Jego firma tworzy system antydronowy. Zdradza cenę ochrony granicy
Budowa skutecznego systemu antydronowego na całej wschodniej granicy może potrwać nawet trzy lata. A koszt może wynieść od 1 mld zł wzwyż - ocenia w rozmowie z money.pl Zygmunt Rafał Trzaskowski, prezes spółki Hertz New Technologies, która rozwija system Hawk.
Ostatnie wydarzenia związane z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej jasno pokazują, że systemy antydronowe są koniecznością. Bo zmienił się sposób prowadzenia działań wojennych.
Zakup systemów antydronowych wymaga decyzji MON i MSWiA
Przedstawiciele Polskiego Holdingu Obronnego (PHO) zapewniają, jest on w stanie odpowiedzieć na zapotrzebowanie państwa w tym obszarze, ponieważ eksperci przez ostatni rok analizowali istniejące systemy antydronowe, które już są przetestowane, kompletne i co najważniejsze - skuteczne. Pozytywnie oceniają też zapowiedzi związane z zakupem nowych systemów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy rząd poradził sobie z nalotem dronów? Zapytaliśmy posłów
- Tak naprawdę na rynku mamy obecnie trzy poważne systemy antydronowe, w tym tylko jeden w całości rodzimej produkcji, z polskim radarem i kodami źródłowymi czyli APS - Advanced Protection Systems, z którym Polski Holding Obronny współpracuje. Ten system jest najbardziej zaawansowany, pozwala na wczesne wykrycie i identyfikację każdego drona - bez znaczenia jakiej jest wielkości, z której technologii komunikacji korzysta i jaką ma trajektorię lotu - mówi money.pl Paweł Czachowski, prezes Polskiego Holdingu Obronnego.
Tłumaczy, że systemy APS neutralizują drony z wykorzystaniem automatycznego zakłócania łączności tzw. jammingu, bazują też na algorytmach uczenia maszynowego, żeby klasyfikować i rozróżniać poszczególne obiekty w przyszłości. - Mamy w Polsce prawdziwą "perłę", docenioną na całym świecie - uważa Czachowski.
Przedstawiciele PHO tłumaczą, że zakup systemów antydronowych przez państwo wymaga nie tylko decyzji MSWiA, ale też zmian w porozumieniu z MON. Biorąc jednak pod uwagę rozwój sytuacji na wschodniej flance NATO, można założyć, że decyzje na poziomie politycznym zostaną podjęte w najbliższej przyszłości.
- Nie mamy wątpliwości, że o te kontrakty będą ubiegały się różne podmioty - mówi Czachowski.
Prezes Polskiego Holdingu Obronnego wskazuje, że systemy APS-u chronią już przestrzeń powietrzną Ukrainy czy Bliskiego Wschodu.
- Zatem zostały przetestowane w najbardziej wymagających warunkach bojowych. Poza tym, na te rozwiązania, wykorzystując je do ochrony obiektów krytycznych, zdecydowano się w ponad 20 europejskich krajach, a ostatnio podpisano także porozumienia z NATO i rządem Litwy. Zresztą stoimy na tym samym stanowisku, co Ministerstwo Aktywów Państwowych, że musimy zadbać o pełną kontrolę nad łańcuchem dostaw i korzystać z kluczowych kompetencji technologicznych o polskim rodowodzie - mówi szef holdingu.
Ile może kosztować system antydronowy? Prezes Hertz wskazuje kwotę
Zygmunt Rafał Trzaskowski, prezes zielonogórskiej spółki Hertz New Technologies, która od 15 lat rozwija system antydronowy, w rozmowie z money.pl przyznaje, że ostatnie wydarzenia pokazały, jakie są potrzeby.
- Służby wojskowe oraz cywilne zadziałały prawidłowo i obyło się bez strat w ludziach. Mimo to wciąż pozostaje pytanie, czy jako kraj jesteśmy przygotowani, aby skutecznie bronić się przed atakiem dużo większej liczby bezzałogowców, nie tylko wabików, ale także dronów uzbrojonych, które mogą wyrządzić wielomilionowe straty w infrastrukturze krytycznej, sprzęcie wojskowym, a przede wszystkim narazić życie ludzi - wskazuje.
Bez nowoczesnych systemów antydronowych opartych na wielosensorowej detekcji oraz wielopoziomowej neutralizacji, obrona przed wojskowymi bezzałogowcami jest w zasadzie niemożliwa. Im więcej będziemy ich mieli w Polsce, a zwłaszcza na polskiej granicy, tym lepiej dla nas wszystkich. Najlepiej byłoby zacząć natychmiast, ponieważ budowa skutecznego systemu antydronowego na całej wschodniej granicy może potrwać nawet trzy lata, a koszt, w zależności od zaawansowania systemu, może wynieść od 1 mld zł wzwyż - ocenia Zygmunt Rafał Trzaskowski.
Zapewnia, że system opracowany w Zielonej Górze jest w stanie spełnić oczekiwania. - Nasz system antydronowy HAWK wykrywa wszystko, co rusza się w powietrzu i potrafi to zidentyfikować, sklasyfikować. Jest skuteczny jako ochrona zarówno przed pojedynczym dronem, jak i rojem dronów - mówi prezes Hertz.
- Oprócz zidentyfikowania bezzałogowców, może je także neutralizować w czasie lotu zarówno metodą - softkill, jak i hardkill. O jego wysokiej skuteczności świadczą dotychczasowe doświadczenia m.in. straży granicznej, policji, lotnisk, także żołnierzy ukraińskich, ale także podpisana w ubiegłym tygodniu podczas MSP w Kielcach umowa o współpracy w zakresie dostaw wojskowych systemów antydronowych pomiędzy Hertz Systems a PGZ - podkreśla Trzaskowski. Dodaje też, że zagrożenie wynikające ze stosowania dronów na polu bitwy nie jest dla ekspertów zaskoczeniem. - To zagrożenie dało się przewidzieć już dekadę temu. Prace nad rozwiązaniami dedykowanymi do zwalczania bezzałogowców rozpoczęliśmy w naszej firmie już w 2015 roku - wskazuje.
NATO uruchamia Wschodnią Straż
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony miało miejsce w nocy z 9 na 10 września. Obiekty zostały zestrzelone przez polskie wojsko. W odpowiedzi władze w Warszawie przeprowadziły nadzwyczajne posiedzenia oraz konsultacje z NATO. Światowi przywódcy określili wydarzenie jako bezprecedensową prowokację ze strony Moskwy i wyrazili solidarność z Polską.
W piątek, 12 września, NATO poinformowało, że uruchamia Wschodnią Straż (ang. Eastern Sentry), czyli zestaw działań, dzięki którym wschodnia flanka ma być lepiej chroniona. Do misji zostaną do niej użyte siły sojuszników, w tym Danii, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych.
Państwa Sojuszu już rozpoczęły ogłaszanie rozmieszczenia sił i zdolności dla Wschodniej Straży. Dania dostarczy dwa myśliwce F-16 i fregatę przeciwlotniczą, Francja trzy myśliwce Rafale, a Niemcy cztery Eurofightery. Wielka Brytania również wyraziła gotowość do udzielenia wsparcia. Te i inne siły wzmocnią już obecne na wschodniej flance.
Drony nad Polską poruszyły świat
Kwestia naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej została szeroko odnotowana przez światowe media. W największym stopniu w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Włoszech. Zagraniczni dziennikarze przedstawiali wydarzenie jako istotny test dla USA i całego sojuszu atlantyckiego. W publikacjach częściej niż polskiego prezydenta czy ministra obrony narodowej wymieniano Donalda Trumpa, choć rzadziej niż premiera Donalda Tuska.
Media międzynarodowe jednoznacznie wskazywały Rosję jako agresora. Decyzję Moskwy interpretowano jako test reakcji NATO i Stanów Zjednoczonych. Komentatorzy podkreślali rolę Polski jako państwa przyfrontowego, stojącego na pierwszej linii bezpieczeństwa europejskiego. Zwracano uwagę na położenie geograficzne kraju, graniczącego zarówno z Rosją, jak i Białorusią.
Krytyka reakcji USA
W amerykańskich mediach narastała krytyka wobec administracji USA za zbyt powolną reakcję na prowokację. Generał Ben Hodges określił brak natychmiastowej odpowiedzi ze strony Waszyngtonu jako rozczarowujący sygnał. Komentatorzy sugerowali, że Rosja wykorzystuje postrzeganą słabość polityczną Stanów Zjednoczonych do dalszych prowokacji. Donald Trump pojawiał się w co czwartym artykule dotyczącym incydentu, stając się najczęściej wymienianym politykiem zachodniego świata w tym kontekście - wynika z analizy Instytutu Monitorowania Mediów.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl