Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|
aktualizacja

Dziś sądny dzień dla Polaków. A najgorsze ma jeszcze nadejść

Podziel się:

Dzisiaj o 10:00 Główny Urząd Statystyczny opublikuje wstępny odczyt inflacji w Polsce za czerwiec. Wzrost cen może sięgnąć nawet 15,7 proc. Niestety, nie będzie to jej ostatnie słowo. Szczyt jest jeszcze przed nami, choć na razie nie wydaje się, żeby był bardzo odległy od poziomów, które obserwujemy już teraz. Złą wiadomością jest jednak to, że jednym z głównych czynników wzrostu będą znów ceny żywności. Kryzys w tym obszarze pogłębia się z każdym miesiącem.

Dziś sądny dzień dla Polaków. A najgorsze ma jeszcze nadejść
Według głównego ekonomista Pekao, dopiero w 2024 r. jest szansa na powrót inflacji do przedziału celu NBP, którym kieruje Adam Glapiński (Getty Images,, Mateusz Wlodarczyk)

Najważniejszym wydarzeniem w tym tygodniu jest zaplanowana na piątek na 10:00 publikacja danych o inflacji w Polsce. Zdaniem ekonomistów Credit Agricole zwiększyła się ona w czerwcu do 15,7 proc. rok do roku (r/r) wobec 13,9 proc. w maju.

Uważają oni, że wyższa inflacja w czerwcu będzie efektem wyższych wkładów wszystkich głównych składowych koszyka inflacyjnego, czyli inflacji bazowej oraz cen żywności, paliw i innych nośników energii. Prognoza francuskiego banku kształtuje się powyżej konsensusu (średnia oczekiwań rynkowych – przyp. red.) na poziomie 15,6 proc.

Inflacja w Polsce w czerwcu 2022 r. Co przewidują ekonomiści?

Natomiast zdaniem specjalistów z Santander Bank Polska wzrost CPI (inflacja konsumencka przyp.red.) sięgnie 15,5 proc. rok do roku, do czego przyczyni się nie tylko mocny wzrost cen paliw (niemal 10 proc. miesiąc do miesiąca), ale i "nieco słabszy niż w ostatnich miesiącach, ale wciąż spory wzrost cen żywności". Według nich inflacja bazowa może osiągnąć nawet 9 proc.

Inflacja bazowa liczona jest z wyłączeniem cen żywności i energii, przez co lepiej ukazuje presję na wzrost cen powodowany czynnikami krajowymi (np. rosnącymi kosztami firm przez podwyżki płac). Według ekspertów rynkowych szczyt inflacji w Polsce jest jeszcze przed nami.

Główny ekonomista Pekao Ernest Pytlarczyk prognozuje, że największy wzrost cen nad Wisłą przypadnie na sierpień i wyniesie ok. 16,0-16,5 proc. Potem wskaźnik CPI powinien bardzo powoli spadać. Ekonomista zaznacza jednak, że prognozy dla inflacji są bardzo niepewne.

Cały czas mamy wzrosty cen żywności, zobaczymy, co będzie się działo z paliwami. Ponadto złoty jest pod presją i ciężko oczekiwać, że w otoczeniu słabnącej koniunktury polska waluta będzie się umacniać. W Pekao mamy swój wskaźnik CPI, który zależy od koniunktury w Polsce i jeszcze nie widać, żeby on zawrócił. Jeśli zobaczymy, że wskaźnik ten zacznie spadać, to będziemy bardziej odważni w prognozowaniu tego, czy coś na inflacji się odwróciło – tłumaczy Pytlarczyk.

Inflacja będzie nas boleć długie miesiące. Co zrobi RPP?

Co więcej, nie powinniśmy się spodziewać, że rosnące ceny szybko przeminą. – Prognozujemy, że średniorocznie inflacja w 2022 r. może wynieść ok. 13 proc., a w przyszłym roku - około 9 proc. Dopiero w 2024 r. jest szansa na powrót inflacji do przedziału celu NBP (2,5 proc. z możliwością odchylenia do 1 p.p. w górę lub w dół – przyp.red.). Nasza pokora do prognozowania inflacji jest jednak bardzo duża, zbyt dużo razy nie trafialiśmy, podobnie jak cały rynek – przyznaje Pytlarczyk.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Tanie wycieczki na wakacje 2022? Ekspertka zdradza najlepsze daty

Ekonomista przewiduje, że Rada Polityki Pieniężnej będzie kontynuowała cykl podwyżek stóp procentowych, aż nie zobaczy jasnego sygnału, że inflacja zmienia trend i zaczyna spadać. Zdaniem ekonomisty, jeśli uda się zapanować na inflacją, pod koniec 2023 r. są jednak szanse na obniżki.

Wszystko zależy od tego, kiedy inflacja zmieni trend, na razie nie widać tego. Rynki nie pozwolą na wygaszenie cyklu, jeżeli inflacja będzie dalej rosła – złoty po prostu będzie dalej się osłabiał, a jeżeli złoty będzie słabł, to inflacja będzie dalej rosła, ten kanał jest bardzo szybki. Realne wydaje się, że stopa procentowa dojdzie do 7,5 proc. Przed nami jeszcze trzy podwyżki o 50 pb lub dwie o 75 pb. Jeżeli jednak okaże się, że w jakimś sensie wygraliśmy z inflacją, to pod koniec przyszłego roku globalnie będziemy wracali do niższych stóp – dodaje Pytlarczyk.

Swoje szacunki dotyczące ruchów Rady Polityki Pieniężnej opublikowali także w czwartek analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). W ich opinii Narodowy Bank Polski może w lipcu po raz ostatni w tym cyklu podnieść stopy procentowe do 6,5 proc.

Dalsze działania RPP będą w naszej ocenie zbliżone do zmian występujących w Czechach. Prognozujemy, że inflacja będzie przekraczać 10 proc. przynajmniej do maja przyszłego roku i w takich warunkach nie spodziewamy się dyskusji o zmianie stóp. Równolegle wraz z początkiem II kwartału rozpocznie się dyskusja o obniżkach. Spodziewamy się, że RPP zacznie obniżać stopy procentowe w III kwartale 2023 r., a cykl będzie kontynuowany do 2024 r. Docelowa wysokość za dwa lata będzie istotnie wyższa niż rok przed pandemią – uważają eksperci PIE.

Dużo niepewności

Główny ekonomista Pekao podkreśla za to, że ryzyk dla zarysowanych scenariuszy makroekonomicznych jest sporo, w tym rozwój wojny w Ukrainie, zatrzymanie dostaw gazu do Europy czy brak wyczekiwanego przez rynek wyhamowania gospodarki i silnego popytu wewnętrznego.

Dla Europy najważniejszym ryzykiem jest zatrzymanie dopływu gazu. Ponadto sam konflikt zbrojny w Ukrainie – jego niekontrolowany rozwój i naruszenie pewnego rodzaju statusu quo, który obserwujemy od miesięcy może mieć nieprzewidziane reperkusje gospodarcze ocenia Pytlarczyk.

Według niego ryzykiem jest też to, że gospodarka nie będzie hamowała, a cały czas będzie się utrzymywał silny popyt.

Wtedy zobaczymy bardzo dziwne "figury", jeśli chodzi o inflację i stopy procentowe jeżeli oczekiwane spowolnienie nie przyjdzie, to będziemy mieli znacznie inną dynamikę inflacji i stóp niż obecnie zakładamy. Każdy wyczekuje spowolnienia, żeby gospodarka zrównoważyła się. Zaczynamy wchodzić w niebezpieczną trajektorię, kiedy z uwagą przyglądamy się temu, czy popyt wewnętrzny spowolni, choćby po to, żeby zrównoważyć rachunek obrotów bieżących – mówi specjalista Banku Pekao.

Damian Szymański, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl