Francji grozi chaos. Premier stawia wszystko na jedną kartę
Po raz trzeci w ciągu 12 miesięcy Francja może zmienić premiera. François Bayrou podjął decyzję, która może okazać się politycznym samobójstwem. 8 września podda swój rząd wotum zaufania. To desperacka próba przełamania impasu związanego z budżetem. Francja wydaje fortunę na obsługę długu.
Decyzja 74-letniego François Bayrou ogłoszona 25 sierpnia jest zaskakująca. Tym bardziej że wynik głosowania może okazać się politycznym gwoździem do trumny premiera. Według przewidywań politologów uzyskanie poparcia będzie bardzo trudne.
Dyktatura długu publicznego we Francji
Przyczyna desperacji Bayrou tkwi w stanie finansów publicznych Francji - a ten jest bardzo zły. Na koniec pierwszego kwartału 2025 r. dług publiczny wynosił 3,3 biliona euro, czyli 114 proc. PKB. To trzeci najwyższy poziom zadłużenia w stosunku do PKB w Unii Europejskiej - gorszy tylko od Grecji (152,5 proc.) i Włoch (137,9 proc.).
Bayrou zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
Nasz kraj jest w niebezpieczeństwie. Jesteśmy na skraju nadmiernego zadłużenia - ostrzegał podczas jednej z ostatnich konferencji prasowych.
Francji kulą u nogi są poprzednie zobowiązania. W 2025 roku wyda na obsługę długu 66 miliardów euro - więcej niż na edukację czy obronę.
Rynek zareagował na decyzję premiera alergicznie. Spread 10-letnich obligacji skarbowych Francji względem referencyjnych dla rynku papierów Niemiec wzrósł z poziomu 0,69 do 0,73. Oznacza to, że Francja musi płacić więcej inwestorom skupującym jej dług. Jej przyszłe zobowiązania będą jeszcze większe. Sytuacja we Francji kładzie się też cieniem na euro.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Inaczej rozłożone akcenty". Poseł PiS reaguje na decyzję prezydenta
Bolesne cięcie wydatków dzieli Francję
Bayrou próbuje ograniczyć pętle zadłużenia i planuje przeforsować budżet na 2026 rok zakładający cięcia w wysokości 44 miliardów euro. Cel to obniżenie deficytu z 5,4 proc. PKB w 2025 roku do 4,6 proc. w 2026. Najbardziej kontrowersyjną propozycją jest zniesienie dwóch z 11 dni świątecznych. 80 proc. Francuzów jednak się na to nie zgadza.
Francja jest obecnie jedynym krajem w Europie, którego finanse publiczne nadal się pogarszają. Francuski Trybunał Obrachunkowy ostrzega, że rok 2025 jest kluczowy dla przeprowadzenia niezbędnych cięć budżetowych, a ich skala powinna być większa od planowanych przez premiera i wynieść ponad 100 miliardów euro.
Związki zawodowe nie chcą słyszeć o cięciach. Zapowiadają mobilizację i protesty przeciwko planom oszczędnościowym. Liderzy strony społecznej wzywają do strajku generalnego i połączenia sił ruchu obywatelskiego i związków zawodowych.
Macron wierzy, że Francja wciąż jest silna
Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział w środę na spotkaniu z premierem i ministrami, że kraj przetrwa kolejny kryzys. - Francja jest silnym krajem z silną gospodarką - zapewnił francuski prezydent. Macron dodał, że całkowicie popiera działania premiera. Przypomniał też, że w latach 2017-2019 Francji udało się uporządkować finanse publiczne.
W mediach już pojawiają się nazwiska następcy premiera. Wymieniani są ministrowie w rządzie Bayrou: Sebastien Lecornu (minister obrony), Gerald Darmanin (minister sprawiedliwości) i Bruno Retailleau (szef MSW). We Francji szefa rządu wyznacza prezydent, dlatego - w razie upadku gabinetu Bayrou - Macron może powierzyć misję tworzenia rządu innemu politykowi.
Politolog: Marne szanse na przetrwanie burzy
Według francuskiego politologa Lukasa Macka, szanse rządu premiera Francji, François Bayrou, na przetrwanie są niewielkie. Mało tego - niestabilna sytuacja może się utrzymać do wyborów prezydenckich, choć nie można mówić o trwałym kryzysie - ocenił ekspert Instytutu Jacques'a Delors w Paryżu w rozmowie z PAP.
Macek podkreślił, że jeśli opierać się na obecnych deklaracjach partii politycznych, to sprawy układają się na niekorzyść François Bayrou i jego rządu. Ale do głosowania, wyznaczonego na 8 września, zostają dwa tygodnie i może dojść do niespodziewanego obrotu spraw. Rząd będzie bez wątpienia próbował przekonać część partii opozycyjnych, że Francja nie potrzebuje nowego kryzysu politycznego.
Przedterminowe wybory ryzykowne dla prezydenta Macrona
Politolog nie był w stanie ocenić prawdopodobieństwa przedterminowych wyborów parlamentarnych, które oznaczałyby bardzo duże ryzyko dla prezydenta Emmanuela Macrona, w którego kompetencjach leży rozwiązanie parlamentu. W sondażach silną pozycję ma skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), podobnie jak w zeszłym roku przed przedterminowymi wyborami.
- Jednocześnie, jak widzieliśmy podczas poprzednich wyborów parlamentarnych, nadal RN ma problem z przełożeniem tej dominującej pozycji na miejsca w parlamencie i większość parlamentarną. Widzieliśmy (podczas wyborów w 2024 roku - PAP), że ważna część elektoratu wciąż jest gotowa sprzeciwić się w drugiej turze wyborowi deputowanych z tej partii – zaznaczył Macek.
Przewidzenie wyników bardzo utrudnia ordynacja wyborcza we Francji, gdzie w wyborach parlamentarnych do drugiej tury może przejść dwóch, trzech, czterech kandydatów, a różnice w liczbach uzyskanych głosów są między nimi niewielkie. Żadna partia i żaden sojusz nie mają oczywistej silnej pozycji, są duże szanse, że nowe Zgromadzenie Narodowe byłoby znów podzielone i trudno byłoby w nim zbudować większość - podsumował rozmówca PAP.
Zapytany o możliwość trwania kryzysu politycznego we Francji aż do wyborów prezydenckich w 2027 roku, Macek ocenił, że nie można mówić o "permanentnym kryzysie", a raczej o "powtarzającym się kryzysie".
- To znaczy, że są okresy otwartego kryzysu, z dymisją rządu, a potem nowe etapy dla (kolejnych - PAP) gabinetów. Faktem jest, że rząd Bayrou zaczął działać, a byli tacy, którzy sądzili, że będzie zupełnie efemeryczny. Zobaczymy, jak to się skończy, ale, tak czy inaczej, François Bayrou zdołał ustabilizować trochę sytuację - przypomniał ekspert.
Taka sytuacja może się powtórzyć. Do następnych wyborów prezydenckich będziemy mieli niestabilną sytuację, a także strategie partyjne, które będą podporządkowane celowi stworzenia najkorzystniejszej dla danej partii sytuacji pod kątem wyborów prezydenckich w 2027 roku - powiedział Macek. Nie można jednak mówić o permanentnym kryzysie politycznym we Francji.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl