Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. KBB
|

Inflacja – co warto o niej wiedzieć w 2021 roku?

5
Podziel się:

Inflacja nie schodzi z ust Polaków po tym, gdy wskaźnik wzrostu cen w krajowej gospodarce zaczął osiągać w skali miesięcznej poziom kroczący. Przed przyłączeniem się do ogólnej paniki warto jednak poznać kilka podstawowych faktów na temat tego zjawiska ekonomicznego. Co ma wpływ na inflację na przełomie 2021 i 2022 roku? Jakimi narzędziami zwalczania jej gwałtownego wzrostu dysponuje państwo?

Inflacja – co warto o niej wiedzieć w 2021 roku?
Inflacja - najbardziej dotyka nas wzrost cen żywności (money.pl, Rafał Parczewski)
  • Inflacja to naturalny proces ekonomiczny. Mierzące ją wskaźniki wzrostu cen informują o średnich zmianach cen konsumpcyjnych towarów i usług.
  • Średniookresowy cel inflacyjny od lat ustalony jest przez Radę Polityki Pieniężnej na poziomie 2,5% z możliwością odchylenia o 1 pkt proc. Większe średnioroczne wskazania mogą oznaczać problemy dla gospodarki.
  • Wysoka inflacja oznacza znaczne obniżenie siły nabywczej pieniądza. Pracownicy na myśl o wzroście cen nakładają na pracodawców presję płacową, a za podwyżkami pensji idzie również wzrost cen towarów i usług.
  • Największy wpływ na rosnącą inflację mają obecnie ceny paliwa i energii, znacznie wyższe niż przed rokiem. Rok do roku rosną również ceny żywności.
  • Wielu ekonomistów oskarża Narodowy Bank Polski o zbyt łagodną retorykę względem stóp procentowych i nawołuje RPP do aktywnego zwalczania inflacji w perspektywie krótkoterminowej.

Co to jest inflacja?

Inflacja to proces zmiany cen w obrębie gospodarki. Mierzy się ją przy pomocy wskaźników wzrostu cen. W Polsce informacje na temat inflacji w ujęciu miesięcznym, kwartalnym, półrocznym i rocznym podaje Główny Urząd Statystyczny. Korzysta przy tym ze wskaźnika cen konsumpcyjnych (CPI, Consumer Price Index), którego metodologia zakłada rokroczne tworzenie jednolitego koszyka konsumpcyjnego, mającego odzwierciedlać wydatki przeciętnego polskiego gospodarstwa domowego na przestrzeni roku.

Mówiąc o inflacji, warto zapoznać się z podstawowymi określeniami używanymi w naukach ekonomicznych. Odnoszą się one do tempa wzrostu cen. Inflacja, z którą mieliśmy do czynienia przez kilkanaście ostatnich lat, nazywana jest pełzającą. Kiedy roczne wskazania przekroczą 5 proc., ekonomiści zaczynają mówić o inflacji kroczącej.

Galopująca zaczyna się powyżej 10 proc., a osławiona hiperinflacja musi mieć trzy cyfry. Obawy przed powtórką z Wenezueli, Zimbabwe czy powojennych Węgier trudno więc traktować obecnie poważnie.

Jak mierzy się inflację w Polsce?

Oczywiście nie wszystkie wydatki mają przy mierzeniu inflacji jednakową wagę. Dzieli się je na 12 kategorii, a w ich obrębie około 340 grup. Przez ostatnią dekadę w statystykach liczonych przez GUS żywność i napoje bezalkoholowe odpowiadały przykładowo za około 25 proc. koszyka, użytkowanie mieszkania i nośniki energii za około 20-21 proc., a wydatki na odzież i obuwie albo zdrowie po około 5 proc.. Podobnie działa to w przypadku bardziej szczegółowych grup, gdzie ceny mleka lub pieczywa mają na wskaźnik CPI znacznie wyższy wpływ niż udział 0,01 proc. mięsa cielęcego czy owoców morza.

Jak większość ujęć statystycznych, inflacja nie obrazuje oczywiście pełnego stanu kosztów utrzymania gospodarstw domowych. Mimo wielu prób statystykom nie udało się jeszcze stworzyć miarodajnego wskaźnika kosztów życia (CoLI, Cost of Living Index). Stąd inflacja postrzegana przez konsumentów bywa często większa niż w rzeczywistości, gdyż mają oni tendencję do zwracania uwagi przede wszystkim na ceny tych produktów i usług, które drastycznie drożeją. Dodatkowo faktyczny koszyk zakupowy zawsze różnił będzie się od przeciętnego.

Także do badania stanu gospodarki wykorzystuje się znacznie więcej narzędzi. Oprócz najbardziej medialnego produktu krajowego brutto (PKB), należy w tym miejscu napomknąć o wskaźniku cen producentów (PPI, Producer Price Index). Bywa on zwiastunem trendów w cenach konsumpcyjnych. Jak wpływać może na nie inflacja?

Pozytywne i negatywne oddziaływanie inflacji

W rozwiniętej gospodarce pełzająca inflacja jest zjawiskiem naturalnym i do pewnego stopnia korzystnym. W przypadku długotrwałego zmniejszania się cen konsumpcyjnych, co określa się mianem deflacji, mniejsze zyski z działalności gospodarczej doprowadzają do zastoju w sektorze przedsiębiorstw, zmniejszenia nakładów inwestycyjnych, a także wzrostu bezrobocia.

Dlatego też ustalony przez Radę Polityki Pieniężnej cel inflacyjny na poziomie 2,5 proc. (z możliwym odchyleniem o 1 pkt proc. w dowolną ze stron) ma zapewniać opłacalność inwestycji oraz wzrost zarobków i płac wynikający z większej produktywności gospodarki, przy jednoczesnym utrzymaniu zdrowej siły nabywczej pieniądza.

Co dzieje się w momencie, gdy inflacji nie udaje utrzymać się w ryzach? Negatywne aspekty tego zjawiska często opisuje się obrazowymi i drastycznymi metaforami, mówiąc o galopujących cenach, koszcie zdartych zelówek (zużytych na wędrówki w poszukiwaniu mniejszych cen) czy wydatkach na codzienne zmiany karty dań (co grozić ma restauracjom, zmuszonym do codziennej modyfikacji menu). Spojrzenie na efekty szybko rosnącej inflacji może być jednak bardziej przyziemne.

Inflacja to drożyzna i topniejące oszczędności

Problem z inflacją zaczyna się wówczas, gdy za jej szybkim wzrostem nie nadążają płace pracowników oraz produktywność przedsiębiorstw. Dotychczasowy dochód nie wystarcza na konsumpcję towarów i usług na dotychczasowym poziomie. Konsumenci zaczynają więc odczuwać tak zwaną drożyznę, nawet jeżeli z wymienionych wyżej powodów rzeczywista inflacja niekoniecznie jest tak wysoka, jak odczuwalna. Dotyka to przede wszystkim najmniej zarabiającą część społeczeństwa, która za te same pieniądze nie jest w stanie wyżyć i zwyczajnie ubożeje.

Wzrost inflacji boleśnie odbija się na stopie życiowej klasy niższej oraz wielu przedstawicieli klasy średniej. Dla osób posiadających oszczędności oznacza z kolei szybkie topnienie odłożonych pieniędzy. Reakcją na ten fakt jest lokowanie zgromadzonych środków w dobrach, które nie tracą szybko na wartości. Oznacza to popyt znacznie przekraczający podaż, co może odbić się na życiu codziennym milionów ludzi.

Najlepszym przykładem będą tu ceny nieruchomości, które powszechnie uważane są za bezpieczną lokatę kapitału na czasy kryzysu. Przy niewielkim w stosunku do zapotrzebowania dopływie nowych mieszkań w górę idą także koszty najmu, jako że mnóstwo nieruchomości nabywanych jest nie w celach mieszkaniowych, lecz inwestycyjnych.

Presja płacowa nakręca inflacyjną spiralę płacowo-cenową

Jeżeli przekonanie o drożyźnie połączy się z powszechnym brakiem rąk do pracy, nawet w przypadkowo nisko wykwalifikowanych pracowników może rozpocząć się presja płacowa. Większych zarobków oczekiwali będą również lepiej zarabiający specjaliści, ponieważ obok odczuwanej drożyzny pojawi się niepokój o topniejące oszczędności i przewidywanie obniżenia poziomu życia. Ma to charakter samospełniającej się przepowiedni – ludzie spodziewają się wzrostu cen, zatem masowo żądają większych zarobków, a spełnienie tych postulatów w takiej skali wymusza na przedsiębiorstwach bardziej restrykcyjną strategię cenową.

Czemu spirala płacowo-cenowa jest zjawiskiem negatywnym? Chociaż powszechny wzrost wynagrodzeń brzmi dobrze, może on utrwalić inflację na wysokim poziomie. Problemem stają się bowiem nie pojedyncze zmiany w koszcie pracy oraz cenach, lecz rokroczne skoki. Presja płacowa jest jednocześnie tym groźniejsza, im większej liczby pracowników dotyczy. Przed poddaniem się powszechnej panice inflacyjnej warto więc wiedzieć, co w danym momencie ją powoduje.

Jakie czynniki wpływają na inflację?

Szybki wzrost inflacji nie jest zjawiskiem jednorodnym, mającym zawsze te same przyczyny. Co wymienia się wśród klasycznych powodów rosnącej inflacji?

Do czynników sprzyjających osłabieniu siły nabywczej pieniądza należy:

  • drukowanie pieniędzy (czyli zwiększanie podaży przez emisję banku centralnego lub kreowanie pieniędzy przez banki komercyjne),
  • wzrost cen surowców kluczowych dla produkcji towarów i świadczenia usług,
  • nagły wzrost popytu na produkty i usługi, za którym nie nadąża ich podaż,
  • zbyt duży napływ kapitału inwestycyjnego lub konsumpcyjnego w stosunku do możliwości gospodarki,
  • nieproporcjonalny wzrost płac w stosunku do wydajności,
  • polityka monetarna oraz budżetowa państwa.

Przyczyny inflacji każdorazowo należy oceniać w odniesieniu do aktualnej sytuacji na rynku. Wśród czynników wpływających na obecny wzrost cen konsumpcyjnych ekonomiści wymieniają przede wszystkim rosnące ceny paliw, energii oraz żywności. We wrześniu 2021 roku za baryłkę ropy na światowych rynkach trzeba było zapłacić najwięcej od trzech lat. Kryzys klimatyczny przekłada się z kolei na wyższy koszt żywności, do czego dokłada się zapaść na rynkach nawozów sztucznych.

Co z pozostałymi czynnikami? Dużo zależy do tego, jak pesymistycznie na przyszłość patrzy analityk ekonomiczny. O ile podaż wielu produktów i usług powinna zacząć wracać do normy po odbudowaniu łańcuchów dostaw zerwanych przez koronawirusowe lockdowny, można mieć wiele wątpliwości względem niekontrolowanej spirali płacowo-cenowej oraz polityki budżetowej i monetarnej państwa. Są jednak instrumenty, którymi inflację można zwalczać.

Walka z inflacją zaczyna się od stóp procentowych

Podstawową metodą zwalczania inflacji jest podnoszenie stóp procentowych. Ogranicza to do pewnego stopnia chęć pożyczania pieniędzy, zarówno na cele konsumpcyjne, jak i inwestycyjne. Przy wyższych stopach procentowych wzrasta też oprocentowanie kont oszczędnościowych i lokat, co również blokuje dopływ nowych pieniędzy na rynek. Jest to także wyraźny sygnał dla rynku, że państwu zależy na walce z inflacją znacznie bardziej, niż na pobudzaniu inwestycji i konsumpcji.

RPP nie podnosi jednak drastycznie stóp procentowych. Ich obniżanie wiązało się w ostatnim czasie z chęcią pobudzenia gospodarki po pandemicznej recesji. Trwałość ożywienia na tym polu nie jest zaś pewna, jako że ekonomiści Narodowego Banku Polskiego nie są w stanie przewidzieć reperkusji kolejnych fal koronawirusa. Stąd gołębia retoryka prezesa banku centralnego, który od miesięcy zapowiada delikatne podejście do tematu. Podniesienie stóp procentowych z 0,1 do 0,5 proc. to i tak znaczący postęp względem wcześniejszych zapowiedzi, ale propozycje niektórych członków RPP zakładały błyskawiczny wzrost nawet do 2 proc.

Wielu ekonomistów przekonuje, że potrzebne są zdecydowane decyzje. W apelu byłych prezesów NBP padły słowa o konstytucyjnej odpowiedzialności za stabilność pieniądza. Nie zabrakło jednak miejsca także na argumenty ekonomiczne, wśród których chęć krótkoterminowej walki z kroczącą inflacją oraz strach przed spiralą płacowo-cenową przeważają nad obawami o ewentualne spowolnienie inwestycji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(5)
Janek
2 lata temu
Bla, bla bla...nie można po prostu krócej napisać: Unia rozdawała dodrukowane pieniądze a teraz trzeba wszystko spłacić i to jest główny powód inflacji.
historyk
3 lata temu
Z historii wyciągając wnioski- bedzie tylko gorzej, czyli drożyzna,kolejny kryzys i dla wielu bieda
bobik55
3 lata temu
Inflacja ? - to mały problem- trzeba zatrudnić Balcerowicza i on ją zatrzyma, a później mu powiedzieć ---"Balcerowicz musi odejść".
Płacz
3 lata temu
Mamy wszystko: - drukowanie pieniędzy (czyli zwiększanie podaży przez emisję banku centralnego lub kreowanie pieniędzy przez banki komercyjne), - wzrost cen surowców kluczowych dla produkcji towarów i świadczenia usług, nagły wzrost popytu na produkty i usługi, za którym nie nadąża ich podaż, - zbyt duży napływ kapitału inwestycyjnego lub konsumpcyjnego w stosunku do możliwości gospodarki, - nieproporcjonalny wzrost płac w stosunku do wydajności, polityka monetarna oraz budżetowa państwa. Jak nie podniosą od razu, to będą musieli podnieść później. No i zacznie się płacz, że mieszkania straciły na wartości a kredyty trzeba spłacać.... To już chyba było....
kamil
3 lata temu
Inflacja w Polsce najwyższa od 20 lat, w Niemczech od założenia Bundesrepublik w 1949, w USA od II Wojny Światowej, to wszystko wina wszechmocnego Kaczyńskiego