Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Materiał partnera
|
Materiał partnera

Dziennikarze i aktywiści bez szans w walce z autokratami. Zmienią to unijne regulacje

Podziel się:

W planach prac Komisji Europejskiej pojawił się nowy, bardzo ważny punkt – opracowanie legislacyjne minimalnych wymagań dla przepisów anty-SLAPP. Mają one pozwolić na ochronę dziennikarzy i aktywistów przed pozwami strategicznymi składanym przez władzę i biznes tylko po to, żeby stłumić debatę publiczną i kontrolować tych, którzy chcą korzystać z wolności słowa, by władzę krytykować.

Dziennikarze i aktywiści bez szans w walce z autokratami. Zmienią to unijne regulacje
(materiały partnera)

Do przygotowania odpowiednich dyrektyw zobowiązały KE dwie z komisji: Wolności Obywatelskich i Prawna, które ustami sprawozdawczyni w PE, Magdaleny Adamowicz, orzekły, że potrzeba twardych działań legislacyjnych, żeby uchronić kraje członkowskie od ścieżki autorytarnej.

SLAPP, czyli jak autokraci wykorzystują zdobycze demokracji

Adamowicz podkreśliła, jak ważne dla europejskiej kultury jest utrzymanie wolności słowa, nawet jeśli pozwala ona ludziom takim jak Kaczyński i osoby z jego otoczenia na mówienie, że "LGBT to nie ludzie, że uchodźcy roznoszą zarazę, że Unia to kopia Związku Sowieckiego". Jednocześnie jednak zwróciła uwagę, że te same środowiska, które posługują się mową nienawiści, kontratakują właśnie pozwami strategicznymi, jeśli tylko pojawiają się głosy wobec nich krytyczne.

Tu zresztą przykładów może być wiele. Pozew przeciwko Babci Kasi oparł się już o Sąd Najwyższy, człowiek, który zawiesił na biurze PIS zdjęcie środkowego palca posłanki Lichockiej też ma już postawione zarzuty, historycy są usuwani z IPN, a kilku z nich też jest zagrożonych SLAPP, z zarzutami – chyba najbardziej absurdalnymi – spotkali się też rodzice dzieci, które użyły kredy na chodniku przed biurem PIS. O ile Polsce SLAPP to broń przede wszystkim władz, o tyle na Zachodzie sięga po nie często wielki biznes i jest to problem tak samo dotkliwy.

Problem ze SLAPP polega na tym, że są to dopuszczalne formalnie pozwy, które nie mają jednak podstaw materialnych. Innymi słowy – to furtka, która istnieje w prawodawstwie wszystkich krajów członkowskich UE, a pozwalająca nękać i straszyć aktywistów i dziennikarzy pozwami, które i tak zostaną na końcu uznane za bezzasadne. Ich jedynym celem jest zniszczenie finansowe oskarżonych, którzy po walce z wielką korporacją albo autorytarnym rządem nie będą już w stanie aktywnie bronić wolności słowa ani stanowiska obywatelskiego.

Droga do wprowadzenia anty-SLAPP

Jak powiedziała Adamowicz, wiadomo jak ocenić uciszanie krytyki, gdy odbywa się siłą – jak np. w Rosji Putina. Niestety nie wiadomo jak na to reagować, gdy takie uciszanie odbywa się w formalnie demokratycznym systemie, za pomocą formalnie demokratycznych narzędzi. Dla KE pomocne w przygotowaniu stosownych wytycznych mogą być doświadczenia Kanady, Australii, ale przede wszystkim USA, gdzie anty-SLAPP ma kilkudziesięcioletnią historię. KE ma wolną rękę, jeśli chodzi o konkretne propozycje legislacyjne, Adamowicz jednak stwierdziła, że dziennikarze i aktywiści, którzy muszą ponosić koszty związane z procedurami sądowymi, powinni mieć możliwość sięgnięcia po środki z unijnego funduszu kompensacyjnego.

Sprawa jest jednak o tyle skomplikowana, że w dzisiejszym porządku prawnym żadne europejskie państwo nie gwarantuje ochrony przed SLAPP. Jeszcze kilka lat temu po prostu nie był to problem na taką skalę, z jakim trzeba mierzyć się dziś. Prace są więc bardzo skomplikowane, ponieważ gotowa dyrektywa będzie musiała zostać zintegrowana z różnymi przepisami wszystkich krajów. Nie można też liczyć na jednomyślność w PE. Sprawozdanie przygotowane przez komisje zostało przyjęte stosunkiem głosów 444-48 przy 75 wstrzymujących się, ale to dopiero zobowiązanie do działania.

Anty-SLAPP uporządkowałby debatę publiczną

SLAPP nie jest problemem tylko Polski i Węgier – w mniejszym lub większym stopniu z pozwami strategicznymi mierzyć się muszą działacze i dziennikarze we wszystkich krajach, dlatego wszędzie potrzebne są te regulacje. Wtedy znów dziennikarze mogliby kontrolować władzę, a nie władza dziennikarzy – jak powiedziała Adamowicz.

Jednym z rozwiązań, które postulują prowadzone przez nią komisje, jest wprowadzenie takich modyfikacji proceduralnych, które umożliwiałyby oddalenie SLAPP, zanim proces wejdzie w kolejną fazę, która generuje olbrzymie koszty i obciąża psychicznie oskarżonych. Dziś sądy są zobligowane do weryfikowania nawet najbardziej absurdalnych pozwów, a ci, którzy znaleźli się na celowniku SLAPP, muszą ponosić koszty obrony.

Jeśli propozycje KE – których wstępny kształt mamy poznać w połowie 2022 roku – będą tak rygorystyczne, jak chcą tego parlamentarne komisje, będzie istniała szansa na uzdrowienie debaty publicznej, w której nie byłoby miejsca ani na mowę nienawiści, ani na pozwy strategiczne. Wydaje się, że słowa Adamowicz, która stwierdziła, że miejscem, w którym ustalane są granice wolności słowa, ma być sąd, nie nie powinny budzić większych kontrowersji, ale oczekiwanie, że debata w PE przebiegnie spokojnie, jest raczej niepoprawnym optymizmem.

Materiał partnera

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.