Czegoś tu nie rozumiem: jak zaczynałam grać na giełdzie to był boom na słowo "deweloperka" i aż musiałam sprawdzać w słowniku, bo mi się własne rozumienie tego słowa z profilem firm nie zgadzało... Wtedy wzrosty kilkudziesięcioprocentowe (dziennie) były na porządku dziennym i było ok. Może dlatego, że większość miała
akcje fonów czy innych mastersów.
Natomiast jak pojawił się boom budowlany i trwa na razie trzy dni (3 dni!!), to nagle wszyscy domagają się krwi i mocnej korekty, a także "zwały" i wykończenia tych firm, bo niby mało przyszłościowe.
A jak patrzę na Polskę z perspektywy kraju w którym mieszkam, to widzę, że te firmy będą miały po ręce roboty przez najbliższe 25 lat. Nie będę tu się rozwodzić o niemieckich autostradach, bo jak jest, to każdy wie.
Przykro mi to stwierdzić, ale mam wrażenie, że największymi krytykami obecnej mody budowlanej są ci, którzy nie posiadają w nim akcji. Ludzie... nie macie, to sobie kupcie i jedźcie dalej z resztą na fali.
Ja kupiłam Budimex po niecałe 152 zł i nie żałuję, bo wierzę, że za kilka lat będzie warty 3 razy tyle. Może wejdzie do Wigu20, może nie, natomiast dla mnie faktem jest, że perspektywy przed nim ogromne.