Problem opodatkowania samochodów służbowych użytych czasem do „prywatnego” przejazdu to jest problem zastępczy służący wyłącznie odwracaniu uwagi Polaków od tych problemów, które nie są rozwiązywane, choć obiecano to w kampanii wyborczej. Nie ma się, czym bulwersować. Ktoś ma taki przywilej, że na koszt podatników otrzymuje emeryturę rolniczą płacąc swoich składek tylko, 8% podczas gdy inni9 musza zapłacić 100% w ZUS, który w dodatku ich okrada nie przekazując należnej części do OFE. Ktoś na koszt podatników otrzymuje i pensję i emeryturę, ktoś inny na koszt podatników jest leczony w klinice rządowej i jego rodzina również i ktoś następny otrzymuje na koszt podatników darmowe bilety kolejowe, bo kolej jest nierentowna i trzeba ją dotować a inny Polak otrzymał w prezencie od podatników emeryturę górniczą w wieku 39 lat, choć nie pracował pod ziemią tylko na wieży wyciągowej jako maszynista. Więc co takiego innego, gorszego jest w tym, że ktoś na koszt swojej własnej firmy pojedzie służbowym samochodem na zakupy? Dlaczego akurat to jedno uprzywilejowanie ma być złe a wszystkie inne przywileje finansowane na koszt podatników są dobre? Czyżby Ci Polacy, którzy prowadzą na własne ryzyko i na własny rachunek działalność gospodarczą nie byli obywatelami, którzy mają takie same prawa do jakichś przywilejów z racji pracy, służby czy obowiązującego ich rodzaju opodatkowania? Czy może to Ci podatnicy do niczego nie mają w tym kraju prawa tylko obowiązek dostarczania podatków służących finansowaniu przywilejów dla tych dobrych Polaków, którym różne przywileje po prostu należy zapewnić. Bo nie o prezesów i dyrektorów przedsiębiorstw mających samochody służbowe z kierowcami tu chodzi, ale o kilka milionów najbiedniejszych Polaków, którzy aby nie być bezrobotnymi zarejestrowali działalność gospodarczą i starym samochodem jeżdżą jako sprzedawcy od sklepu do sklepu lub od warsztatu do warsztatu oferując trudno zbywalne produkty i robią tak po 1000km tygodniowo a w sobotę lub niedzielę, jeżeli tym samym samochodem, bo innego przecież nie ma pojadą z rodziną na zakupy lub to Uprzywilejowani Polacy otrzymujący pensje miesięczne takie jak ich dochód roczny chcą ich opodatkować, bo mogłoby zabraknąć im na pensje i wczasy w Rządowych ośrodkach i odprawy z tytułu zakończenia kadencji itp. całkiem należne, bo przecież uchwalone przez kolegów posłów i senatorów przywileje płacowo emerytalno socjalne. Kto służy ołtarzowi powinien żyć z ołtarza, kto służy w wojsku żyje z wojska itd. Nie dajmy się zwariować! Po co jednym przepisem dawać możliwość odliczenia VAT, od zakupu samochodu, aby drugim pobrać z powrotem więcej podatku komplikując i rozbudowując biurokrację. To nie jest próba wprowadzania sprawiedliwych obciążeń to dalsze dzielenie polaków na kastę obdarzaną przywilejami znacznie kosztowniejszymi niż zaniżenie o kilkadziesiąt złotych podatku dochodowego przez prywatny wyjazd samochodem, który jest środkiem trwałym w prowadzonej działalności gospodarczej i pariasów, którym wyznacza się tylko rolę podatnika zobowiązanego do płacenia podatków. A może w zamian rząd spowoduje, że w terminie 60 dni będzie zwracana podatnikom należna nadwyżka VAT, który teraz za cichym poleceniem ministerstwa jest prawem kaduka przetrzymywany przez Urzędy skarbowe przeciągające w nieskończoność kontrole, mimo, że nie ma żadnych przesłanek do przcidłu8żania terminu kontroli, bo w czasie od jej rozpoczęcia do zakończenia przez kilka miesięcy nie wykonuje się żadnych czynności. Podatnik występujący o zwrot
VAT jest, więc bezprawnie okradany z swoich pieniędzy tarci możliwość regulowania swoich zobowiązań i dlatego nie może rozwijać swojej działalności i zatrudnić nowego pracownika. O tym wypowiedział się rzecznik praw obywatelskich, ale minister finansów uważa, że jest dobrze, bo urzędnicy są górą.