Amerykanie zaatakowali Iran, dołączając tym samym do wojny prowadzonej przez Izrael z ajatollahami. Sześć bombowców B-2 zrzuciło 12 bomb na Fordo i Natanz, a 30 rakiet Tomahawk spadło na cele w Natanz i Isfahanie. W tych miejscach znajdują się irańskie zakłady nuklearne.
Nawet 60 milionów dolarów w powietrzu
W trakcie dzisiejszego ataku Stany Zjednoczone wystrzeliły 30 rakiet manewrujących Tomahawk, z których każda kosztuje około 2 miliony dolarów. Łączny koszt tej części operacji mógł sięgnąć zatem 60 mln dol. Nie wiemy, z jakiej konkretnie wersji skorzystała US Army. Dla porównania jeden czołg Abrams M1 kosztuje około 10 mln dol.
Według dostępnych informacji w uderzeniu wykorzystano także inne precyzyjne środki rażenia, w tym ciężkie bomby penetrujące. To jednak salwa 30 Tomahawków stanowiła trzon ofensywy i była kluczowym elementem uderzenia na cele w Iranie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump lubi Tomahawki
To nie pierwszy raz, kiedy administracja Donalda Trumpa zdecydowała się na atak z wykorzystaniem rakiet Tomahawk. W kwietniu 2017 roku dwa amerykańskie niszczyciele - USS Porter i USS Ross - operujące na Morzu Śródziemnym, przeprowadziły nocny atak rakietowy na cele w Syrii. Wystrzelone przez nie 59 pocisków Tomahawk przeleciały na niskim pułapie, zaledwie około stu metrów nad ziemią, i trafiły w bazę lotniczą Szajrat. To właśnie z niej miał wystartować samolot odpowiedzialny za atak chemiczny na cywilów w Chan Szajchun.
Jak powstał Tomahawk?
Skąd wziął się Tomahawk? Geneza tego pocisku sięga traktatu rozbrojeniowego SALT I i amerykańskiego pomysłu na to, jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Ponieważ układ SALT I wprowadzał ograniczenia dotyczące liczby posiadanych przez obie strony rakiet strategicznych, Amerykanie wpadli na pomysł, jak obejść te restrykcje. Postanowili opracować coś, czego porozumienie nie obejmowało, a co będzie zdolne do przenoszenia głowicy jądrowej równie skutecznie jak objęte traktatem rakiety.
Skrzydlaty pocisk z lat 80.
Jak wyjaśniał serwis tech.wp.pl, rozwiązaniem okazał się powrót do starej koncepcji przetestowanej jeszcze przez III Rzeszę na rakietach V1. Zdecydowano się opracować skrzydlaty pocisk napędzany - jak samolot - silnikiem odrzutowym. Nie była to militarna nowość, jednak atutem pocisku opracowanego przez koncern General Dynamics (obecnie Tomahawki produkuje Raytheon) miał być precyzyjny układ naprowadzania.