Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Warszawska giełda targana skrajnymi emocjami. Wtorkowa sesja jednak na minusie

Podziel się:

Sytuacja za naszą wschodnią granicą dynamicznie się zmienia i tak samo zachowują się inwestorzy giełdowi. Wtorkowa sesja na GPW rozpoczęła się wyraźnymi wzrostami notowań, a dzień kończymy z równie mocnymi spadkami. Są spółki, które zyskały na wartości nawet 40 proc. i takie, które w kilka godzin straciły 20 proc. Rynkowi eksperci radzą przyzwyczaić się do tego.

Warszawska giełda targana skrajnymi emocjami. Wtorkowa sesja jednak na minusie
Inwestorom giełdowym udzielają się emocje związane z wojną na Ukrainie (PAP, PAP/EPA/VICKIE FLORES)

Nie minęło dużo czasu od kryzysu pandemicznego, który wywołał wielką huśtawkę nastrojów na giełdach (najpierw doszło do tąpnięcia, a później wiele światowych indeksów wróciło do pobijania rekordów wszech czasów). Teraz inwestorzy muszą zmierzyć się z konsekwencjami wojny wywołanej przez Rosję.

Gdy pierwsze rakiety spadały na Ukrainę, na warszawskiej giełdzie błyskawicznie poleciały ceny akcji. W czwartek indeks WIG, grupujący kilkaset spółek z warszawskiego parkietu, zaliczył ponad 10-procentowy zjazd.

Gdy wydawało się, że kolejne dni upłyną na dalszym nurkowaniu, kolejny dzień przyniósł blisko 8-procentowe wzrosty. Poniedziałkowy poranek zaczął się źle, ale w ciągu dnia nastroje się poprawiły. We wtorek było odwrotnie - zaczęło się wzrostami (nawet +2 proc.), a dzień kończymy 1,8 proc. pod kreską.

Notowania indeksu WIG we wtorek

Jedna trzecia wszystkich spółek z GPW we wtorek zyskała na wartości, a równocześnie 55 proc. akcji znalazło się pod kreską. Na jednej szali mieliśmy firmy takie jak Lubawa czy Pamapol, których notowania poszły w kilka godzin w górę o około 40 proc. Na drugiej znalazły się m.in. ukraińskie spółki Kernel i Astarta, których rynkowa wartość spadła w jeden dzień o około 20 proc.

Nawet w najbardziej prestiżowym indeksie WIG20, grupującym największe spółki z GPW, wachlarz nastrojów był szeroki. Z blisko 10-procentowych wzrostów mogli się cieszyć posiadacze akcji JSW, a w tym samym czasie takie same straty liczyli akcjonariusze Pekao.

Z nieba do piekła

Rano, gdy na warszawskiej giełdzie zagościły lepsze nastroje, komentarze analityków giełdowych sugerowały uspokojenie i "oswojenie się" inwestorów z obecną sytuacją.

Kilka godzin później nie można już tego samego powiedzieć. Nerwowość wśród giełdowych graczy narasta.

"Negatywny wpływ na nastroje nadal ma trwająca wojna na Ukrainie. Zachodni wywiad dostrzega ryzyko nasilenia się przemocy ze strony Rosjan w związku z początkowymi niepowodzeniami i powolnym postępem ich inwazji" - wskazują eksperci domu maklerskiego XTB.

Podkreślają, że kraje zachodnie wciąż nakładają na Rosję nowe sankcje. Międzynarodowe firmy nadal zrywają więzi z Rosją.

Presję na inwestorów z rynku akcji wywiera m.in. drożejąca ropa naftowa. W Londynie baryłka surowca sięga właśnie 106 dolarów - najwyższego poziomu od kilku lat.

Zobacz także: Money. To się liczy

Słabnie za to polska waluta. Za jedno euro około godz. 14.00 trzeba było zapłacić już blisko 4,81 zł. Był to najgorszy wynik od 2009 roku, kiedy Polska i cały świat był w samym środku wielkiego kryzysu finansowego.

- Wojna rosyjsko-ukraińska będzie nadal powodowała zmienność na rynku, ale bezpośredni wpływ na zyski przedsiębiorstw powinien być niewielki. Ryzyko pośrednie jest bardziej znaczące, biorąc pod uwagę wpływ wyższych cen towarów na inflację, wzrost PKB i konsumentów - komentuje sytuację analityk Marko Kolanovic z JP Morgan, cytowany przez PAP.

Michał Pietrzyca z domu maklerskiego BOŚ dodaje, że na giełdach znów zaczyna robić się nerwowo po tym, jak rosyjska kolumna pancerna uderzyła w stolicę Ukrainy. Wskazuje też, że rosyjski minister obrony powiedział, że Moskwa będzie kontynuować operację wojskową na Ukrainie, dopóki nie osiągnie swoich celów.

W efekcie do spadających indeksów giełdowych w Europie (od 1 proc. w Szwajcarii do 11 proc. na Węgrzech) jakiś czas temu dołączyła też amerykańska giełda. Około godziny 17.00 S&P500 był około 1 proc. pod kreskę. Nieco więcej, bo blisko 1,5 proc. tracił indeks Dow Jones Industrial.

Nikt nie wie, co będzie dalej

Inwestorzy z warszawskiej giełdy zadają sobie wiele pytań: co będzie w kolejnych dniach? Czy najgorsze już za nami? Warto teraz kupować akcje, a może lepiej poczekać?

- O tym, co dalej i jak się rozwinie sytuacja na rynkach, według mnie najlepiej odpowiadają słowa rzecznika Pentagonu z poniedziałkowej konferencji. John Kirby na większość zadawanych mu pytań odpowiadał "Nie wiem. Po prostu tego nie wiadomo" - komentuje sytuację Grzegorz Zalewski, ekspert domu maklerskiego BOŚ, cytowany przez serwis Bankier.pl.

Sugeruje, by nie ulegać pobożnym życzeniom i skupić się na faktach. Podkreśla, że mamy ogromną zmienność na rynkach, która dla jednych bywa przekleństwem, a dla innych ogromną szansą. Radzi przyzwyczaić się, że będą takie dni, że rynki po prostu rosną bądź spadają bez gwałtownych wahań w trakcie, co dla wielu giełdowych graczy bywa wyniszczające.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl