Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Jacek Losik
|
aktualizacja

Budowa zapory na granicy z Białorusią zdewastowała lokalne drogi. Samorządy chcą pół miliarda zł

122
Podziel się:

Na granicy polsko-białoruskiej powstaje zapora o długości 186 km, zwana też "murem". To odpowiedź polskiego rządu na kryzys migracyjny z zeszłego roku. Inwestycja sprawia ogromne problemy lokalnym społecznościom. Ciężki sprzęt, w tym wojskowy, rozjechał okoliczne drogi. Samorządy i posłowie z Lubelszczyzny oraz Podlasia apelują o pomoc rządu.

Budowa zapory na granicy z Białorusią zdewastowała lokalne drogi. Samorządy chcą pół miliarda zł
(PAP)

Jeszcze kilka miesięcy temu po białoruskiej stronie granicy gromadziły się tysiące migrantów z Bliskiego Wschodu. Reżim Aleksandra Łukaszenki obiecał im, że gdy dotrą do Mińska, później prostą drogą przez Polskę dostaną się do Niemiec. Zostali oszukani. Granicy, nie tylko polskiej, ale też Unii Europejskiej, przekroczyć legalnie nie mogli. A ze względu na to, że część próbowała, rząd zdecydował się zbudować zaporę.

- Polska granica to jest świętość. Dzisiaj już wszyscy na Zachodzie widzą, że my, chroniąc granicę polsko-białoruską, chronimy także wschodniej flanki NATO - powiedział premier Mateusz Morawiecki, który 16 lutego podziwiał pierwszy gotowy fragment 168-kilometrowej zapory, której postawienie pochłonie ponad 520 mln zł netto.

Budowa zakończyć się ma w czerwcu. - Prace odbywają się w trybie trzyzmianowym. Termin ukończenia inwestycji nie jest zagrożony. W tej chwili wbite są 2543 pale fundamentowe, na których zamontowano 635 słupów oraz 40 pełnych przęseł - wylicza Błażej Poboży, wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Resortowi temu podlega Straż Graniczna, która realizuje inwestycję.

Zapora budzi kontrowersje, nie tylko ze względu na ocenę, czy jej postawienie jest uzasadnione, czy też nie. Jej budowa utrudnia już i tak niełatwe życie mieszkańców pasa przygranicznego, który początkowo objęto stanem wyjątkowym, a później zakazem przebywania. Sprawa dotyczy dewastacji dróg na terenie woj. podlaskiego i lubelskiego, za co odpowiadają prowadzone od miesięcy działania wojskowe. Ostatnio — budowlane.

Budują zaporę, więc karetka nie dojedzie

Lokalne media co rusz informują o tym, w jak dramatycznej znaleźli się okoliczni mieszkańcy. Którzy — zaznaczmy — poruszają się głównie po drogach gruntowych. Region wciąż jest w daleko w tyle, jeśli chodzi o utwardzanie i asfaltowanie tras. W gruntówkach pod naciskiem ciężkich pojazdów, a w dodatku zmiennej zimowej aury, obecnie ocieplenia i roztopów, powstały głębokie nawet na ponad pół metra koleiny.

- Nie wyobrażam sobie obecnie np. dojazdu karetki pogotowia czy straży pożarnej. Ta sytuacja zagraża już podstawowemu bezpieczeństwu. Dodam, że na Podlasiu asfalt to ciągle luksus. Do wielu wsi i domostw prowadzą tylko drogi gruntowe, od ponad pół roku eksploatowane przez pojazdy, które je w praktyce zniszczyły nieodwracalnie, gdyż żwir był utwardzony i kiedy został porozjeżdżany, deszcze i śnieg wymyły go i został tylko piasek, którego wyrównanie nic nie da - alarmuje na łamach "Gazety Wyborczej" pisarz i filozof Mirosław Miniszewski.

- Wojskowe pojazdy rozjeździły drogę do tego stopnia, że praktycznie przestała istnieć. Gdy nawierzchnia zamarza, nie da się nią jechać ze względu na ogromne koleiny. To oznacza, że do domu mojego i sąsiada nie dojedzie ani karetka, ani straż pożarna, a każda wyprawa do sklepu w Kodniu to kilkukilometrowe brnięcie po błocie – opisuje w "Słowie Podlasia" swoją sytuację Lech Ścibor-Rylski, mieszkaniec gminy Kodeń.

- Doceniamy działania służb strzegących naszej wschodniej granicy. Dzięki ich obecności czujemy się bezpieczni. Niestety ciężkie pojazdy wojskowe, poruszając się po drogach gruntowych, niszczą je. U nas niemal nieprzejezdny jest liczący blisko 1,5 km odcinek ul. Grobla łączącej ulicę Mostową z drogą wojewódzką 816. Na całym odcinku pojawiły się głębokie koleiny, ubytki i wyboje. Ucierpiał również drewniany most na Włodawce, jak też uszkodzone zostały betonowe dojazdy do mostu – mówi Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy, za pośrednictwem portalu lublin112.pl.

"W styczniu br. obserwowano zwiększony ruch w ciągu drogi wojewódzkiej nr 686, ale był on związany z przygotowaniami do tworzenia składowisk materiałów i przemieszczaniem się służb granicznych, policji i wojska wskutek nasilenia presji migracyjnej ze wschodu. Z chwilą rozpoczęcia robót na granicy (26 stycznia br.), ciężki i bardzo ciężki ruch samochodowy obsługujący budowę, praktycznie w dwie doby, rozjechał istniejącą konstrukcję nawierzchni jezdni ww. drogi, zwłaszcza na odcinku Szymki – Jałówka, gdzie zniszczenia są największe" - na temat zniszczeń informuje Mariusz Nahajewski, dyrektor Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w odpowiedzi dla "GW".

Wojsko remontuje, ale to kropla w morzu potrzeb

Problem na przygranicznych drogach nagłośnił kilka tygodni temu Robert Tyszkiewicz, podlaski poseł Platformy Obywatelskiej. W rozmowie z money.pl polityk PO mówi, że potrzebny jest specjalny rządowy fundusz na odbudowę zniszczonych tras. I mowa nie o funduszach, w ramach których już państwo dotuje inwestycje drogowe. Bo pieniądze z tych programów, jak argumentuje poseł, powinny iść na rozwój infrastruktury, a nie na naprawianie jej w związku z państwową budową, jaką jest stawianie zapory. Tyszkiewicz uznaje, że takie rozwiązanie byłoby dla samorządów krzywdzące.

Temat dewastacji podlaskich i lubelskich dróg trafił na sejmową komisję. Wzięli w niej udział m.in. przedstawiciele MSWiA, Ministerstwa Obrony Narodowej oraz resortu infrastruktury. Obecnie byli też wojewodowie, czyli terenowi reprezentanci rządu, oraz sami samorządowcy.

MSWiA oraz MON przede wszystkim zwracali uwagę, że budowa zapory to inwestycja o znaczeniu "strategicznym" dla państwa. Zapewnili również, że wojsko oraz wykonawcy "muru" na bieżąco naprawiają szkody. Armia, jak podał Wojciech Skurkiewicz, wiceminister obrony narodowej, utwardziła 280 km dróg gruntowych. Na komisji często i gęsto dziękowano żołnierzom za pomoc. Poza politykami PiS, w tym lokalnymi, którzy chwalili m.in. nakłady rządu na ogólny rozwój dróg w Polsce, mówili jedno — wojskowi drogowcy działają, ale to zdecydowanie za mało.

MON zapewnia, że wojsko utwardziło 280 km, ale tylko samo starostwo powiatu hajnowskiego podaje, że na jego terenie naprawy wymaga 200 km dróg powiatowych plus 150 km gminnych. Firma Budimex, która za 326 mln zł netto zbuduje ponad 105 km zapory, dodała w rozmowie z money.pl, że wzmocniła i naprawiła 24 km lokalnych tras.

- Widać, że w tej sprawie coś się dzieje, ale najwyraźniej zdecydowanie za mało - komentuje poseł Tyszkiewicz.

Zobacz także: Polska nieprzygotowana do konfliktu na Ukrainie. "Trudno o optymizm"

Samorządy chcą pół miliarda zł na zniszczone drogi

Samorządy przesłały do wojewodów podlaskiego i lubelskiego wyliczania, ile ich zdaniem kosztować będzie odbudowa zniszczonych dróg. Podlasie wyliczyło, że potrzeba 408 mln zł. Lubelszczyzna - 137 mln zł. Wojewodowie zwracali jednak uwagę, że np. w przypadku niektórych gruntówek, samorządy podały koszty budowy asfaltowej trasy, a nie choćby wyrównanie i utwardzenie istniejącej.

Deklaracji ze strony rządu na temat natychmiastowej poprawy stanu infrastruktury w pasie przygranicznym na środowej komisji nie było. Wiceminister Poboży stwierdził, że to nie czas na tego typu działania. Przez trwające prace budowlane naprawione drogi być może trzeba by było naprawiać jeszcze raz. Jego zdaniem czas na remonty przyjdzie — po gruntownej analizie wszystkich zgłoszonych tras — gdy zapora będzie już gotowa. Pytanie, jak do tego momentu funkcjonować mają okoliczni mieszkańcy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(122)
Interwał
2 lata temu
Pieniędzy to nie dostaniecie , dostaniecie za to piękny kultowy plotek , pasi ?
return 2
2 lata temu
Chłopaczki , wójtowie pachną wam pieniążki ? ,, Piniedzy ni ma i nie będzie ,, - to hasełko już znacie ....
REKUZA
2 lata temu
Nie wolno dawać pieniędzy samorządom , bowiem zwyczajowe 10 procent zgarną wójtowie do prywatnej kasy , ewentualnie rozjechane drogi żwiórówki zgodnie z umowami poprawią wykonawcy płota ... amen
Polak.pl
2 lata temu
Kaczyński jak tam kontakty z orbanem się mają....?
wawa
2 lata temu
Samorządy chcą kasy aby dać zarobić 'znajomym królika' :) Nic z tego, wszelkie zniszczenia infrastruktury drogowej mają naprawić firmy realizujące kontrakty na budowę zapory !! Tak jest w UMOWACH !!!
...
Następna strona