Czy istnieje możliwość skierowania zbiorowego pozwu przeciwko zbrodniczej polityce ZUS do Strasburga?
Od 2007 r. choruję na raka. ZUS pozbawił mnie pracy, odmawiając świadczenia rehabilitacyjnego celem przedłużenia zwolnienia i dokończenia radioterapii. Czyli uznał, że nie przewiduje poprawy zdrowia. Mimo protestu z mojej strony, że nie chcę tej renty, bo po roku ZUS mi rentę zabierze i zostanę bez środków do życia, Pani orzecznik zapewniła mnie, że nie ma obaw, do pracy już nie wrócę. Otrzymałam całkowitą niezdolność do pracy na okres lat 3 i na 1 rok niezdolność do samodzielnej egzystencji - konkretnie był to wtedy 163 zł dodatek pielęgnacyjny. Po roku (nie minął jeszcze rok od ostatniej radioterapii) wystąpiłam ponownie do ZUS o przedłużenie dodatku pielęgnacyjnego.. Orzecznik próbował mi odebrać grupę. Komisja oczywiście również nie przedłużyła mi dodatku pielęgnacyjnego. Sprawę skierowałam do Rzecznika Praw Obywatelskich i Ministerstwa Zdrowia. Orzecznik palcem nie ruszył, aby cokolwiek zadziałać. Otrzymałam tylko odpowiedź, że jest im niezmiernie przykro, ale nie wolno im ingerować w sprawy ZUS, i że się polecają na przyszłość. Natomiast Ministerstwo Zdrowia odesłało skargę, wraz z pełną dokumentacją medyczną do Departamentu Skarg. Departament Skarg natomiast do ZUS, tyle że w Warszawie na Czerniakowską. A Czerniakowska? Z powrotem do ZUS krakowskiego i to do tego samego orzecznika na którego złożyłam skargę. Wysłano mnie na badanie onkologiczne do Szpitala Bonifratów. Zastanawiam się jak lekarz onkolog mógł zakwestionować opinię prowadzącego mnie onkologa, wnioskującego o przedłużenie świadczenia. Nadmienię tylko, że miałam raka nieoperacyjnego z 11 węzłami chłonnymi zajętymi przez raka. Przed operacją, celem zmniejszenia guza otrzymałam 3 cykle chemioterapii. Po operacji kolejne chemie, następnie 25 cykli radioterapii. Aż do chwili obecnej jestem na hormonoterapii. W każdym razie Komisja (badanie wygląda tak jak w czasie okupacji hitlerowskiej, gdy wywożono ludzi do obozów pracy, tyle, że nie polewali mnie zimną wodą).
Oczywiście odmowa, ale już nie grupy, tylko dodatku pielęgnacyjnego.
Minęły trzy lata i ja nadal żyję. Na razie nie stwierdza się dalszych przerzutów, ale doszły choroby związane z przebytym leczeniem, między innymi obrzęk limfatyczny ręki po usunięciu węzłów chłonnych, nadciśnienie tętnicze III stopnia, czyli najcięższe; cukrzyca II stopnia. Mam też potężne zwyrodnienia w całym kręgosłupie, ale najgorsze w kręgach szyjnych. Teraz w grudniu stawiłam się u orzecznika. - ZUS odbił sobie wcześniejsze przykrości i pozbawił mnie w wieku 54,5 roku całkowitej niezdolności do pracy i przyznał częściową niezdolność do pracy na okres lat dwóch. Dowiedziałam się przy tej okazji, że na nadciśnienie tętnicze pracownikom umysłowym nie przysługuje renta (ciekawa jestem skąd w takim razie mają renty pewne dobrze mi znane osoby - młodsze ode mnie, wyłącznie na nadciśnienie i na dodatek przyznane na stałe?)
ZUS w majestacie prawa pozbawił mnie pracy, teraz pozbawia mnie środków do życia.
Ktoś napisał tu na tym forum, że świadome krzywdzenie słabszych jest przestępstwem.
To oczywiście jest prawdą. Gdy uzyskałam decyzję, że mogę wykonywać dotychczasową pracę, że mogę się przebranżowić, że mój wiek jest powodem odmowy poprzedniej grupy, że na skutek rehabilitacji dojdę do zdrowia, to zarówno prowadzący mnie onkolog, jak również lekarz z przyklinicznej poradni nadciśnieniowej dosłownie zakipieli.
Ja przez 5 dni, po odebraniu orzeczenia nie byłam w stanie wstać z łóżka. Nie wychodziłam z pokoju. Myślałam tylko o tym jak zakończyć ten koszmar. Teraz jednak się zebrałam. Napisałam odwołanie. Jutro zamierzam go zanieść do ZUS-u. Nie wiem z czego będę żyła (jestem osobą samotną), bo wiadomo, że przy odwołaniu ZUS wstrzyma świadczenie - tą ogromną kwotę pewnie gdzieś około 600 zł (po prawie 28 latach pracy), ale postanowiłam się odwoływać. Wiem, że Komisja Lekarska - zresztą ZUS-owska, znowu zrobi parodię praworządności. Tym razem odwołam się do wszystkich instancji Sądu. Jeżeli będę żyła sprawa trafi do Strasburga. Staram się o pełnomocnika, który będzie mnie reprezentował, w chwilach złego samopoczucia.
Postanowiłam też - już po tej komisji - założyć blog, w którym umieszczę całą moją korespondencję z ZUS-em, z Ministerstwem Zdrowia, z Rzecznikiem Praw Obywatelskich i zeskanowane odpowiedzi. Ujawnię swoje nazwisko, ale również dane wszystkich orzeczników, którzy mnie skrzywdzili i krzywdzą nadal. Nie będzie to trudne, bo na zeskanowanych dokumentach będą widoczne pieczątki.
ZUS na Czerniakowskiej nawet się nie pofatygował, aby odpowiedzieć na moje 4 pytania, które zadałam. Dwukrotnie występowałam o to. Za pierwszym razem przysłał mi tylko marnej jakości kserokopię dokumentu, który wysyłają do wszystkich z ręcznym dopiskiem na górze strony: Szanowna Pani, a potem ble, ble, ble - ani jednego konkretu. Drugie pismo było identyczne, tyle, że już wydruk komputerowy.
W tym kraju każdego się krzy