilka innych, w dobrych lokalizacjach np. w Warszawie długo już dostępnych nie będzie. Zostaną obrzeża.
T34
2 lata temu
Ceny mogą sobie iść w górę do woli... Niech będzie 10, 15, 30, 50 tyś za metr. MUSI znaleźć się nabywca. Jeżeli inflacja idzie w górę, a pensje nie, to mieszkania mogą być w dowolnie wybranej przez ekspertów cenie - nikt ich nie kupi. Mieszkanie jest takim samym produktem rynkowym, jak chleb, para spodni czy komputer - musi znaleźć nabywcę.
Papapapa
3 lata temu
W tym roku zabijali sie na mieszkania po 500, za rok nie będzie chętnych po 400. Czas sie obudzić obywatele
bob
3 lata temu
Mechanizmy działające na rynku mieszkaniowym są naprawdę ciekawym zjawiskiem, jeśli zestawi je się z sytuacją ekonomiczną statystycznego Polaka oraz całego kraju, a jeszcze ciekawiej robi się w momencie pokazania wszystkiego na tle krajów bogatszych. 1. W obliczu ujemnego przyrostu naturalnego jest nas coraz mniej (nas Polaków parafrazując ;) ). W tym aspekcie ten ubytek mogą wypełnić inne narodowości, przyjeżdżające do Polski do pracy. Ale czy to faktycznie jest taka ilość, żeby budować aż tyle mieszkań? (poza tym wiele osób buduje domki) 2. Według mnie statystycznej rodziny nie stać na statystyczny metr kwadratowy mieszkania. Czy tę lukę wypełnią inne narodowości, przyjeżdzające za pracą? 3. Jeśli rynek mieszkaniowy przeistoczy się w podobny do krajów zachodnich, to czy oznacza to, że częściej będziemy mieszkania wynajmować niż kupować? 4. Czy jakość tych mieszkań i nowopowstałych osiedli jest naprawdę tak wysoka, żeby koszt metra kw. był aż tak wysoki? Czy perspektywa gospodarcza naszego kraju jest tak pewna i dobra, że banki z czystym sumieniem udzielają tych kredytów?
grzyb
3 lata temu
Trzeba zrozumieć podstawowe zasady. W miastach ziemia jest droga bo jest jej mało. Developerzy kupując grunt chcą uzyskać z niego jak największy zysk (po to istnieją firmy developerskie - chcą zarabiać jak najwięcej, normalna sprawa w biznesie). Aby uzyskać jak największy zysk muszą sprzedać jak najwięcej lokali. Dlatego projektuje się praktycznie wyłącznie kuchnie w aneksach (jednym pomieszczeniem załatwia się dwa), małe odległości między blokami, mikroskopijne place zabaw i kilka drzewek jako zieleń. Miejsca parkingowe zawsze są pod ziemią (i płatne kilkadziesiąt tys z obowiązkowym zakupem). Dlatego dochodzi do takich patologii. Ludzie sami się na to godzą mówiąc, że nie mają alternatywy. W PRL można było budować lepiej bo istniały firmy państwowe i budowano dla ludzi a nie dla zysku prywatnego przedsiębiorcy. Czas wrócić do tego. Powinny istnieć państwowe spółki. Trzeba zmienić przepisy budowlane na takie, które nakazują więcej zieleni i większe odległości między budynkami. Teraz się kombinuje, że 18 m2 nora na miotły nazywa się apartamentem. W rzeczywistości jest to lokal użytkowy a sprzedaje się go za kilkanaście tys zł za mkw. Czas skończyć z tą patologią.
...
Następna strona