"Pomimo kryzysu" - chciałbym zauważyć, że wydatki konsumpcyjne spadają na samym końcu - najpierw spada liczba kredytów i zyski przedsiębiorstw, następnie przestają rosnąć płace oraz inwestycje, spada eksport, potem produkcja, rośnie bezrobocie a dopiero potem spada sprzedaż dóbr dla klienta indywidualnego - mniejsza sprzedaż to jeszcze gorsze wyniki firm i tak koło się napędza. I żadne "pobudzania" tu nie pomagają, trzeba obniżać podatki, zadbać o prawo, wyeliminować szkodliwą administrację oraz ograniczyć sektor publiczny - przedsiębiorcy i inwestorzy powtarzają jak mantra, co im przeszkadza - ale politycy wiedzą przecież lepiej, co jest lepsze dla gospodarki, co nie?
Ten rok jeszcze będzie dobry - najgorszy będzie albo 2009, albo 2010.