Cel inflacyjny na wyciągnięcie ręki? Usługi mogą go oddalić [OPINIA]
Wrześniowy odczyt inflacji konsumenckiej to sygnał, że gospodarka zaczyna wchodzić w fazę większej stabilizacji cenowej, mimo że poziom inflacji wciąż znajduje się nieco powyżej celu NBP. Czy to powód, by już się cieszyć, że inflacyjna hydra została pokonana przez RPP? Chyba za wcześnie na fanfary - ocenia w opinii dla money.pl ekonomista Piotr Arak.
Wrześniowy odczyt inflacji konsumenckiej w Polsce przyniósł pozytywne zaskoczenie. Ceny towarów i usług wzrosły o 2,9 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, a więc mniej, niż zakładali ekonomiści. Do tego w ujęciu miesięcznym inflacja nie drgnęła już drugi raz z rzędu. To sygnał, że gospodarka zaczyna wchodzić w fazę większej stabilizacji cenowej, mimo że poziom inflacji wciąż znajduje się nieco powyżej celu NBP (który wynosi 2,5 proc., ale NBP dopuszcza odchylenie o jeden punkt procentowy w górę lub w dół - przyp. red.). Czy to powód, by już się cieszyć, że inflacyjna hydra została pokonana przez Radę Polityki Pieniężnej? Chyba za wcześnie na fanfary.
Na pierwszy plan wysuwa się rola cen żywności. We wrześniu potaniały one o 0,5 proc. względem sierpnia - to wynik nietypowy dla tego okresu, gdy ceny zazwyczaj lekko rosną. Dzięki temu dynamika roczna spadła do 4,2 proc. i jest najniższa od roku. Z kolei ceny paliw przestały ciążyć na inflacji tak silnie jak wcześniej - efekt statystycznej bazy sprawił, że ich spadki roczne zmalały z -7,7 proc. do -4,9 proc. Stabilnie zachowują się ceny energii, a decyzja o utrzymaniu "tarczy" na prąd i gaz daje gospodarstwom domowym pewność, że w najbliższych miesiącach nie doświadczą gwałtownych podwyżek rachunków. Ryzykiem pozostają ceny ciepła systemowego.
200 mln zł na kwiatach – biznes, który kwitnie. Karol Pawlak w Biznes Klasie
Inflacja bazowa - po wyłączeniu żywności i energii - wciąż utrzymuje się na poziomie 3,1-3,2 proc. To oznacza, że część usług nadal jest pod presją kosztową. Nie pozwala to jeszcze mówić o pełnym powrocie inflacji do celu.
Prognozy wskazują, że inflacja konsumencka pozostanie blisko 3 proc. do końca tego roku. To dobra wiadomość dla RPP. Coraz bardziej prawdopodobna staje się kolejna obniżka stóp procentowych: rynek spodziewa się ruchu w listopadzie, choć dane z września zwiększają szansę na cięcie już w październiku - o 25 punktów bazowych.
NBP w swoich letnich projekcjach zakładał średnioroczną inflację w 2025 r. na poziomie 4 proc., co w świetle najnowszych danych wygląda na założenie zbyt pesymistyczne. O ile w 2026 roku inflacja ma spaść do 3,1 proc., a w 2027 do 2,4 proc., to wtorkowe odczyty sugerują, że cel inflacyjny może być osiągnięty szybciej.
Ceny usług nie chcą wyhamować
Dlaczego więc za wcześnie na fanfary? Ano przez usługi. Wrześniowy odczyt inflacji pokazał, że ceny żywności czy paliw potrafią zaskoczyć pozytywnie, ale prawdziwym źródłem uporczywej presji są zmiany w strukturze konsumpcji. Dane o sprzedaży detalicznej w sierpniu wskazują na realny wzrost o 3,1 proc. w porównaniu z sierpniem 2024 roku, podczas gdy produkcja sprzedanych usług (czyli wartość obrotów uzyskiwanych przez przedsiębiorstwa usługowe - przyp. red.) według ostatnich danych GUS rosła dwukrotnie szybciej. Zwrócił na to uwagę Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu, ja też od jakiegoś czasu patrzę na ceny usług, które spadać nie chcą i są powodem zmian cenników choćby w restauracjach.
W koszyku inflacyjnym coraz wyraźniej przesuwa się więc środek ciężkości: towary tanieją lub drożeją wolniej, ale usługi stale przyspieszają. W czerwcu ich produkcja zwiększyła się aż o 6,7 proc. w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku wobec 2,2 proc. w handlu detalicznym. A ponieważ usługi są pracochłonne, zależne od dynamiki wynagrodzeń i mają niższą wydajność niż przemysł, przekładają się bezpośrednio na wyższe koszty pracy i trwałą inflację bazową.
Początek przyszłego roku przyniesie zaskoczenie?
Owszem, jesteśmy coraz bliżej celu NBP, ale dopóki usługi będą rosły w tempie 6 proc. rocznie, trudno powiedzieć, by presja inflacyjna się zakończyła. Inflacyjna hydra nie została pokonana, tylko zmieniła kształt. Co więcej, może to znaleźć odzwierciedlenie w przyszłorocznej rewizji koszyka inflacyjnego. A to z kolei oznacza, że dzisiejsze projekcje inflacji konsumenckiej - pokazujące zejście wskaźnika w okolice celu NBP, lecz liczone na podstawie struktury konsumpcji coraz mniej odpowiadającej rzeczywistości - mogą okazać się złudne. Inflacja konsumencka może okazać się na początku przyszłego roku trochę wyższa, niż dzisiaj zakładamy.
W efekcie zamiast scenariusza zejścia stóp procentowych do 3,5 proc. pod koniec 2026 roku równie prawdopodobny stanie się wariant utrzymania ich na poziomie bliższym 4 proc. Inflacja jest zbyt "lepka", by dzisiaj mówić o zakończeniu z nią problemów.
Dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, kierownik studiów podyplomowych Master of Public Administration na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW