Polska szykuje ważną ustawę. Nagle pojawiło się ostrzeżenie z Chin
Sejm pracuje nad ustawą o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa. Jednym z jej efektów może być wypchnięcie chińskiego Huaweia z polskiego rynku. Pojawia się pytanie, czy i jaka może być kontra Pekinu. Są też pierwsze podejrzenia w tej sprawie.
Na razie mowa bardziej o zakulisowych działaniach niż rozgrywkach na najwyższych szczeblach. Wszystko dzieje się w momencie, gdy Sejm rozpoczyna prace nad ustawą o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC), która nie podoba się władzom w Pekinie.
Głównie dlatego, że wprowadza ona kategorię dostawców technologicznych podwyższonego ryzyka, a to w praktyce oznacza wykluczenie z polskich przetargów m.in. rosyjskich czy chińskich. I chodzi zwłaszcza o chińskiego potentata - firmę Huawei powiązaną z rządem w Pekinie. Już w październiku tech-gigant wysłał list do polskiego rządu, w którym skarżył się na proponowane w ustawie rozwiązania. Znalazły się w nim obawy o to, że nowe przepisy mogą w praktyce doprowadzić do wykluczenia Huaweia z polskiego rynku technologicznego.
Ostrzeżenie
Z nieoficjalnych źródeł zbliżonych do strony chińskiej firmy słychać, że możliwa jest skarga na Polskę w Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jak ustaliliśmy w WTO, żadna formalna skarga jak dotąd nie wpłynęła.
Kim jest Rosja dla Chin? Prof. Góralczyk: młodszym bratem
- I nie mogła, bo skargę można złożyć dopiero, jak przepisy staną się obowiązujące, nie można zaskarżyć projektu ustawy - zaznacza nasz kolejny rozmówca. Jednak sygnał ostrzegawczy miał zostać wysłany na niższym szczeblu WTO, konkretnie na komitecie ds. technicznych barier w handlu. Z relacji naszego informatora wynika, że to tam miało dojść w listopadzie do przekazania "przedstawicielowi UE" uwag na piśmie ze strony chińskiej administracji celnej.
Jak słyszymy, w piśmie tym Chińczycy mają zarzucać stronie polskiej, że projektowane przepisy o KSC "przeprowadzają oceny ryzyka dostawców na podstawach nietechnicznych, co nie jest zgodne z powszechną praktyką międzynarodową". Oczekiwanie jest też takie, że Polska przyjmie kryteria oceny "oparte na faktach, obiektywne i niedyskryminujące".
Jako przykład takiej potencjalnej dyskryminacji wskazywane jest kryterium odnoszące się do informacji o zagrożeniach otrzymanych od państw członkowskich UE, instytucji unijnych czy NATO-wskich. Zdaniem autorów listu, stanowiłoby to "dyskryminację ze względu na pochodzenie narodowe wobec dostawców ICT z krajów spoza UE i NATO". Oczekiwane jest również, że ustawa będzie określała jasne procedury cofnięcia decyzji o uznaniu za dostawcę wysokiego ryzyka.
Polski rząd nieugięty
Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski w rozmowie z money.pl stwierdza, że żadne tego typu ostrzeżenia od strony chińskiej nie zostały nam przekazane. - Mamy teraz pierwsze czytanie projektu ustawy o KSC w Sejmie, chcemy, by wszedł na drugie czytanie jeszcze w grudniu. Ścieżka prac nad ustawą jest jasna i nie było w tym zakresie żadnych problemów - zapewnia wiceminister.
Nie wygląda też na to, by - zakulisowe póki co - działania Chińczyków robiły na nas większe wrażenie.
Dla nas ta ustawa jest istotna, ponieważ m.in. tworzy i wzmacnia zespoły reagowania na incydenty w sektorach krytycznych, takich jak energetyka, obszar zdrowia czy wodociągi. Ta ustawa systemowo zwiększa cyberbezpieczeństwo w Polsce. Przepis o ryzykownych dostawcach jest ważny, bo jak widzimy na przykładzie wojny ukraińsko-rosyjskiej, toczy się ona także na poziomie cybernetycznym. W związku z tym firmy o niejasnych powiązaniach lub wątpliwych rozwiązaniach technicznych, powinny wykazać, czy mają pełne zabezpieczenia przed nieuprawnioną ingerencją. To przepisy unijne, które zostały zaimplementowane w większości państw członkowskich. Polska właśnie do nich dołącza -przekonuje Standerski.
Także po stronie opozycji sejmowej słyszymy głosy wsparcia. - Uważam, że z Chińczykami należy iść twardo - mówi jedne z posłów PiS.
Cyberbezpieczeństwo a sprawa drobiu
Z drugiej strony słychać o możliwym chińskim rewanżu w innej sferze. Jeden z rozmówców znających kulisy sprawy zwraca uwagę, że mimo deklaracji ze strony Chin o otwarciu rynku Państwa Środka na polski drób, cały czas do tego nie doszło. Porozumienie w tej sprawie nastąpiło w połowie września, umowa została podpisana między ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Stefanem Krajewskim a wiceministrem Generalnej Administracji Celnej ChRL (GACC) Zhao Zenglianem.
Nasze MSZ ma nadzieję, że wkrótce się to wyjaśni. "Prowadzona przez właściwie kompetencyjnie instytucje RP i ChRL procedura wznowienia eksportu mięsa drobiowego do Chin w oparciu o zasadę regionalizacji trwa i znajduje się na końcowym etapie uzgadniania warunków technicznych tego eksportu. 22 listopada 2025 roku strona chińska opublikowała obwieszczenie o zniesieniu zakazu importu tego rodzaju mięsa z Polski" - podkreśla resort w przesłanej nam korespondencji.
Ministerstwo zauważa także, że to kolejny krok w działaniach prowadzonych na podstawie podpisanych 15 września porozumień w sprawie stosowania zasady regionalizacji w eksporcie drobiu z Polski do Chin.
Aktualnie oczekujemy na akceptację przez stronę chińską propozycji zapisów w protokole technicznym o warunkach eksportu oraz na ustalenie terminu podpisania tego dokumentu - co powinno zamknąć cały proces uzgodnień pod względem formalnym - jak i praktycznym z punktu widzenia polskich przedsiębiorców - podaje MSZ.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Ale nasz rozmówca znający relacje polsko-chińskie bagatelizuje te kwestie. - Kwestia WTO to temat, który będą chcieli sprzedać lobbyści chińskiej firmy. Zresztą Chińczycy, jak będą chcieli, zawsze mogą coś podważać - mówi.
W podobnym duchu wypowiada się kolejny nasz rozmówca, z kręgów rządowych. Wskazuje, że nie ma co łączyć ze sobą ustawy o KSC ze sprawą polskiego drobiu.
Chińczycy robiliby nam te same problemy niezależnie od prac nad ustawą o KSC. Sprawa kurczaków była zadeklarowana przez Pekin jako "załatwiona" i na poziomie prezydenckim (jeszcze za czasów Andrzeja Dudy - przyp. red.), i ministerialnym. Kilka tygodni temu przekazaliśmy Chińczykom, że nie wywiązują się ze swoich słów i porozumień zawartych na najwyższych szczeblach władzy - opowiada.
Przekonuje też, że ewentualne próby wywarcia na Polskę presji poprzez dalsze blokowanie naszego drobiu, nie robi na rządzących wrażenia. - Chiny to ważny, ale nie strategiczny kierunek dla polskiej branży drobiarskiej. Najważniejsze dla nas jest bezpieczeństwo i w tych sprawach nikt nam ręki wykręcać nie będzie - zapewnia rozmówca.
Chiński potentat technologiczny Huawei od dawna jest na cenzurowanym w Unii Europejskiej. W listopadzie Bloomberg informował, że Komisja Europejska szuka sposobów, by zmusić państwa członkowskie do rezygnacji z korzystania w swoich sieciach telekomunikacyjnych z rozwiązań technologicznych oferowanych przez chińskie firmy Huawei i ZTE.
Dotychczas była to tylko rekomendacja ze strony KE, która decyzje pozostawiła państwom członkowskim. W UE istnieje jednak przekonanie, że przekazanie kontroli nad krytyczną infrastrukturą krajową firmom mającym tak bliskie powiązania z Pekinem może zagrozić interesom bezpieczeństwa narodowego krajów członkowskich.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl