helmi
/ 80.53.43.* / 2005-12-23 09:49
Polski fiskus szuka groszy, a koło nosa przechodzą mu miliony. Śmieszą mnie i smucą tzw. interpretacje ordynacji podatkowej, które nie mają nic wspólnego z nią. Silą się na nie różnego szczebla urzędnicy, orzeczenia sądów i same Urzędy Skarbowe. Pani w US mówi mi na przykład: nie może pan odliczyć tego kominka, bo nie stanowi on ogólnego i jedynego systemu ogrzewania domu. Uzasadnienie? Jakieś pismo urzędasa, orzeczenie sądu... A gdy pytam, pani czy widziała ona taki zapis w ordynacji podatkowej odpowiada, że nie. To pytam jak to jest w naszym kraju? Gdzie tu jest władza ustawodawcza? Gdy próbują ściągnąć dyskusję na temat ordynacji podatkowej, jedynego prawa, które obowiązuje, pani zasłania mi się jakimiś pisemkami, których nie znam i nie chcę znać. Podobnie było z wpłatami na komitet rodzicielski. Nic się nie zmieniło w prawie podatkowym, zmieniła się interpretacja. Jeśli tak można, to fiskus może jeszcze wiele zarobić. Oczywiście nikt nie ruszy w naszym kraju prawdziwych zdrowych złodziei, którzy budują nie hańbiąc się pracą, jeżdżą limuzynami za setki tysięcy, uczą dzieci w ekskluzywnych szkołach, a nie mają zatrudnienia, albo wykazują straty ze swej działalności. Nikt też nie zastanawia się skąd politycy maja pieniądze. Wystarczy oświadczenie, że mają, by zalegalizować wszystkie. Początkującym politykom proponują zawyżanie swego majątku; przecież w ciągu kadencji, kiedy chroni ich immunitet, dorobią się, a później takie oświadczenie jak znalazł. Szkoda, że nie uciekłem z tego kraju, gdy miałem takie możliwości. A miałem i to w komunizmie, bo on chyba był lepszy od tej paranoi.