Bernard+
/ 83.30.235.* / 2007-05-07 19:38
Uproszczone widzenie większości problemów dominuje wśród ludzi niezadających sobie trudu, aby przed zabraniem głosu na jakiś temat poznać dokładniej problem, o którym mowa. Większość woli tylko dyskutować z pozycji swoich osobistych poglądów z głoszonymi na temat danego problemu poglądami i opiniami innych. Tymczasem, jeżeli dziś patrzymy na problem wypłat świadczeń przez ZUS za 20 lat na podstawie przeciętnej dzisiejszej wiedzy i dzisiejszej przeciętnej świadomości społeczno ekonomicznej to popełniamy błąd, o którym pisał dawno temu Albert Einstein cytuję: "Istotne problemy naszego życia nie mogą być rozwiązane przez świadomość na tym samym poziomie, na którym powstały"
Za 20 lat o możliwościach finansowania nie tylko wypłat emerytur i rent, ale również o utrzymaniu na określonym poziomie cywilizacyjnym całej sfery budżetowej państw a co za tym idzie o jakości życia decydować będzie nie prosty stosunek liczby pracujących i płacących składki i podatki do liczby niepracujących i niczego do sprzedania niewytwarzających a otrzymujących środki zarówno na życie jak i na kulturę i oświatę, lecz poziom społecznej produktywności mierzony wartością dóbr i usług wytwarzanych przez dane społeczeństwo w przeliczeniu na jeden milion żyjących jego członków. Wielkość ta nie będzie zaś zależeć wyłącznie od ilości pracujących, ale również od poziomu automatyzacji i robotyzacji procesów wytwarzania dóbr materialnych (towarów) i świadczenia usług materialnych i niematerialnych sobie nawzajem jak i członkom innych społeczności zorganizowanych w systemy zabezpieczenia społecznego. Gdyby, bowiem tylko ilość pracujących decydowała o dobrobycie to Chiny miałyby dziś większy dobrobyt niż obywatele USA lub Kuwejtu. Ale o innych czynnikach decydujących o przyszłej kondycji państwa i jego systemu emerytalnego nic podczas dyskusji się nie mówi, co świadczy o tym,że podawane opinie są oparte o wycinkową znajomość dzisiejszych faktów a nie w oparciu o jakieś szersze analizy i prognozy. Bo czy dziś możemy sobie uchwalić taki poziom plac i emerytur jak mają Niemcy i Amerykanie, jeżeli wydajność pracy mierzona właśnie wartością dóbr i usług wytworzonych w przeliczeniu na jednego pracującego w Polsce w roku 2006 stanowi 40 % wydajności w USA i 50 % przeciętnej wydajności w 15 krajach starej UE. A przypomnę, że analogiczne dane z roku 2000 podawały, że wydajność polaków stanowiła 37,5% wydajności w USA i 45% wydajności w 15 krajach UE. Zauważcie, więc, że w ciągu 6 lat odrobiliśmy tylko 2,5% do USA i 5% do UE a nasi najbardziej mobilni członkowie społeczeństwa wyjeżdżają do krajów, które dzięki wyższej społecznej produktywności mogą im oferować zarówno wyższe zarobki jak i wyższe emerytury w przyszłości, więc My tracimy a oni zyskują. Jest, więc, o czym dyskutować na zasadzie jak odwrócić niekorzystne tendencje i narastające problemy a nie tylko krytykować się na zasadzie poglądów politycznych, bo wszak zanim jakikolwiek naród utraci niepodległość najpierw staje się biedniejszym a przez to gorzej wyposażonym do obrony swoich interesów i swojej niezależności.