Bernard+
/ 79.187.8.* / 2009-02-28 13:31
Każda operacja finansowa ma dwie strony jak każde konto księgowe
plus konto przeciwstawne, jeżeli Polscy prezesi firm ponieśli
straty na operacjach bankowych podpisując umowy na zakup i
sprzedaż walut w systemie opcji to banki tyle samo zarobiły ile
stracili przedsiębiorcy, więc nie ma kryzysu w bankach ani nie
ma tam braku środków na udzielanie kredytów, więc skąd problemy
z otrzymaniem kredytu zgłaszane przez część przedsiębiorców.
Banki oczywiście wiedza teraz, kto dał się nabrać na podpisanie
umowy sprzedaży 2 mln euro za 3, 50 i zakupu 1 mln. Euro za 3,
50zł wiec takim firmom ogołoconym z środków obrotowych i przez
to stojącym na skraju bankructwa nie udzielą teraz kredytów. Nic
dziwnego ja bym też nie udzielił kredytu tak nieodpowiedzialnym
przedsiębiorcom -spekulantom. Szkoda tylko, że te firmy
upadając pozostawią tysiące dobrych pracowników bez pracy.
Należałoby wiec nie dopuścić do tego, ale zawczasu sprzedać je
tanio tylko w zamian za kwotę długu wymagalnego tym
przedsiębiorcom, którzy mieli więcej rozumu i ostrożności.
Upadek, bowiem nie przyniesie ani bankom ani podatnikom korzyści
a udzielanie pomocy z środków publicznych takim złym zarządcom
przedsiębiorstw to nagradzanie spekulantów w dodatku głupich i
nieuczciwych. W pierwszej kolejności to spekulanci powinni
zostać zlicytowania z swoich prywatnych majątków domów
samochodów i apartamentów oraz biżuterii, roleksów itp. Obawiam
się jednak, że to, co zrobiły obce banki w Polsce to zaplanowana
akcja ściągnięcia kapitałów do swoich banków matek w USA i
innych krajach objętych kryzysem finansowym, gdyż patrząc na to
jak kształtowały się, np. wartości jednostek udziałowych w
funduszach emerytalnych już od listopada 2007 roku następował,
co miesiąc najpierw powolny a następnie coraz szybszy spadek ich
wartości. "Inwestycje " kapitałowe stawały się coraz mniej
opłacalne i coraz bardziej wartości wirtualne różnych papierów
dłużnych traciły na wartości. To dowód, że prezesi największych
korporacji finansowo ubezpieczeniowych już wiedzieli, że
nadchodzą czasy bessy, więc trzeba gromadzić twarde rezerwy
walutowe w swoich centralach a wypychać w świat tracące wartość
papiery dłużne i różnego rodzaju wirtualne surogaty pieniężne. A
najłatwiej można to zrobić w krajach małych i tak mało
zasobnych, że ich budżety roczne są kilkakrotnie mniejsze niż
środki własne ponadnarodowych korporacji. Dlatego pierwsza padła
Islandia i Irlandia a potem małe kraje z poza strefy EURO.