yuio
/ 79.184.135.* / 2010-06-30 20:36
RMF FM: Na wyraźną prośbę polskiego MSZ amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton miała zrezygnować z planów złożenia kwiatów na grobie Lecha i Marii Kaczyńskich - ustalili reporterzy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica. Taki punkt programu początkowo znajdował się w planie sobotniej wizyty sekretarz stanu USA w Krakowie. Został jednak z niego usunięty. Nieoficjalnie chodzi o to, żeby Hillary Clinton w żaden sposób nie angażowała się w kampanię prezydencką w Polsce. Dlatego nie odwiedzi krypty na Wawelu. W zamian pani sekretarz ma złożyć kwiaty przed Krzyżem Katyńskim u stóp Wawelskiego Wzgórza. Amerykanom zależało na oddaniu hołdu prezydenckiej parze, tym bardziej że prezydent Barack Obama nie dotarł na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich. Propozycja złożenia kwiatów w krypcie na Wawelu wpłynęła do polskiego MSZ, ale zasugerowano stronie amerykańskiej, że taki charakter wizyty Hillary Clinton na dzień przed wyborami może być w Polsce odebrany jako poparcie dla jednego z kandydatów.
Jeśli to się potwierdzi, to tego co wyprawia Platforma, żeby doholować Komorowskiego pod wymarzony żyrandol nie da się dłużej oceniać językiem parlamentarnym. Wczoraj Komorowski dziarsko wywijał trupem Blidy (jak to było, panie premierze? "Uważam za rzecz wyjątkowo obrzydliwą, kiedy politycy uprawiają taką nekrofilię polityczną. Śmierć Barbary Blidy, rzecz bardzo przykra i smutna, stała się orężem w walce politycznej ludzi nieuczciwych i niemoralnych"), dzisiaj okazuje się, że jego koledzy równolegle prowadzą cichą walkę z inną trumną, żeby przypadkiem nie pojawiła się w migawkach z wizyty pani Clinton, która w sobotę ma dodawać prestiżu Komorowskiemu, i tylko jemu.
Niedobrze się robi, ale nie powiem, żeby mnie taki styl kampanii Komorowskiego dziwił. Nie od czasu kiedy przeczytałam sms-a jakiego, w ramach "zgody budowania" rozsyła bardzo wysoki polski dyplomata. A sms brzmi tak "Przyjacielu mam do Ciebie ogromną prośbę, ale proszę nie zawiedź mnie - idź 4 lipca na wybory i zrób wszystko co możesz, aby w przyszłości w czasie spotkań dyplomatycznych Pierwsza Dama nie szczała do kuwety". Urocze, prawda? Podkreślam, nie rozsyła tego jakiś stuknięty gówniarz, tylko naprawdę wysoka figura polskiej dyplomacji, pewnie nawet ze służbowej komórki. W każdym normalnym kraju, za takie zachowanie zapłaciłby natychmiastową dymisją, u nas pewnie koledzy gratulują mu dowcipu. Nie zdziwi mnie zatem żadne zachowanie tej ekipy, bo to ludzie zwyczajnie pozbawieni jakichkolwiek hamulców w walce o władzę.
Gdybym nie miała żadnych merytorycznych powodów, żeby odrzucać kandydaturę Komorowskiego, odrzucałaby mnie od niego ohydna kampania wyborcza. Ohydna, chyba najbardziej obrzydliwa z tych, jakie obserwowałam do tej pory, bo jeszcze nigdy w tak chamski i bezpardonowy sposób nie atakowano rodziny kandydata, choć jej w kampanii w ogóle nie ma. A oprócz tego "dowcipnego" sms-a, politycy Platformy rozsyłają jeszcze jeden, bijący w Martę Kaczyńską, którego nawet nie chcę cytować. Na wypadek zaś, gdyby to nie wystarczyło, niezawodny Palikot wziął się też za panią Jadwigę, żeby Kaczyńskiego przed debatą odpowiednio "rozgrzać". I proszę mi nie tłumaczyć, że to samowolka, którą Komorowski i Tusk się brzydzą. Sam Palikot się chwali swoim wpływem na kampanię, tym, że podrzuca pomysły, i że to jemu Komorowski zawdzięcza prowadzenie. Rytualne odcinanie się od Palikota już nie działa, wszystko co w tej kampanii robi należy zaliczać na konto Komorowskiego.
Więc jeśli marszałek po raz setny deklaruje, że umie łączyć a nie dzielić, to ja się pytam, skoro umie, to dlaczego choć raz nie spróbuje?