Dokładnie. I bardzo spodobało mi się stwierdzenie, że po przebiciu jakiegoś tam oporu indeksy zwykle zatrzymują się w odległości równej dystansowi, jaki je dzilił od oporu na otwarciu sesji. To chyba Pani Katarzyna sama w trakcie pisania swojej "analizy" wymyśliła. Albo, że inwestorzy jakby nie zwrócili uwagi na jakieś dwa "sukcesy", jakie odniosły indeksy. Mój Boze, połowa inwestorów nawet nie wie, co to jest luka bessy (i dobrze dla nich) i z pewnością nie przejmuje się cyferkami i kreskami. Jak jakaś bzdura wywoła strach, to
akcje tanieją niezależnie od cyferek, a jak potem ludziom zaświta, że może jednak da się na tym zarobić, to drożeją bez oglądania się na indeksy. Ta analiza techniczna, to w ogóle jest fajna, bo można ją sprowadzić wprost do stwierdzenia, że żeby wzrosło, musi najpierw wzrosnąć, a żeby spadło, to musi najpierw spaść. Innymi słowy przepowiada zmianę trendu, gdy ten jest już dawno zmieniony. Można też wysnuć z niej wniosek, że gdyby wszyscy się do niej stosowali, to trend NIGDY by się ne zmienił, bo jeśli np. zachętą do kupna akcji miałoby być przebicie oporu, to skąd mieliby się wziąć kupujący powodujący to przebicie (skoro do jego przebicia AT mówi - sprzedawaj, bo będzie gorzej). Ale przyznam, że uwielbiam czytać komentarze Pani Kasi, bo są do bólu przekonujące, że cała ta paplanina nie ma sensu i że od AT i w ogóle od codziennych analiz rynku należy trzymać się z dala.