Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Arktyczny front testuje nasze systemy energetyczne. Wracają stare demony

80
Podziel się:

Nad Europę dotarł arktyczny front i wraz z mroźną pogodą wróciły pytania o stabilność naszego systemu energetycznego. - Nie można zapominać, że znajduje się on na granicy wydolności. Dlatego dziś słowo klucz to oszczędzanie - mówi money.pl Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych. Tymczasem w praktyce nie jest to wcale proste.

Arktyczny front testuje nasze systemy energetyczne. Wracają stare demony
Dotychczas pogodowe szczęście sprzyjało europejskiej energetyce, ale w końcu nastał poważny test (Getty Images, Omar Marques)

Mroźna zima zaatakowała całą Europę. Za sprawą niżu Brygida doświadczamy dużych opadów śniegu i mrozów, wróciły obawy o to, czy może dojść do przerw w dostawach prądu.

Jak zauważył niedawno Javier Blas z agencji Bloomberga, dotychczas pogodowe szczęście sprzyjało europejskiej energetyce, jednak wraz z nadejściem mroźnej pogody powróciły groźby tymczasowego braku prądu.

Zdaniem ekspertów tzw. blackouty mogą wystąpić m.in. we Francji, Finlandii, Irlandii i Szwecji. Takie ostrzeżenie wysyła także organizacja ENTSO-E zrzeszająca dostawców prądu z 35 krajów Europy, w tym Polski, która diagnozuje w swoim raporcie, że "sytuacja tej zimy jest krytyczna, ale możliwa do opanowania".

Czy mamy się więc czego obawiać? Eksperci nie są optymistami. - Z powodu wieloletnich zapóźnień związanych z inwestycjami w energetyce musimy nauczyć się oszczędzać - przekonuje Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych. Z kolei Marek Kossowski, były prezes PGNiG, uważa, że nasza sytuacja jest bardzo poważna, w dodatku nie chodzi tylko o brak odpowiednich inwestycji.

Rząd apeluje o pranie i gotowanie poza godzinami szczytu

Faktycznie, do tej pory naszej energetyce sprzyjała pogoda, jednak wraz z nadejściem niższych temperatur wzrosło zapotrzebowanie na energię elektryczną. W praktyce to oznacza trudne dni dla polskiej energetyki, ponieważ spadają rezerwy mocy naszego systemu. Dlatego rząd już od pewnego czasu apeluje do Polaków o oszczędzanie energii, aby zmniejszyć zużycie prądu.

- Pozwoli to na ograniczenie skutków kryzysu energetycznego, zmniejszenie cen energii i kosztów zarządzania systemem - przekonywała niedawno wiceminister klimatu Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.

Podobne apele wystosowują do Polaków także Polskie Sieci Energetyczne.

- Każdy użytkownik energii elektrycznej może się do tego (oszczędzania - przyp. red.) przyczynić poprzez ograniczenie zużycia energii. Może to być np. gaszenie niepotrzebnego oświetlenia czy wyłączanie nieużywanych urządzeń zamiast pozostawiania ich w trybie czuwania. To szczególnie ważne w tzw. godzinach szczytowych poboru energii, które zimą przypadają ok. godz. 17-21. Warto więc włączać zmywarkę, pralkę czy piekarnik po tych godzinach lub w weekend - wyjaśnia Maciej Wapiński z PSE.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kryzys w energetyce. OZE stanęły. "Do tego grozi nam widmo rosyjskiego szantażu"

"Trzeba na bieżąco sprawdzać, kiedy są godziny szczytu"

Okazuje się, że w praktyce oszczędzanie energii - mimo najszczerszych chęci - może nie być wcale proste. Powód? Godziny szczytu są ruchome, o czym jednak nie wszyscy wiedzą.

To przede wszystkim godziny popołudniowe. Można przypuszczać, że przypadają między 15 a 19. Te godziny będą ruchome - informował niedawno prezes PSE Eryk Kłossowski.

Okazuje się, że nie ma żadnej reguły, bo np. w poniedziałek 12 grudnia godziny szczytu przypadły na 7-9 rano, na co zwrócił uwagę Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny serwisu BiznesAlert

"Godziny szczytu zużycia energii w Polsce przypadają według PSE dzisiaj na 7-9 rano. Czyżby przez dogrzewanie domów pod białą kołderką przyprószoną przez niż Brygida?" - napisał w poniedziałek na Twitterze Jakóbik.

Maciej Bąk, reporter Radia ZET, zauważył z kolei, że skoro godziny szczytu są codziennie o innej porze, to trudno wymagać od Polaków, aby oszczędzali energię. - Przecież to jest nie do zrobienia - ocenił.

"System pracuje stabilnie i nie przewidujemy problemów z jego zbilansowaniem"

Zapytaliśmy PSE, jak to należy rozumieć. Czy aby oszczędzać prąd, powinniśmy zaczynać każdy dzień od zaglądania na stronę PSE, do porannej kawy, aby sprawdzić, kiedy tego dnia przypadają godziny szczytu?

- Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Klimatu i Środowiska, PSE wyznaczają godziny szczytu jako godziny z najwyższym przewidywanym zużyciem energii elektrycznej wytworzonej w źródłach innych niż odnawialne. Innymi słowy - są to godziny, w których elektrownie konwencjonalne muszą pracować z największą mocą, a do pokrycia zapotrzebowania konieczna jest praca jednostek najmniej efektywnych, przez co najdroższych - wyjaśnia money.pl Maciej Wapiński.

Ekspert dodaje, że warunki pracy systemu się zmieniają, dlatego godziny szczytu mogą wypadać w różnych godzinach. - Chodzi o te godziny, kiedy wystąpiły najniższe poziomy rezerw mocy dostępne dla operatora systemu przesyłowego, niezbędne dla zbilansowania krajowego systemu i zapewnienia jego bezpiecznej pracy - tłumaczy.

W praktyce informacje o zużyciu prądu są prezentowane na stronie internetowej PSE w postaci "pasków", na których godziny szczytu oznaczono na żółto. Jeżeli w ten sposób zaznaczona jest np. godz. 16, wskazane jest ograniczenie zużycia w godzinach 16-17. Jeden z pasków pokazuje godziny szczytu w bieżącym dniu, drugi - na kolejną dobę. Informacje są aktualizowane codziennie przed godz. 17.

PSE jednocześnie uspokaja, że obecnie nic nie zagraża naszemu systemowi energetycznemu. Pracuje on stabilnie i nie ma problemów z jego zbilansowaniem - słyszymy.

Okazuje się, że w poniedziałek 12 grudnia duży udział w bilansie naszego systemu miała energetyka wiatrowa, która pracowała z mocą ok. 4-5 GW.

- To zaspokaja istotną część zapotrzebowania, które kształtuje się na poziomie ok. 26 GW w szczycie. To zarazem dość typowy poziom dla takiej pogody i daleki od rekordu, który obecnie wynosi 27,6 GW i padł w lutym zeszłego roku. Opady śniegu nie spowodowały także uszkodzeń infrastruktury przesyłowej, nie ma problemów sieciowych wynikających z warunków pogodowych - wyjaśnia ekspert PSE.

"Musimy oszczędzać, ponieważ w energetyce mamy wieloletnie zapóźnienia"

Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych, komentując obecną sytuację, nie pozostawia jednak żadnych złudzeń.

Nasz system elektroenergetyczny znajduje się na granicy wydolności, dlatego wciąż musimy ratować się importem energii - podkreśla.

Tłumaczy, że powodem tej sytuacji są wieloletnie zapóźnienia związane z brakiem inwestowania w moce wytwórcze w polskiej energetyce.

Chodzi przede wszystkim o budowę nowych bloków energetycznych. Z raportu NIK wynika, że skala inwestycji w budowę i modernizację źródeł wytwarzania energii elektrycznej nie odpowiadała w ostatnim czasie potrzebom polskiej gospodarki.

W ostatnich latach nic w tej sprawie nie zrobiono. Nie da się tego szybko nadrobić. Inwestycje w nowe bloki gazowe, przy dużej dozie szczęścia, można zrealizować w terminie od 18 do 24 miesięcy. Jednak w przypadku budowy elektrowni atomowych, trzeba się liczyć z perspektywą od 8 do 10 lat - mówi Andrzej Sikora.

Dodaje, że strategia energetyczna powinna być przede wszystkim konsekwencją odpowiednio prowadzonej strategii gospodarczej, prowadzonej we współpracy ze społeczeństwem, w perspektywie – nie do najbliższych wyborów, a 20 lat.

Alarm w Szwecji. "Nie chcemy siać paniki, ale sytuacja jest poważna"

Tymczasem obecnie cała Europa ma problemy. Krytyczna sytuacja występuje zwłaszcza w Szwecji w związku z czasowym wyłączeniem reaktorów jądrowych. Dlatego niedawno szwedzki premier Ulf Kristersson zaapelował o oszczędzanie energii i ostrzegł, że w południowej Szwecji może dojść do odłączenia gospodarstw domowych od sieci.

- Nie chcemy w żaden sposób siać paniki, ale sytuacja jest poważna. Wiem, że wielu Szwedów ogranicza zużycie prądu, aby zmniejszyć koszty. Teraz trzeba oszczędzać również, aby przeciwdziałać odłączeniom - oznajmił na konferencji prasowej.

Problemy mają także Norwegia i Francja, które dotąd były największymi eksporterami energii w Europie. Bazująca na atomie Francja zmaga się ostatnio z serią awarii w elektrowniach jądrowych. Z tego powodu wyłączono aż połowę wszystkich działających do tej pory reaktorów.

Z kolei Norwegia ogłosiła niedawno, że planuje ograniczenie eksportu energii. Powodem jest m.in. to, że w ostatnich miesiącach w wyniku niewielkich opadów i łagodnej zimy stan zbiorników wodnych był rekordowo niski, co przyczyniło się do spadku produkcji energii i wyższych cen.

Czy sytuacja w Europie wpływa na polską energetykę?

- Sytuacja w innych krajach wpływa przede wszystkim na ceny, a te na wielkość i kierunek wymiany handlowej. Obecnie na rynku hurtowym energia elektryczna w Polsce jest jedną z najtańszych w całej Europie, dlatego jako kraj raczej eksportujemy, niż importujemy - uspokaja Maciej Wapiński z PSE.

Marek Kossowski, były prezes PGNiG uważa, że nasza sytuacja jest jednak dużo poważniejsza, niż mogłoby się wydać. Powód? - Przy dużych opadach śniegu, z systemu "wypadają" praktycznie wszystkie instalacje fotowoltaiczne, które nie produkują prądu, bo są przykryte śniegiem - przypomina.

Moc zainstalowana fotowoltaiki w Polsce pod koniec września tego roku wyniosła 11,06 GW. Fotowoltaika stanowi w tej chwili także ponad połowę mocy zainstalowanej OZE.

Nie mamy także zbyt dużych możliwości importu energii elektrycznej. W porównaniu z takimi krajami jak Czechy, Słowacja czy Niemcy jesteśmy w stanie zaimportować dużo mniej energii. Jeżeli z kolei w tych krajach dojdzie do jakichś problemów z systemami energetycznymi, wówczas nasze możliwości zakupienia energii będą nieduże, albo mogą być wręcz zerowe - wyjaśnia były prezes PGNiG.

Jego zdaniem to są fakty, które sprawiają, że nasza sytuacja jest poważna. - Cały czas uważam, że powinien działać specjalny sztab kryzysowy. Powinniśmy być także gotowi na różne scenariusze włącznie z koniecznością sięgnięcia po takie narzędzia jak stopnie zasilania - twierdzi nasz rozmówca.

Brakuje nam mocy, a co z wiatrakami?

Inni eksperci przypominają, że polska energetyka byłaby w dużo lepszej kondycji, gdyby kilka lat temu nie zahamowano w Polsce rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie.

Silny wiatr, który napędza wiatraki na lądzie, nieraz pomagał już w bilansowaniu naszego systemu energetycznego. Do takiej sytuacji doszło m.in. jesienią i zimą ubiegłego roku oraz latem, gdy doszło do wyłączeń bloków w elektrowniach: Połaniec, Opole, Kozienice i Turów. Wówczas farmy wiatrowe, dzięki wietrznej pogodzie, ratowały sytuację.

- W praktyce nie potwierdziły się opinie sceptyków, że energetyka wiatrowa nie jest stabilnym źródłem energii, ale jest wręcz przeciwnie - zapewnia zapotrzebowanie na energię i umożliwia trzymanie w rezerwie konwencjonalnych źródeł - ocenia Sebastian Pogroszewski, ekspert Instytutu Jagiellońskiego.

Tymczasem tzw. ustawa wiatrakowa, która ma zmienić kluczowy przepis blokujący budowanie wiatraków na lądzie wciąż znajduje się w sejmowej zamrażarce, ponieważ zmianę przepisów cały czas blokuje rządowy koalicjant, czyli Solidarna Polska.

Z najnowszych informacji wynika jednak, że Ministerstwo Klimatu liczy na to, że uda mu się przepchnąć w Sejmie ustawę za sprawą jednej poprawki. - Przygotowaliśmy poprawkę do ustawy, która dawałaby obowiązek przekazania 5 proc. energii wytworzonej na farmie na rzecz społeczności lokalnej. Myślę, że zwiększy to akceptację społeczną do ustawy - powiedziała minister Anna Moskwa.

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej uważa, że odblokowanie pełnego potencjału energetyki wiatrowej na lądzie jest w tej chwili kluczowe dla polskiej energetyki. - Chodzi o elektrownie o mocach 3-6 MW. To także szansa na to, aby do miksu energetycznego wprowadzić znaczący ułamek czystej i taniej energii elektrycznej - ocenia.

Niedawno przełamanie impasu w sprawie budowy wiatraków na lądzie wydawało się bliskie, bo PiS znalazł niespodziewanego sojusznika. Poparcie dla ustawy zadeklarowali bowiem posłowie z klubu Koalicji Polskiej, w skład której wchodzi PSL. Najbliższe dni mogą okazać się więc kluczowe. Czy jest szansa na głosowanie na najbliższym posiedzeniu Sejmu?

Biuro prasowe resortu klimatu odpowiedziało nam, że "jeśli projekt wejdzie pod obrady Sejmu, resort będzie brać udział w debacie na temat dalszego kształtu ustawy. Termin przyjęcia dokumentu uzależniony będzie od dynamiki prac Sejmu i Senatu w tym zakresie".

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(80)
WYRÓŻNIONE
Art142
2 lata temu
Na szczęście świąteczne iluminacje w miastach i w centrach handlowych mają w dooopie godziny szczytu. Jak wiadomo są ważniejsze niż ciepły obiad dla dzieci. A no zawsze ten obiad mogę ugotować o północy. A śniadanie zjem na kolację.
Pawel s
2 lata temu
No to uruchommy te zamknięte kopalnie dokończmy Ostrołękę i po kryzysie energetycznym
myślący
2 lata temu
Co za pierdoły? Pamiętam zimy zaczynajace się w listopadzie i kończace w kwietniu, średnia temperatura ok -15/-20, w Braniewie w wojsku... -36, a teraz -5 i klęska systemu... Czysty debilizm
NAJNOWSZE KOMENTARZE (80)
sympatyk PIS
2 lata temu
Europa się teraz martwi , ale wcześniej nie słuchali głosu Polskiego rządu !!! = Brawo nasz rząd = Brawo PIS !!! = Obecnie na rynku hurtowym energia elektryczna w Polsce jest jedną z najtańszych w całej Europie, dlatego jako kraj raczej eksportujemy, niż importujemy ---- Tak trzymać , a kolejne wybory też macie wygrane !!! Polacy WAM ufają !!!
nieOszczedzac
2 lata temu
żadnej energii , bo musimy doprowadzić do blackout'u by partia PiS przegrała wybory w przyszłym roku = im gorzej tym lepiej dla totalnych
Anna
2 lata temu
A ja się tak zastanawiam !? Czy patocelebryci posłuchają tych rad. Czy Janda wlaczy pralkę po 17? Czy Stuhr ojciec zamrozi whiskey po 20? Czy młoda Kurdej pójdzie na solarium po 18???
Nano
2 lata temu
Teraz podziękujmy sami sobie! To My, obywatele polscy wybieraliśmy ludzi którzy rządzili , a właściwie były to nierządzy (a powinni SŁUŻYĆ Narodowi!). Obecna sytuacja w energetyce nie jest winą PiSu, ale winą poprzedników, koalicji PO-PSL i SLD-PSL. To te ugrupowania rządzą w Polsce od ćwierć wieku! Co w tym czasie zrobiono dla energetyki? Niezbyt wiele. Unia dotuje panele (a najpierw wypadałoby zmodernizować sieć i przystosować ją do pracy z masą małych elektrowni), dlatego obecny rząd ogranicza budowę wiatraków, a ekoterroryści utrudniają jak mogą budowę elektrowni atomowej. Decyzje podejmują politycy będący na garnuszku tych czy owych, a decyzję powinni podejmować specjaliści od sieci energetycznych, wytwarzania i magazynowania energii. Najbardziej smutny w tym wszystkim jest to , że jak z powrotem wrócą PO_KOmuniści , ci sami ludzie którzy wykazali się już brakiem działań, i zamiast podejmować decyzje korzystne z punktu widzenia Polski i Polaków, to albo będą symulać działania, albo będą to robić co im ich mocodawcy każą, ale nie to co jest dla Polski korzystne.
Władysław Pis...
2 lata temu
Tylko jedno jest pewne. Tusk i jego nierząd musi odpowiedzieć za zdewastowanie systemu energetycznego w Polsce.
...
Następna strona