zioma
/ 131.130.16.* / 2006-02-03 16:59
Szanowny Panie Redaktorze,
Na pewno zapoznal Pan sie juz z trescia Umowy Stabilizacyjnej. Pozwole sobie jednak przypomniec jej poczatek:
Umowa Stabilizacyjna pomiędzy Ligą Polskich Rodzin, Prawem i Sprawiedliwością oraz Samoobroną Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 02 lutego 2006 r:
Celem porozumienia jest zapewnienie Polsce stabilizacji politycznej, w szczególności zaś umożliwienie niezbędnych dziś efektywnych działań zmierzających do naprawy państwa i podjęcia polityki gospodarczej zapewniającej wzrost i jednoczesne rozwiązywanie najboleśniejszych problemów społecznych dzisiejszej Polski, tj. problemu nędzy, bezrobocia, braku mieszkań dla rodzin o przeciętnych i niższych niż przeciętne dochodach, dyskryminacji wsi, w tym kryzysu oświaty wiejskiej, nikłych środków przeznaczonych na kulturę i naukę. Groźnym dla przyszłości Narodu następstwem tych zjawisk jest zmniejszenie liczby ludności, kryzys kultury i poczucia tożsamości jaki dotyka dziś nasz Kraj...
Nie wiem jak Pan, ale ja odczuwam pewna ulge, ze wreszcie w naszym kraju cos sie dzieje. Na pewno duza zmiana jest to, ze mamy u wladzy ludzi z wyksztalceniem wyzszym niz srednie. Wiadomo jednak, ze studenci sa rozni. Niektorzy sa porzadni, a inni bardzo sprytni. Oczywiscie naiwnoscia jest sadzic, ze oslawiony blizniaczy duet jest stuprocentowo praworzadny, uczciwy, sprawiedliwy i madry. Ze bedzie on oddawac swoja krew za Narod, tak jak kiedys ich rodzice w okupowanej Warszawie. Nie mozemy z gory zakladac, ze gdzies w ich szeregach partyjnych nie ma zdrajcow, kapusiow, agentow i zlodzieji. Jedno jednak jest pewne. Umowa Stabilizacyjna zaczyna sie od sformulowania najwazniejszych problemow z jakimi boryka sie przecietny Polak. Nedza, bezrobocie, brak mieszkan. Zawiera ona rowniez informacje na temat najwiekszego zagrozenia dla naszego panstwa, czyli nadciagajacego kryzysu demograficznego. Sa to bolesne slowa prawdy i zazwyczaj politycy stronia od ich wyjawiania.
Po co bowiem dolowac obywateli, jesli moga tkwic w przeswiadczeniu, ze "krzywa rosnie" i wszystko jest super.
Prawda jednak jest taka, ze zyjemy w czasach niezmiernie trudnych i musimy walczyc o przetrwanie. Czy PiS bedzie w stanie pobudzic Polakow do wspoldzialania? To nie jest jasne. Czy pragna oni tego dokonac na serio? To tez pozostaje w sferze pytan. Jasne jest za to, ze maja ten cel przynajmniej na ustach. O tym jak malo to znaczy mogli sie ostatnio przekonac zwolennicy PO, gdy glosami tej partii przeszlo "drugie" becikowe. O ile jednak jest juz jasne, ze PO to Polityczni Oportunisci, ktorzy uzywaja retoryki do zauroczenia swych wyborcow, to PiS nadal pozostaje tajemniczy. Byc moze w istocie sa to porzadni ludzie, ktorzy chca poprawic dole zwyklego zjadacza chleba. Nawet jesli jest to fikcja, a nic na razie na to nie wskazuje, to warto sie przylaczyc do takiego "czynu spolecznego". A jesli nawet nie przylaczyc, to przynajmniej wyrazic swa aprobate. Oczywiscie, w demokracji nie ma takiego obowiazku. Chetni moga stwierdzic otwarcie: "Wspolne dobro nic mnie nie obchodzi". Inni krytycy moga zarzucic: "Tak, tak trzeba dzialac, ale nie tak jak chce PiS". Fantasci moga tez wolac: "Jaka nedza? Co za brednie!". W porzadku, prawa statystyki mowia jednak, ze przynajmniej paru zwolennikow wspoldzialania pod egida PiS powinno sie znalezc w ogolnodostepnych bezstronnych mediach. Czemu tak sie nie dzieje? Dlaczego cala medialna populacja "wali w PiS jak w beben" - jak to slusznie zauwazyl internauta ponizej? Skad ta dysproporcja? Znowu blad w statystyce? Bo jeden juz wyszedl przy sondazach wyborczych. Czy tez moze chodzi poprostu o... teczki.
Byc moze kreska Mazowieckiego byla juz wystarczajaco gruba. Szeroka na 15 lat i starczy. Byc moze pod ta kreska ukrywaja sie ci ktorzy sa odpowiedzialni za Nedze. Byc moze nadal drenuja kieszen przecietnego Polaka. Byc moze trzeba im odebrac mozliwosc dalszego okradania nas. Byc moze wcale im sie to nie usmiecha ze straca latwe zrodlo dochodu. Moze oni tez walcza o przetrwanie. Ale my juz wymieramy. Bez nas i tak nie beda mieli na kim zerowac.