Piasek_S
/ 212.182.98.* / 2010-09-11 17:54
Szlag mnie trafił jak to przeczytałem. Przecież Kodeks pracy w tym brzmieniu, to istny średniowieczny wyzysk. Policzmy ile godzin (naszych własnych, z którymi mamy prawo robić co zechcemy) pozostaje w gestii pracownika przy takich założeniach jakie podaje Kodeks pracy. Sprawdźmy na moim przykładzie. Normalny czas pracy, to 8 godz. + 2 godz. na dojazdy (skromnie licząc, jak w moim przypadku) + 8 godz. na sen (to minimum, bo pracownik musi być przecież wypoczęty - jak mówi kodeks) + 5 godz. bezpłatnego dyżuru (czytaj aresztu domowego, bo pracodawca ma takie prawo), suma = 23godz. Tak, to nie pomyłka! DWADZIŚCIA TRZY GODZINY. Czyli dziennie zostaje nam 1 godz. (słownie: jedna godzina), podczas której możemy wyjść z domu i robić co zechcemy. Oczywiście w tej godzinie powinniśmy zdążyć zrobić zakupy, pójść do fryzjera, obejrzeć film w kinie lub spektakl w teatrze (razem z dojściem lub dojazdem), że o innych spotkaniach towarzyskich nie wspomnę. I może udałoby się część z tego wykonać, gdyby pracodawca nie wyznaczył początku dyżuru na moment dojazdu pracownika do domu. W tym wypadku, czas wolny :-) przypadnie dopiero około godz. 20, a wtedy, w ciągu tej 1 godz. możemy jedynie pojechać do odległego hipermarketu (bo w pobliżu nie ma, a o tej porze inne sklepy są zamknięte) i zrobić szybkie zakupy. Na moje szczęście posiadam autko, choć już wiekowe. Ale już na pewno ta sztuka nie uda się, gdy pracodawca zażyczy sobie pełnienia dyżuru w pracy. Niestety codzienne wyjazdy na ryby czy grzyby w takich okolicznościach nie wchodzą w grę. Sprawdźmy więc jak długo uda się nam powędkować w weekend? Dysponujemy 48 godz. "wolnymi od pracy" i tak: co najmniej 16 godz. na sen, + 11 godz. dyżuru domowego (tyle dopuszcza kodeks), to razem = 27 godz. Czyli zostaje nam 21 godz. w tygodniu na własne zainteresowania, podczas których można opuścić spokojnie miejsce zamieszkania (oczywiście, jeżeli pracodawca nie wyznaczy DARMOWEGO, 11 godz. dyżuru w miejscu pracy, bo wtedy jeszcze należy uwzględnić dojazdy). Czy to dużo jak na tygodniowy czas własny, z którym możecie zrobić co zechcecie? Odpowiedzcie sobie sami. Cieszcie się jeżeli posiadacie zmywarkę i gosposię domową, która posprząta, ugotuje obiad i dopilnuje dzieci, żebyście mogli wykorzystać cały dostępny czas i nie stracić tak cennych godzin bez zobowiązań pracowniczych. Gdyby ktoś mnie zapytał "czy mnie to zadowala?", odpowiedział bym: NIE, NIE I JESZCZE RAZ NIE!!! A Wy uważacie, że to jest normalne? Ja osobiście mam w "głębokim poważaniu" twórców takiego Kodeksu pracy. I to by było na tyle. Gratuluję cierpliwości w dobrnięciu do końca trochę przydługiego komentarza.