"Stan jest poważny". Oto kto odpowiada za zadłużanie się Polski
Opozycja grzmi, że dług publiczny Polski przekroczył dwa biliony złotych, a wkrótce przekroczy też konstytucyjny próg 60 proc. PKB. Ekonomiści tłumaczą, że rząd PiS ma wielkie "zasługi" w zadłużaniu Polski, a obecna ekipa Donalda Tuska niewiele robi, by zmniejszyć deficyt. "Stojąc na krawędzi, robi krok naprzód" - ocenia ekonomista dr Sławomir Dudek.
W przyszłym roku zadłużenie Polski najprawdopodobniej przekroczy próg 60 proc. PKB. Tak mówią różne prognozy - zarówno Komisji Europejskiej, jak i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Politycy PiS wykorzystali te szacunki, by atakować rząd w kampanii wyborczej i obwiniać go o zadłużanie kraju.
Karol Nawrocki, który wygrał wybory prezydenckie z Rafałem Trzaskowskim, już w lutym krytykował obecną koalicję za nadmierne wydatki. "Rząd Donalda Tuska prowadzi nas do katastrofy i bije kolejne niechlubne rekordy. Mamy ponad 36 miliardów deficytu po dwóch miesiącach 2025 roku" - pisał. "Miały być niższe ceny w sklepach i więcej pieniędzy w portfelach, jest fala podwyżek czynszów i budżetowa katastrofa państwa" - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odcinek 6 - Analizuj, nie zgaduj - wykorzystanie danych w strategii marketingowej.
Politycy PiS uderzają w PO za deficyt. Wina Tuska?
W podobnym tonie wypowiadali się politycy PiS (Nawrocki do partii nie należy) - m.in. były premier Mateusz Morawiecki. Pod koniec maja skrytykował wstrzymanie programów inwestycyjnych dla samorządów i dużych projektów infrastrukturalnych. Stwierdził, że obecna koalicja wygenerowała trzykrotnie większy deficyt budżetowy w półtora roku niż poprzedni rząd w ciągu ośmiu lat. Podkreślił wzrost długu publicznego z 49 proc. do 59 proc. PKB.
Głos w portalu wPolityce.pl zabrał też Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista i poseł PiS. Zarzucił obecnemu rządowi drastyczne pogorszenie stanu finansów publicznych - według danych GUS w kwietniu dług publiczny przekroczył 2 biliony złotych.
Kuźmiuk punktował, że mimo dodatkowych wydatków poniesionych z tytułu pandemii Covid-19 oraz wojny w Ukrainie, wynoszących co najmniej 500 miliardów złotych, na koniec rządów PiS dług publiczny w relacji do PKB był niższy o 2 punkty procentowe w porównaniu z ostatnim rokiem rządów Platformy Obywatelskiej.
Ekonomista: to nie "dziura Domańskiego"
Zdaniem dra Sławomira Dudka, szefa Instytutu Finansów Publicznych, prawda o zadłużeniu Polski jest złożona. "Stan finansów publicznych Polski jest poważny. Mamy nadmierny deficyt, wysokie koszty obsługi długu i szybko rosnący dług publiczny, który lada moment może przekroczyć granicę 60 proc. PKB" - wskazuje w komentarzu na platformie X ekonomista.
Nie możemy jednak zapominać, że finanse publiczne są procesem dynamicznym. Ich stan jest w części wypadkową dzisiejszych decyzji obecnego rządu, ale w dużej mierze zależy też od przeszłych działań, podejmowanych przez poprzedników, od zastanego stanu finansów publicznych i tendencji "zaszytych" w przyjętych zobowiązaniach - dodaje Sławomir Dudek.
Szef IFP jasno podkreśla też, że politycy PiS nie powinni wskazywać wyłącznie na winę rządu Donalda Tuska. "To, co dzisiaj widzimy w finansach publicznych, to nie jest 'dziura Domańskiego', to jest dziura Morawieckiego, którą poprzedni rząd ukrył cynicznie w strategii zarządzania długiem i którą obecny rząd niestety utrzymuje i nawet powiększa" - komentuje.
Nie możemy zapomnieć, że to rząd Morawieckiego w perfidny sposób zepchnął finanse publiczne na krawędź spirali rosnącego długu, że to rząd Morawieckiego wpędził nas w procedurę nadmiernego deficytu. Niestety obecny rząd, stojąc na krawędzi, coraz śmielej robi krok do przodu i podąża szkodliwą dla Polski ścieżką długu ukrytą przez Morawieckiego – dodaje dr Sławomir Dudek.
Rada Towarzystwa Ekonomistów Polskich w komunikacie opublikowanym w maju zwraca uwagę na fakt, że niepokojąca praktyka omijania konstytucyjnych limitów zadłużenia poprzez wyłączanie części zobowiązań z oficjalnej definicji długu publicznego ma w Polsce długą i niechlubną tradycję. Proces ten rozpoczął się w 2009 roku, gdy rząd Platformy Obywatelskiej wyłączył z oficjalnych statystyk Krajowy Fundusz Drogowy, co spowodowało obniżenie państwowego długu publicznego do 95 proc. rzeczywistego zadłużenia sektora finansów publicznych.
W 2020 roku rząd Prawa i Sprawiedliwości kontynuował tę praktykę, wyłączając ze statystyk kolejne fundusze i programy w Banku Gospodarstwa Krajowego oraz Polskim Funduszu Rozwoju, co doprowadziło do dalszego spadku oficjalnego długu do zaledwie 80 proc. rzeczywistego zadłużenia.
Pierwsza taka sytuacja
"Obecny rząd koalicyjny wydaje nie przejmować się osiągnięciem 60,9 proc. PKB zadłużenia w 2026 r., bo w państwowym długu publicznym będzie to tylko 48,1 proc. PKB, a po przeliczeniu kursów walutowych na potrzeby limitów konstytucyjnych - zaledwie 47 proc. PKB" - czytamy w stanowisku Rady TEP.
Rada zwraca też uwagę, że Polska znajduje się obecnie na przedostatnim miejscu w Unii Europejskiej pod względem deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych, który w 2024 roku osiągnął poziom 6,6 proc. PKB - wyprzedza nas jedynie Rumunia. Podkreśla też, że nigdy wcześniej dług publiczny nie przekroczył 60 proc. PKB i że jeśli to nastąpi, konstytucyjny limit przestanie w praktyce obowiązywać, ponieważ zawsze będzie można wyłączyć z niego kolejne składowe zadłużenia.
"Rządowe scenariusze pokazują, że jeżeli nierównowaga finansów publicznych utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to dług, jak kula śnieżna, w ciągu niespełna półtorej dekady wzrośnie do 100 proc. PKB. Z kraju o umiarkowanym poziomie długu staniemy się jednym z bardziej zadłużonych krajów w UE" - dodaje Rada.
Jej zdaniem rząd kontynuuje korzystanie z tzw. równoległego budżetu stworzonego przez poprzedników. Na 2025 rok zaplanowano w funduszach ulokowanych w BGK wydatki przekraczające 155 miliardów złotych, które nie są objęte ustawą budżetową, a więc pozostają poza kontrolą parlamentu. Zadłużenie w tych funduszach przekroczyło już 400 miliardów złotych, a według projektu nowego budżetu w 2025 roku wyniesie ponad 450 miliardów złotych, a do 2028 roku wzrośnie do ponad 606 miliardów złotych.
Rada TEP zwraca uwagę na złą kondycję Narodowego Funduszu Zdrowia. "Wiele faktów wskazuje na to, że rząd w praktyce utracił kontrolę nad równowagą finansową tego funduszu" - ocenia. Według raportu "Luka finansowa systemu ochrony zdrowia w Polsce. Perspektywa 2025-2027" w budżecie NFZ w ciągu najbliższych trzech lat może zabraknąć nawet 159 miliardów złotych.
Ponure prognozy dla Polski
Eksperci agencji ratingowej Fitch przewidują, że w 2028 roku poziom zadłużenia ustabilizuje się na poziomie około 64 proc. PKB. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego będzie jeszcze gorzej, bo dług w 2030 roku wyniesie blisko 68 proc. PKB.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl