Przed wprowadzeniem podatku gieldowego systematycznie co jakiś czas kupowałem wybrane
akcje z zamiarem długoterminowej lokaty. Kwoty, które przezanaczałem na zakupy, kwalifikowały mnie do grupy "drobnych ciułaczy".
Po wprowadzeniu podatku giełdowego niczego na giełdzie nie kupowałem.
Dlaczego?
Bo ja traktuję zakupy akcji na giełdzie jako jedną inwestycję. Na jednych akcjach zyskuję więcej, na innych mniej, na niektórych moge stracić.
A podatek będę płacił tylko od inwestycji udanych.
I tak na przykład.
Inwestuję 10.000 zł w różne akcje
Akcje kupione za 7.000 zł sprzedam za 10.000, płacę podatek od 3.000 zł.
Akcje kupione za 3.000 zł sprzedam za 1.000 zł, tracę 2.000 zł.
Czyli od inwestycji w
akcje na giełdzie 10.000 zł, która przyniosła zysk 1.000 zł płacę podatek od 3.000 zł.
No i oczywiście podatek giełdowy spowodował, że przy mojej skali inwestycji zupełnie nie opłaca się relokacja środków w ramach giełdy.
Od każdej sprzedaży akcji pobierany jest podatek od nadwyżki ceny sprzedaży nad ceną zakupu. Nawet wtedy, gdy za środki ze sprzedaży kupuję inne akcje