Eskalacja konfliktu między na linii Izrael-Iran ma swoje podłoże w zaognionych od dziesiątek lat stosunkach między oboma państwami. Przed 1979 rokiem, a więc islamską rewolucją w Iranie, która doprowadziła do obalenia prozachodniego szacha Mohammada Rezy Pahlawiego, oba kraje utrzymywały silne partnerstwo, jakkolwiek nierealistycznie to dziś wybrzmiewa.
Izrael i Iran. Korzenie konfliktu
Rewolucja islamska w Iranie oznaczała punkt zwrotny w relacjach Izrael-Iran. Nowe irańskie przywództwo, pod wodzą ajatollaha Chomeiniego, przyjęło zdecydowanie antyizraelskie stanowisko, stając się zaciętym wrogiem Tel Aviwu. Teheran rozpoczął wieloletni proces wspierania Hamasu, bojówek Hezbollahu i rebeliantów Huti.
Napięcia między Izraelem a Iranem narastały przez lata, często manifestując się poprzez konflikty zastępcze i operacje tajne. Ostatnie kilkanaście miesięcy to już pełzający konflikt wojenny. Sytuacja zaostrzyła się w październiku 2023 roku, po zaatakowaniu Izraela przez Hamas. Skutkiem niezakończonego do dziś konfliktu (mimo krótkotrwałego zawieszenia broni) jest zrujnowana Strefa Gazy. Iran udzielił wsparcia Hamasowi, a także Hezbollahowi, wobec którego Izrael dokonał uderzenia jesienią 2024 roku. Pod koniec listopada doszło do zawieszenia broni - wspierany przez Iran Hezbollah opuścił pogranicze libańsko-izraelskie, a wojska IDF wycofały się z zajętych ziem Libanu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przed atakiem Izraela na Iran 13 czerwca oba kraje atakowały się nawzajem już w 2024 rok. Wtedy Iran wypuścił setki dronów i rakiet na Izrael po tym, jak Tel Aviw zbombardował budynki dyplomatyczne Iranu w Syrii. Pokaz siły nad izraelskim niebem dała wówczas tzw. Żelazna Kopuła, system obrony przeciwrakietowej krótkiego zasięgu, który przepuścił tylko pojedyncze pociski.
Nuklearna kość niezgody
Decydującym ogniwem w sporze pozostają ambicje nuklearne Iranu, które Izrael postrzega jako bezpośrednie zagrożenie dla swojego istnienia. W niedawnym orędziu premier Benjaminowi Netanjahu przyznał, że zgromadzone zapasy wzbogaconego uranu pozwolą Teheranowi w krótkim czasie na stworzenie 9 bomb jądrowych. Podobną ocenę wydała Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), która w raporcie przyznała, że irańskie zapasy uranu o czystości 60 proc. wzrosły już do 408 kilogramów.
Premier Izraela uzasadnił ataki z 13 czerwca tym, że broń jądrowa, którą Iran mógłby stworzyć w rok, a nawet szybciej, zostanie wymierzona w jego kraj. Stąd podjął decyzję o uderzeniu prewencyjnym, między innymi w ośrodek w Natanz. Iran potwierdził, że ataku Izraela zniszczeniu uległa naziemna część zakładu wzbogacania paliwa, w którym magazynowano wzbogacony do 60 proc. uran.
W ocenie Politico, Izrael wysyła też sygnał do Irańczyków o dobrym czasie na obalenie reżimu ajatollahów. "Obalenie lub przynajmniej poważne osłabienie reżimu irańskiego jest również czymś, co Izrael prawdopodobnie może zrobić samodzielnie. Niekoniecznie potrzebuje amerykańskiej pomocy w ofensywie" - ocenia Politico.
Syn obalonego szacha: Reżim jest słaby. Odzyskacie Iran
Behnam Ben Taleblu, dyrektor Fundacji Obrony Demokracji (FDD) w Waszyngtonie zauważył, że izraelskie ataki wykraczały poza samą infrastrukturę atomową i rakietową, i były wymierzone w irańskie dowództwo. Jego zdaniem eliminacja elity irańskiego dowództwa i programu atomowego nie można "zdefiniować jako przeciwdziałania rozprzestrzenianiu broni".
"Ale reżim jest słaby i podzielony. Może upaść. Jak powiedziałem moim rodakom: Iran jest wasz i wy go odzyskacie. Jestem z wami. Bądźcie silni, a wygramy. Powiedziałem wojsku, policji i siłom bezpieczeństwa: oderwijcie się od reżimu. Szanujcie przysięgę każdego honorowego żołnierza. Dołączcie do ludu" - napisał w serwisie X Cyrus Reza Pahlavi, syn obalonego w 1979 roku przez ajatollahów szacha Iranu.
Politico przypomina, że sam premier Izraela zwrócił się do Irańczyków, by obalili władzę w Teheranie. Zaznaczył, że - choć Iran jest bliski stworzenia bomb atomowych - reżim "nigdy nie był słabszy", a Izrael "toruje drogę do osiągnięcia wolności". Jest jednak mało prawdopodobne, by - nawet przy militarnej przewadze technologicznej - Izraelowi udało się obalić władze w Teheranie, nie mając wsparcia USA.
Izrael uderzał już na ośrodki jądrowe w Iraku i Syrii
Jonathan Panikoff, były oficer wywiadu USA, ostrzegł, że choćby reżim ajatollahów został obalony, to zmiana władzy w Teheranie wcale nie musi doprowadzić do pojawienia się lepszej dla Izraela i samych Irańczyków władzy. "Iranem rzeczywiście rządzi straszna autokracja, która podkopała rozwój kraju i ogromnie skrzywdziła własny naród. Ale historia mówi nam, że zawsze może być gorzej" - podkreślił w analizie dla Atlantic Council.
Bloomberg przypomina, że wyprzedzający ruch Izraela to nie pierwsze takie uderzenie mające zatrzymać program atomowy nieprzyjaznego mu państwa. Agencja podkreśla, że Izrael zrobił to samo w 1981 roku, uderzając w ośrodek nuklearny Osirak pod Bagdadem, tworzony przez rząd Saddama Husajna. Podobne uderzenie nastąpiło w 2007 roku na obiekt w Syrii, gdzie miał powstawać domniemany ośrodek atomowy.
Szef MAEA Rafael Grossi podkreślił w oświadczeniu, że "obiekty nuklearne nigdy nie powinny być atakowane". "Takie ataki mają poważne implikacje dla bezpieczeństwa jądrowego, ochrony i zabezpieczeń, a także regionalnego i międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa" - podkreślił.
Teraz powstało ryzyko, że na rynku ropy wystąpi szok podażowy, co doprowadzi do wzrostu cen i pobudzi globalną inflację. A to pokrzyżuje plany bankom centralnym co do dalszych obniżek stóp procentowych - twierdzi Bloomberg. Teraz banki centralne mają inny problem: wojna na Bliskim Wchodzie może spowodować wzrost cen energii, co doprowadzi do wzrostu inflacji.
"Rynki finansowe zawsze niezwykle szybko uwzględniają w cenach strach geopolityczny, ale mają tendencję do równie szybkiego dyskontowania go, co powoduje, że premia za ryzyko szybko maleje" – mówi Michael Brown, starszy strateg ds. badań w Pepperstone, cytowany przez serwis Market Watch.
opracowanie Bartłomieji Chudy, dziennikarz money.pl