Według Reutersa wstępne wyniki testów wykazały, że kontrowersyjny preparat AstraZeneki zapobiega objawom chorobowym w 79 proc. Ponadto chroni w 100 procentach przed ciężkimi symptomami koronawirusa.
Badania miały także na celu zweryfikowanie doniesień o szkodliwych skutkach preparatu. Według AstraZeneki u 21 583 uczestników testów klinicznych w Stanach Zjednoczonych nie stwierdzono zwiększonego ryzyka wystąpienia zakrzepów ani symptomów zakrzepów.
Przypomnijmy, że wywołujący lawinę pytań o bezpieczeństwo jego stosowania preparat AstraZeneki jest tańszy od odpowiedników firm Pfizer (19,5 USD), Johnson&Jonhson (10 USD) czy Novanax (ok. 16 USD). Pojedyncza dawka leku ma kosztować ok. 4 dolarów.
Już we wtorek EMA (działająca przy Komitecie ds. Oceny Ryzyka) w ramach Nadzoru nad Bezpieczeństwem Farmakoterapii w Europie rozpoczęła ponowną analizę wszelkich dostępnych danych dotyczących problemów ze stosowaniem szczepionki firmy AstraZeneca. Chodzi przede wszystkim o ustalenie, czy jest bezpośredni związek między stosowaniem szczepionki a zwiększonym ryzykiem zakrzepicy.
Jednak dopiero na nadzwyczajnym posiedzeniu Agencji w czwartek, 18 marca, EMA podsumuje prace i zaleci określone działania. Oczywiście, jeśli okażą się niezbędne.
- Do Polski przyjechało dotychczas 1,24 mln szczepionek firmy AstraZeneca, ok. 860 tys. trafiło do punktów szczepień - mówi money.pl Michał Dworczyk, szef KPRiM. Rząd na razie nie zakłada zmian w Narodowym Programie Szczepień, ani nie zawiesi stosowania tej szczepionki, bo "inni tak zrobili". Czeka na rekomendację Europejskiej Agencji Leków.