acomitam
/ 83.25.184.* / 2009-07-17 06:45
Zagraniczni inwestorzy nie produkują w Polsce po to, aby ich produkty tanio kupowali Polacy. Produkują to co mogą tanio wytworzyć u nas, i sprzedać po konkurencyjnych cenach u siebie lub po dalszym przetworzeniu (drożej) u nas. Tak jest np. z częściami samochodowymi. Przecież ceny samochodów u nas są praktycznie takie jak na Zachodzie, a produkcja części tańsza. W ten sposób producenci otrzymują ekstra premię i to jest zrozumiałe, że tak chcą. Sęk jednak w tym, że polityka naszego państwa wyjątkowo sprzyja takiej działalności obcych inwestorów. Gdy wycofują się oni z naszego kraju pozostaje pustaka, której nie ma czym wypełnić i ludzie lądują na bruku. Chiny tym się różnią od Polski, że w sporej części produkują sami, podczas gdy u nas produkują inni. Inwestycje zagraniczne w małym stopniu przyczyniają się do wzrostu know-how, nie sprzyjają podnoszeniu kwalifikacji pracowników, nie wytwarzają ssania na wysokie umiejętności, na wykształcenie wyższe, talenty inżynierskie, naukowe itd. Gdy się przejrzy periodyki dajmy na to matematyczne łatwo spostrzec, że praktycznie nie ma tam polskich nazwisk. A przecież kiedyś mieliśmy się czym w tym przedmiocie pochwalić. I nie jest to tylko kwestia pieniędzy, bowiem akurat w matematyce inwestycji wielkich nie trzeba. Jest to przede wszystkim kwestia ogólne klimatu, który tworzą władza i środki masowego rażenia. Polak to ma być prostaczek, walczący o przetrwanie, bez potrzeb intelektualnych, gotowy podjąć się każdej, nawet najgorzej płatnej pracy. Tak rolę Polaków w przyszłej Europie widzą nasi niemieccy "przyjaciele". Ich wizja jest cierpliwie wdrażana w życie.