Moskiewska giełda ostatni raz pokazywała aktualne wyceny największych rosyjskich koncernów w piątek 25 lutego. Od tamtego czasu handel akcjami jest wstrzymany i nie wiadomo, kiedy zostanie wznowiony. W telewizji jeden z analityków nawet wzniósł toast za śmierć giełdy w Moskwie.
O tym, co dzieje się z wycenami takich spółek jak Gazprom, Sbierbank, Rosneft czy Lukoil, można było dowiedzieć się dzięki niemieckiej i brytyjskiej giełdzie. To tam bez przerwy pokazywane były notowania największych rosyjskich koncernów. To się skończyło.
Londyn mówi "nie" rosyjskim spółkom
Najpierw władze giełdy we Frankfurcie ogłosiły, że blokują możliwość obrotu akcjami, obligacjami i innymi instrumentami finansowymi powiązanymi z rosyjskimi aktywami. Teraz do nich dołączyli zarządzający londyńskim parkietem.
Jak informuje Wall Street Journal, Giełda Papierów Wartościowych w Londynie zawiesiła w piątek obrót kolejnymi rosyjskimi akcjami z powodu ciągłego pogarszania się sytuacji na rynku oraz w celu "utrzymania porządku na rynku".
Zawieszono obrót m.in. rosyjską spółką inwestycyjną Sistema JSFC, firmą dewelopersko-budowlaną Etalon Group PLC oraz firmą spożywczą Magnit.
Już w czwartek giełda zawiesiła obrót akcjami ponad 50 rosyjskich spółek, co ma na celu uniemożliwienie inwestorom zarówno kupna, jak i sprzedaży rosyjskich papierów wartościowych w kraju i poza jego granicami.
Rosyjskie koncerny niewiele warte
Bilans tygodnia dla gigantów z Rosji jest katastrofalny. Perły rosyjskiej gospodarki są warte ułamek tego, co przed rozpętaniem wojny w Ukrainie. Największe uderzenie poczuł Sbierbank i Lukoil. Obie spółki w tydzień straciły na wartości 98 proc. i pojedyncze udziały w nich są prawie bezwartościowe.
Notowania Gazpromu w tydzień spadły o 88 proc., a w porównaniu z wycenami sprzed miesiąca straty sięgają 93 proc. Analogiczne statystyki w przypadku paliwowego koncernu Rosneft pokazują straty na poziomie 78 i 92 proc.