Afera śmieciowa na Dolnym Śląsku. Nowe fakty i zagrożenie dla mieszkańców

Znalezione na składowisku w Rudnej Wielkiej odpady medyczne mogły zagrażać zdrowiu lokalnej społeczności - wynika z informacji money.pl. Jak się dowiadujemy ze źródeł zbliżonych do prokuratury, warunki na wysypisku sprzyjają rozwojowi wirusów. W tym m.in. żółtaczki czy HIV.

Odpady medyczne (w czerwonych workach) na składowisku w Rudnej Wielkiej
Źródło zdjęć: © własne
Jakub Ceglarz

Strzykawki, medyczne rękawiczki, szpitalne pieluchy zamiast trafić do utylizacji wylądowały na wysypisku w Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku. O sprawie pisała wówczas Wirtualna Polska.

Przeciwko składowisku od wielu miesięcy protestują mieszkańcy pobliskich miejscowości leżących w gminie Wąsosz. Odkryte podczas kontroli Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w grudniu 2018 roku odpady medyczne tylko zwiększyły ich zapał.

Stowarzyszenie "Piękny Wąsosz" aktywnie działa na Facebooku, a także w lokalnych i ogólnopolskich mediach. Apeluje do WIOŚ o kolejne kontrole. Oskarża urzędników o to, że nie zajmują się sprawą należycie, a wręcz próbują im "zamykać usta".

Kto jest właścicielem wysypiska? To wrocławska firma Chemeko-System. Po grudniowej kontroli WIOŚ automatycznie zgłosił naruszenia policji, sprawą zajęła się również prokuratura. Jak się dowiadujemy, śledztwo jest na bardzo zaawansowanym etapie.

Obejrzyj: Był nauczycielem, dzięki jednej rozmowie został miliarderem

Wnioski prokuratury? - Zgromadzone w toku niniejszego śledztwa dowody nie potwierdzają, by nielegalne składowanie odpadów medycznych na składowisku w Rudnej Wielkiej miało charakter systemowy - informuje money.pl Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Zarzutów na razie nikomu nie przedstawiono. Przynajmniej w tej sprawie. Bo pojawiły się również dwa inne wątki poboczne. Jak informuje nas prokuratura, dotyczą one transgranicznego przewozu odpadów, które trafiły na wysypisko w Rudnej Wielkiej.

- W zakresie tych wątków jednej osobie przedstawiono zarzut popełnienia czynu z Kodeksu karnego, polegającego na przywozie z Niemiec do Polski odpadów komunalnych bez wymaganego zgłoszenia w ilości 25,08 kg - mówi money.pl Lidia Tkaczyszyn.

Na razie tylko jedną osobę udało się więc złapać za rękę.

Powyższe zarzuty nie dotyczą jednak odpadów medycznych, czyli tych - przynajmniej w teorii - najbardziej niebezpiecznych dla środowiska i lokalnej społeczności.

Obraz
© własne

Odpady medyczne znalezione na składowisku w Rudnej Wielkiej

Co na to właściciel nieruchomości? Chemeko-System ma świadomość problemu. "Informujemy, iż odpady medyczne zostały przyjęte do Zakładu w Rudnej Wielkiej ponad rok temu w wyniku jednorazowego błędu, który niezwłocznie został naprawiony" - czytamy w oświadczeniu spółki, podpisanym przez prezesa Romana Jagiełło. Potwierdza tym samym to, co ustaliła prokuratura.

Jak dodaje spółka, "teza o zagrożeniu dla zdrowia i życia jest rażącym nadużyciem".

Zagrożenie dla zdrowia

Tyle sama spółka. Prokuratura ma bowiem swoje zdanie.

Jak twierdzi nasze źródło, biegli sądowi stwierdzili, że z odpadów medycznych mogły na wysypisku wykluć się groźne choroby. Mowa tu o m.in. wirusie HIV, żółtaczce typu A, B i C.

Biegły jednak nie znalazł na to dowodów, a jedynie – według naszego informatora – ocenił, że istniało ryzyko powstania takich wirusów z wyrzuconych odpadów medycznych.

Miały temu sprzyjać warunki panujące na wysypisku. Chodzi m.in. o temperaturę czy wilgotność. A skoro znajdowały się tam odpady medyczne (na zdjęciu widać ich dość sporo), to ryzyko według biegłego było bardzo wysokie.

Obraz
© własne

Z kolei to może generować zagrożenie sanitarne nie tylko dla pracowników składowiska, ale również pośrednio dla mieszkańców - na przykład poprzez przedostanie się do gleby czy wód gruntowych.

Kilkaset metrów dalej znajdują się gospodarstwa rolne i uprawy rolników. Wirusy mogłyby więc przedostać się do żywności czy ujęć wody, które zaopatrują kilka okolicznych miejscowości.

Mieszkańcy protestują. I są kontrolowani

Właśnie tego pośredniego zagrożenia najbardziej obawiają się mieszkańcy okolicznych miejscowości. Przede wszystkim wsi Wiewierz, która jest najbliżej terenu składowiska.

Najgłośniej w tej sprawie protestuje rodzina państwa Kaiserów. Ich gospodarstwo sąsiaduje z wysypiskiem. - Widzimy składowisko z okien, mamy raptem kilkaset metrów - mówi money.pl Mariusz Kaiser.

Jak dodaje, w ramach stowarzyszenia Piękny Wąsosz protestują przeciwko planom rozbudowy składowiska. Narazili się w ten sposób Chemeko-System, które postanowiło złożyć pozew o zniesławienie. Pozwany został Mariusz Kaiser, jego ojciec Maciej oraz Andrzej Mazur, prezes stowarzyszenia.

Sąd pozew Chemeko-System oddalił, uznając, że mieszkańcy mówili prawdę i wobec tego nie dopuścili się zniesławienia.

Mieszkańcy wielokrotnie apelowali też do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu o częstsze kontrole.

I doczekali się. Kontrola WIOŚ zawitała... do gospodarstwa państwa Kaiserów. WIOŚ sprawdzał, czy na przykład gospodarze nie przesadzają z nawożeniem gleby i czy nie doszło do przekroczenia norm zawartości azotanu w glebie.

Skończyło się drobnymi przekroczeniami i niewielkim mandatem dla właściciela gospodarstwa.

Rodzinne powiązania

Spotykamy się z przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Mieszkańcy gminy Wąsosz zwracają uwagę, że WIOŚ wielokrotnie kontrolował składowisko Chemeko-System, ale wielkich nadużyć nie znajdował.

Jako powód wskazują powiązania rodzinne szefostwa instytucji. Wojewódzkim inspektorem jest Waldemar Kulaszka. Jego syn przez kilka lat zajmował kierownicze stanowiska w Chemeko-System, dziś pracuje w spółce powiązanej z Chemeko. Informowaliśmy o tym w naszych serwisach.

Mieszkańcy podnoszą zarzut, że właśnie stąd brak efektów wcześniejszych kontroli. Co więcej, ich zdaniem kontrola z grudnia 2018 roku (ta, która wykryła odpady medyczne) miała miejsce wtedy, gdy szef WIOŚ we Wrocławiu był na urlopie.

Pytamy o to Waldemara Kulaszkę. Jak odpowiada, zarzuty są dla niego absurdalne. Tłumaczy, że jego syn ma 40 lat, ma własne życie i rodzinę, więc nie konsultuje swoich planów zawodowych z ojcem.

W kwestii jego nieobecności pokazuje plan kontroli na 2018 rok. W kilkuset stronicowym wykazie widzimy, że kontrola w Chemeko-System była planowana znacznie wcześniej, więc jego nieobecność nie ma tu nic do rzeczy. Na dowód załączamy wspomniany dokument.

Obraz
© WIOŚ

WIOŚ tłumaczy również, że kontrola rozpoczęta w grudniu trwała prawie pół roku. "W tym czasie Waldemar Kulaszka był nieobecny przez 10 dni" - wyjaśnia.

Kontrole mieszkańców bez związku ze sprawą

W takim razie dlaczego WIOŚ kontroluje mieszkańców, którzy walczą z Chemeko-System? Jak słyszymy od pracowników Inspektoratu, urzędnicy mają obowiązek sprawdzenia takich donosów. A w przypadku państwa Kaiserów mieliśmy do czynienia z doniesieniem.

"Dostajemy kilkaset takich zgłoszeń. Każde musimy zweryfikować" - twierdzą przedstawiciele WIOŚ.

Jak dodają, praktyka nakazuje kontrolę tego typu składowisk średnio raz na trzy lata. "Od 2012 do 2019 r. inspektorzy WIOŚ we Wrocławiu przeprowadzili 9 kontroli z wyjazdem w teren w trzech zakładach eksploatowanych przez Chemeko-System" - poinformował nas Inspektorat.

Spośród wspomnianych 9 aż 5 miało miejsce właśnie w Rudnej Wielkiej, z czego dwa razy stwierdzono naruszenia przepisów.

Jeszcze jedno pytanie nie daje nam spokoju. Skąd na składowisku mogły się wziąć odpady medyczne? Urzędnicy zwracają uwagę, że feralna kontrola zbiegła się w czasie z zamknięciem jednej z nielicznych spalarni odpadów tego typu w okolicy.

Chodzi o zakład eco-ABC w Miliczu, któremu mniej więcej w tym samym okresie cofnięto - przy udziale WIOŚ - pozwolenia na działalność, ponieważ wykryto znacznie przekroczone normy środowiskowe, jeśli chodzi o emisję szkodliwych substancji do powietrza. Odpady medyczne musiały więc gdzieś trafić. Padło na składowisko w Rudnej Wielkiej.

Co dalej? Wiele powinno wyjaśnić się po 15 maja. Do tego dnia Prokuratura Okręgowa w Legnicy przedłużyła bowiem śledztwo w sprawie odpadów medycznych na składowisku w Rudnej Wielkiej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Firmowe samochody tylko na prąd? Oto plan UE
Firmowe samochody tylko na prąd? Oto plan UE
Biorą kredyty na wyższe kwoty niż Polacy. "To zaskakujące"
Biorą kredyty na wyższe kwoty niż Polacy. "To zaskakujące"