acomitam
/ 83.25.137.* / 2008-04-05 09:15
Też mam krytyczny stosunek do współczesnych zasad i praktyk gospodarczych, a szczególnie do systemów finansowych i bankowych, któe odpowiedzialne są za wiele przykrych i niekorzystnych zjawisk gospodarczych. Uwagi kolegi "Handel wyrokami 1" uważam generalnie za słuszne, chociaż nie do końca. A oto moje zdanie. Wyznaczając rachunek wyników dobry przedsiębiorca patrzy nie tylko na realnie osiągnięte dochody, bada także niewykorzystane szanse i utracone z tego tytułu korzyści. Jeśli ja dajmy na to włożyłem 1 mln złotych do banku na 5% na jeden rok to zarobiłem teoretycznie 50 000 zł, po zapłaceniu podatku Belki wyjdzie około 40 000 zł, inflacja w tym czasie wyniosła 3,5 %, więc mój rzeczywisty zysk netto wyniósł 5 000. Ale gdybym te pieniądze zainwestował np. w budowę mieszkań mógłbym osiągnąć dochód na poziomie 30%, czyli 300 000 zł i po podatkach wyszłoby coś około 200 000 zł. Czy ja zatem zarobiłem, czy straciłem? Kiepski przedsiębiorca lub spec od finansów będzie mówił rzecz jasna o zysku, dobry o stracie 195 000 zł. Niestety prawie nigdy utraconych możliwości się nie bada (bo w komputerowych programach FK nie ma takiego klawisza).
Jeśli zaś chodzi o giełdę, jej wpływ jest w pewnym sensie pozytywny, dopóki umożliwia kierowanie prywatnych środków do firm, które są najbardziej perspektywiczne i społecznie najbardziej użyteczne. Użyteczność może być mierzona spodziewanym zyskiem z inwestycji. Niestety praktyka wygląda znacznie gorzej, gdyż jak wiadomo manipulowanie kursami akcji zaburza obraz rynku i często inwestorzy kierują swoej środki nie tam gdzie powinni. Ale to już inna historia. Reasumując tzw miekka gospodarka, lub jak nazwał ją kolega HW1, tez może przynosić korzyści i przyczyniać się do wzrostu bogactwa społeczeństw, co nie oznacza że przynosi.