Opłata za smartfony. Eksperci: zapłacimy więcej. Rząd się broni
Od 1 stycznia 2026 r. zacznie obowiązywać rozszerzona opłata reprograficzna obejmująca nowoczesny sprzęt elektroniczny. Rząd przekonuje, że nie zapłacą jej konsumenci, jednak eksperci wskazują, że koszt zostanie ukryty w cenach urządzeń - podaje farmer.pl.
1 stycznia 2026 r. w Polsce zacznie obowiązywać znowelizowana opłata reprograficzna. To mechanizm prawny funkcjonujący od lat 90., który teraz zostanie znacząco rozszerzony. Jego celem ma być — jak wskazuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego — "rekompensata uczciwej kultury", czyli wynagrodzenie dla twórców za legalne prywatne kopiowanie utworów na urządzeniach elektronicznych.
Resort podkreśla, że nie jest to podatek, ponieważ środki nie trafią do budżetu państwa, lecz do organizacji reprezentujących autorów. W praktyce jednak nowa opłata oznacza wzrost kosztów po stronie producentów sprzętu, którzy będą zobowiązani do odprowadzania dodatkowych 1–4 proc. wartości sprzedawanego urządzenia.
"Tych kosztów nie ponoszą konsumenci"
Minister kultury Marta Cienkowska zapewnia, że "tych kosztów nie ponoszą konsumenci", lecz producenci. Jak przekonuje, to jedynie około jeden procent marży, który "nie powinien" wpłynąć na ceny detaliczne. Jednak — jak wskazują prawnicy rynku cyfrowego i ekonomiści — w realiach rynku elektroniki takie założenie jest trudne do utrzymania.
"Na tym powinno się skupić nasze pokolenie". Czego uczyć dzieci w kwestii pieniędzy
Sektor elektroniki użytkowej charakteryzuje się niskimi marżami i bardzo silną konkurencją cenową. W takich warunkach dodatkowe obciążenia rzadko pozostają po stronie producentów. Zazwyczaj są one przenoszone na końcowego odbiorcę w postaci wyższej ceny produktu.
Eksperci zwracają uwagę, że podwyżki wcale nie muszą ograniczyć się wyłącznie do wysokości samej opłaty. Moment regulacyjnej zmiany bywa wykorzystywany do szerszych korekt cenników, tłumaczonych koniecznością "dostosowania do nowych przepisów" - podaje farmer.pl.
Konsument nie ma przy tym możliwości sprawdzenia, jaka część wzrostu ceny wynika bezpośrednio z opłaty reprograficznej, a jaka z decyzji handlowych producenta lub dystrybutora.
Zmiana bez ustawy, efekt jak podatek
Co istotne, rozszerzona opłata reprograficzna nie zostanie wprowadzona ustawą. Wystarczy zmiana rozporządzenia ministra kultury — szybka i niewymagająca pełnej ścieżki legislacyjnej. Choć rząd konsekwentnie unika określenia "podatek", mechanizm działania nowej opłaty przypomina klasyczne obciążenie pośrednie, które zostaje wliczone w cenę towaru.
W efekcie konsumenci nie zobaczą nowej opłaty na paragonach. Będzie ona ukryta w finalnej cenie urządzeń elektronicznych — dokładnie tak, jak dzieje się to w przypadku innych kosztów przerzucanych na klienta końcowego.
Według założeń system ma przynieść twórcom około 200 mln zł rocznie.
Źródło: farmer.pl