Mam znajomych - kierownika sklepu (dyskont), dostawcę, kierowcę - dzięki niedzielom pracującym mają (więcej) pracy, a jednak przeklinają pracujące niedziele.
Nie dostają większych wynagrodzeń za pracę w święto (czy też nadgodziny), bo mają 'nienormowany' czas pracy.
Są całkowicie za ograniczeniem pracy w święta.
jeżeli chodzi o sieci handlowe, to obroty sklepu zamkniętego w niedzielę nie spadną znacząco, o ile konkurencja też zamknie podwoje, stąd konieczność uregulowania tej kwestii w formie zakazu.
Osobiście uważam, że lepsze od generowania kolejnych zakazów/nakazów jest egzekwowanie istniejących, w tym wypadku kontrola czasu pracy, realizacja ekwiwalentów pienięznych i urlopowych w przypadku nadgodzin a zwłaszcza pracy w dni świąteczne. W praktyce pracownicy niższego stopnia w sklepach przepracowują większą ilość godzin niż przewidziane w umowie, a nawet w kodeksie pracy, nie otrzymując z tego tytułu przewidzianego prawem wynagrodzenia. W takich praktykach widzę większe zagrożenie niż w samym fakcie pracy w niedzielę.
Spadek bezrobocia rozwiązałby problem w znacznej części - po pierwsze wobec rosnących kosztów pracy koszty związane z utrzymaniem działalności w święta mogłyby okazac się zbyt duże (tu mogę się mylić, supermarkety zatrudniają osoby którym najtrudniej jest się przebic na rynku pracy), po wtóre manipulacje polityków w formie zakazu handlu w dni świąteczne nie miałyby tak bolesnego wpływu na samo bezrobocie.
Katolikiem nie jestem, i choć niedzieli nie świętuję to uważam ale instytucja okresowego dnia (dni) 'odpoczynku' jest mądrym dorobkiem starożytnych cywilizacji i powinna być w miarę realnych możliwości podtrzymana.
Przykładowo w Egipcie były to 2 dni co 10 dni dla robotników, ale teraz mamy (chyba) w Polsce lepszą wydajność (nawet jeżeli nie organizację) pracy.
Co do osób zatrudnionych w całotygodniowych sektorach , to na przykład etatowi pracownicy (techniczni) energetyki pracują w trybie 4 dni pracy - 2 dni wolnego (plus urlop), niezależnie od rozkładu świąt.