Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Polskie firmy na Białorusi wstrzymały oddech. Boją się powtórki z Majdanu

23
Podziel się:

Drobiazgowe kontrole i polityczne groźby, za którymi nie idą żadne restrykcje prawne. Tak wygląda klimat wokół biznesu na Białorusi. Setki polskich przedsiębiorców czekają z niepokojem na rozwój wydarzeń, ale nie pakują jeszcze walizek.

Polskie firmy na Białorusi wstrzymały oddech. Boją się powtórki z Majdanu
Plac Niepodległości w Mińsku. ( PAP, ITAR-TASS, Sergei Bobylev)

Ubiegła sobota. Przejście graniczne z Białorusią. Podjeżdżają dwa ciągniki siodłowe z polskimi rejestracjami i z etykietami TIR. Jadą tranzytem przez Białoruś do Gruzji. W papierach kierowcy mają wpisane: ładunek niebezpieczny, wybuchowy. Na pokładzie znajdują się fajerwerki.

Białoruscy celnicy każą im zjechać na parking celny. Powód? Pada tylko jedno krótkie słowo: kontrola!

Mija tydzień. Firma przewozowa, właściciel pojazdów z Białej Podlaskiej, dostaje telefon: mogą zabierać swoje samochody. Wcześniej muszą jednak zapłacić za przeładunek i inne czynności administracyjne. Po tysiąc euro od samochodu.

- Jeździmy przez Białoruś na Wschód już kilka lat i nic podobnego nam się nie zdarzyło wcześniej. Nie wyjaśnili nam nawet, o co chodzi - relacjonuje Wojciech Pawluczuk z firmy Leksmar.

Zobacz także: Burze zniszczyły uprawy. Rolnicy bez ubezpieczenia

Pytamy go, czy nie prościej i szybciej byłoby wręczyć łapówkę. Wówczas ciężarówki zwolniono by szybciej. Pawluczuk uśmiecha się i zaprzecza. - Białoruś to cywilizowany kraj. Celnicy mają kamerki w mundurach. Tam żaden celnik by na coś takiego nie poszedł - zaznacza.

Jak skończyła się ta historia? W ostatnią sobotę ciężarówki ruszyły w dalszą drogę do Gruzji. Białorusini zaproponowali założenie plomb nawigacyjnych, które miały być zwrócone im, ale w innym miejscu, niż wyznaczona kierowcom odgórnie trasa przejazdu przez kraj.

- Przez trzy godziny trwały narady, czy nas konwojować aż pod granicę, ale w końcu zrezygnowali z tego pomysłu i nasi kierowcy pojechali dalej sami - opowiada Pawluczuk.

Zdaniem Radosława Żuka, eksperta podatkowego z ECDP Tax Żuk, Komorniczak i Wspólnicy, który obsługuje obecnie 10 polskich firm na Białorusi, nękanie kontrolami może być elementem wojny psychologicznej, za którą raczej nie pójdą żadne formalne kroki.

- Na razie są naciski, instrukcje wydawane urzędnikom, ale nie idą za tym żadne zmiany przepisów, które utrudniałyby Polakom prowadzenie biznesu na Białorusi. Żaden z naszych klientów nie wycofał się stamtąd – informuje Żuk.

I chociaż prezydent Aleksander Łukaszenko straszy Polskę i Litwę sankcjami gospodarczymi, w tym embargiem na nasze towary i utrudnieniami w tranzycie przez Białoruś, to zdaniem Żuka nie posunie się dalej niż tylko do gróźb.

- Białoruś świetnie wykorzystała embargo gospodarcze nałożone na Rosję i nieźle na tym zarabia. Białorusini byli w stanie zmienić etykiety na niemal każdym towarze, który tam wjeżdżał. Widziałem nawet krewetki wyhodowane na Białorusi - uśmiecha się Żuk.

Zdaniem eksperta podatkowego, najgorsze, co może przydarzyć się Białorusi, to powtórka z ukraińskiego Majdanu i rosyjska interwencja. Wówczas w całym kraju zapanuje chaos.

- Po Majdanie wszyscy nasi polscy klienci uciekli z Ukrainy. Musieliśmy zamknąć biuro. Tym, którzy się wahali, zaproponowano odsprzedaż firmy. To były tzw. oferty nie do odrzucenia – mówi wprost nasz rozmówca.

Przyznaje, że jego klienci z branży meblarskiej i spożywczej działający na Białorusi właśnie takiego scenariusza boją się najbardziej.

Dodaje też, że w myśleniu polskich biznesmenów o Białorusi pokutuje jeszcze wiele stereotypów i mitów. Tymczasem kraj ten należy traktować przede wszystkim jako bramę na Wschód.

W podobnym tonie wypowiadał się również świeżo upieczony konsul honorowy na Białorusi w Polsce oraz potentat meblowy z Warmii i Mazur Jan Szynaka.

Kilka tygodni temu, podczas uroczystości nadania mu tytułu konsula honorowego Białorusi w ambasadzie w Warszawie, biznesmen przypomniał, że Białoruś jest naszym sąsiadem i jednocześnie potężnym rynkiem zbytu, który otwiera wiele możliwości, jeśli chodzi o Azję.

Rozpoczynając biznes na Białorusi, firmy z Polski zyskują dostęp do rynku, który liczy pół miliarda konsumentów. Białoruś połączona jest bowiem z Rosją, Kazachstanem, Armenią i Kirgistanem - Eurazjatycką Unią Gospodarczą.

Firma Szynaka Meble zamierza w najbliższym czasie otworzyć fabrykę na Białorusi, w Smorgoniach. Chce zatrudnić w niej 400 osób.

Z kolei ambasador Białorusi w Polsce, Władminir Czuszew, przypomniał, że wymiana towarów pomiędzy naszymi krajami, chociaż daleka jest jeszcze od wzorowej, to pomimo ograniczeń wynikających z pandemii COVID-19, wynosi już 2,3 mld dolarów, co daje Polsce czwarte miejsce pośród jej wszystkich partnerów na świcie i trzecie miejsce w eksporcie.

Czuszew zachwalał też wysoką jakość polskich towarów i usług oraz przypomniał o dobrej reputacji naszych firm na Białorusi.

Do naszych wschodnich sąsiadów eksportujemy przede wszystkim nasze produkty spożywcze. Nabiał, pomidory oraz jabłka.

Sporym powodzeniem cieszą się polskie kosmetyki, leki i środki higieny oraz sprzęt AGD. Mamy też swój udział w rozwoju białoruskiego przemysłu.

Dostarczamy na Białoruś polimery, tworzywa sztuczne, konstrukcje stalowe, części do urządzeń elektronicznych. Budujemy im wysokościowce oraz centra handlowe.

Jeden z takich kompleksów handlowych ma powstać wkrótce w Mińsku. Buduje go Trasko-Inwest z Ostrzeszowa. Udziały w tej inwestycji mają też BGK i Bank Pekao S.A. Łączne wsparcie udzielone przez oba banki wynosi 57 mln euro.

Na Białorusi radzą sobie też nasze firmy odzieżowe. Grupy Wojas mimo cięć inwestycyjnych postanowiła pozostawić tam trzy swoje sklepy. Są ich wizytówką i zachętą do współpracy dla Rosjan.

Również grupa LPP, właściciel Reserved, House i Cropp ma w planach kolejne zakupy inwestycyjne na Białorusi.

- Warto pamiętać, że Białorusini nie są jednorodnym narodem. Wschodnia część kraju uległa wpływom Rosji - przyznaje Witold Ciereszko, który pomaga polskim i białoruskim przedsiębiorstwom w nawiązywaniu kontaktów biznesowych.

Dodaje jednocześnie, że na zachodzie wielu ludzi ma polskie korzenie. - Nawet we władzach Grodna są osoby z polskimi korzeniami, które otwarcie się do tego przyznają. Sympatia dla Polaków w tej części Białorusi jest duża i o żadnej dyskryminacji naszych firm mowy nie ma - podkreśla.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(23)
walle
4 lata temu
Akurat LPP ma już swoje salony w większej części Europy, Białoruś na pewno nie jest ich głównym zagranicznym źródłem dochodu.
potato
4 lata temu
nie rozumię czemu pchajom sie w kumunistyczne łapy Ukaszenki i chandlujom z państfowym prorosyjskim biznesem zamiast robic kokokosy z wolnom niepodległom uczciwom nowom pomajdanowom proamerykańskom antyruskom Ukrainom?
aaa
4 lata temu
Majdan tak był wspierany i wyszedł bokiem.
amm
4 lata temu
Polacy domagają się nałożenia na Białoruś sankcji, ale że Polacy na tym stracą najwięcej, to już ich nie obchodzi, bo najważniejsze jest to, że jankeski pan będzie zadowolony.
kol90
4 lata temu
Akurat jeśli chodzi o nabiał to Białorusini mają lepsze wyroby. No chyba że chodzi o tańsze wyroby nabiałopodobne wraz z stosowaniem chemii i wypełniaczy w produkcji.
...
Następna strona