kwl
/ 82.210.151.* / 2008-10-25 21:35
Nie twierdzę, że AT należy ignorować czy nie studiować, natomiast należy mieć świadomość jej ograniczeń i możliwości prognostycznych. Po fakcie AT dobrze opisuje, co się stało. Używana do prognoz - może cię drogo kosztować. Rynek w trakcie ostatniego roku wielokrotnie to pokazywał. W prawdziwie dobrze ugruntowanej teorii trzeba by, na przyklad, wytłumaczyć dlaczego to właśnie ciąg Fibonacciego miałby odgrywać tak kluczową rolę. Bez takiego dowodu jest to tylko empiryczny model, a z takimi trzeba uważać.
Pamiętaj przy tym, iż odnoszę się tu tylko do AT w zakresie poziomów i zniesień. Nie mówię nic o oscylatorach czy liniach trendu.
Analiza fundamentalna, przynajmniej w wersji która jest popularna w Polsce, ma też zresztą swoje ograniczenia.
Obliczenia metodą DCF zależne są od wielu parametrów, których dokładne przyszłe wartości są bardzo trudne do oszacowania. Pojawia się wtedy potężna pokusa, aby dopasować ichy wartości do wyceny, która wydaje się nam rozsądna. Pokusę tę dobrze zna każdy, kto kiedyś dopasować się musiał do danych doświadczalnych. Jeśli natomiast polegamy na metodzie wskaźnikowej to wiemy, jak cena jednego waloru ma się do pozostałych, ale cały rynek może być przewartościowany.
Jaki z tego wszystkiego wniosek? Rynek, jak wszyscy wiemy, to żywioł. W naturze ludzkiej jest jednak szukanie jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia jego zachowań. Dzięki pracy i przemyśleniom Dowa, Eliotta,Grahama i wielu, wielu innych ludzi mamy jakieś modele pozwalające taką próbę podjąć. Nie są one natomiast idealne i musimy zawsze bardzo uważać na nasze własne chęci naginania faktów do teorii. To, że największy żyjący inwestor stosuje inne, z pozoru bardzo prymitywne metody, sugeruje, że być może właściwy trop wiedzie w innym kierunku.
Na koniec wreszcie, pamiętaj, że rynek Wielkiej Depresji, równie brutalny i nieobliczalny jak rynek 2007/2008 - ... nakłonił ludzi do prób jego zrozumienia. Spróbujmy skorzystać z tej okazji, aby ich analizę pociągnąć do przodu. Mamy bowiem nie tylko więcej danych, ale i inne rynki - o wiele głębsze, szybciej reagujące, zglobalizowane i zdominowane przez ogromne instytucje finansowe. Trudno je porównywać do deflacyjnych rynków okresu lat 1930-tych. Nie o popularność bowiem tu chodzi, ale o wiedzę i zrozumienie.