Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. AKL
|
aktualizacja

John King z CNN i jego Magic Wall gwiazdami relacji wyborczej w USA [OPINIA]

0
Podziel się:

John King i jego Magic Wall to gwiazdy tegorocznych wyborów prezydenckich w USA. King wyliczał, wyjaśniał, pokazywał prawdopodobne scenariusze, jak mogą rozłożyć się elektorskie głosy z poszczególnych stanów.

John King z CNN i jego Magic Wall gwiazdami relacji wyborczej w USA [OPINIA]
John King, Anchor & Chief National Correspondent, CNN (CNN, Materiały prasowe)

Zbliżamy się do końca wyjątkowych i bezprecedensowych wyborów prezydenckich. Gdyby miał Pan wymienić ich najważniejsze aspekty, jakie by one były? Spędził Pan wiele godzin na antenie relacjonując wybory, jak wrażenia?

Te wybory były wyjątkowe ze względu na pandemię i ogromne zaangażowanie wyborców, a także z powodu gigantycznych zmian, które w ich wyniku nadejdą. Tydzień, który spędziłem na antenie był przygodą. Czasami wyczerpującą, ale również ekscytującą i ważną. Joe Biden zajął pięć stanów i okręg kongresowy z mapy Trumpa z 2016 roku i pokonał urzędującego prezydenta USA po jego pierwszej kadencji pierwszy raz od 28 lat. To było niezwykle emocjonujące wydarzenie i potrzebowaliśmy aż pięciu lub sześciu długich dni, aby mieć pewność, kto zostanie prezydentem – wszystko to pasuje do tego odwróconego do góry nogami 2020 roku.

Spędził Pan tak wiele godzin wyjaśniając, hrabstwo po hrabstwie, stan po stanie, jak będą przebiegać wybory. Ile czasu zajęły panu przygotowania?

Większość czasu przy Magic Wall spędziłem zarówno na śledzeniu obecnych wyborów, jak również wykorzystywaniu doświadczenia ostatnich 32 lat mojego życia. Najlepsze przygotowanie, jakie mogłem mieć, to osiem poprzednich kampanii prezydenckich i wszystkie pomiędzy nimi wybory uzupełniające. Ponadto przestudiowałem sondaże oraz trendy gospodarcze i demograficzne, aby mieć świadomość, że wiele miejsc na mapie jest dynamicznych – niektóre rosną – pod względem liczby ludności i różnorodności. A niektóre zmieniają się z powodu automatyzacji lub globalizacji, a teraz pandemii.

Zobacz także: Budżet UE. "Idiotyzmem jest koncentrowanie się tylko na funduszach unijnych"

W ciągu kilku godzin stał się pan czymś w rodzaju sensacji dla widzów i dziennikarzy na całym świecie, a wiele osób komentowało pana wystąpienie z Magic Wall. Czy zdawał pan sobie z tego sprawę w tym najważniejszym tygodniu wyborczym? Co pan o tym myśli?

 Po pierwszej długiej nocy – około 3:30 w środę (4 listopada) – zanim zasnąłem na kilka godzin, wypiłem pół kieliszka wina, sprawdziłem skrzynkę pocztową, wysłałem e-maile i odpowiedziałem na kilka wiadomości. Po zerknięciu na teksty, które zdążyły się pojawić i szybkim sprawdzeniu Twittera, uświadomiłem sobie, że zainteresowanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania, a Magic Wall stało się częścią rozmowy. Jest to bardzo miłe, to dla mnie duży komplement. Cieszę się, że moja praca pomogła ludziom zrozumieć więcej podczas tych wyborów.

Ale myślę też, że to ogromne zainteresowanie, intensywność z jaką wszyscy śledziliśmy newsy, a także niepokój, który towarzyszył niektórym osobom, wynikały z wysokiej stawki tych wyborów prezydenckich. Cały nasz zespół pracuje niezwykle ciężko, aby zbudować zaufanie w tak ważnych momentach. Poważnie traktujemy odpowiedzialność związaną z tym zaufaniem. Mam szczęście, że mogę posługiwać się świetnym narzędziem, które pomaga mi dostrzec, co się dzieje, a wykorzystując jego dane, jestem w stanie przeprowadzić widzów przez historię i kontekst.

Czym zwykle zajmował się pan w trakcie programu wyborczego CNN, gdy nie było pana na antenie? Wracał pan do domu odpocząć? Czy w ogóle miał pan czas na sen? A może nadal pan pracował?

Poza anteną czułem się jakby wszystko inne było za mgłą: powrót do domu, trochę odpoczynku podczas wysyłania e-maili z raportami, odrobina snu, pobudka, kawa, poranna toaleta, kawa, ubranie się, kawa, podróż do pracy i tak w kółko. To była kilkudniowa przygoda. Nigdy też nie mogę zasnąć od razu, potrzebuję około godziny, aby adrenalina opadła. To był dobry czas na upewnienie się, że niczego nie przegapiłem. Mogłem wówczas wysłać kilka pytań do informatorów ze sztabów czy kluczowych stanów… Potem miałem czas na dwu-, trzygodzinną drzemkę, by po niej zacząć kolejny dzień.

Myśli pan, że teraz, po czterech latach burzliwych relacji pomiędzy mediami a Białym Domem, kiedy Donald Trump nie będzie już prezydentem, jest możliwe przywrócenie zaufania poszczególnych części społeczeństwa do mediów?

Nie ma wątpliwości, że zespół Bidena inaczej postrzega te relacje, również jako ważny czynnik demokracji. Więc może będzie w tym trochę "normalności". Jednak każda administracja jest inna. Biden, prezydent elekt, ceni sobie historię i rolę mediów, a to jest istotne. Odbudowanie zaufania w spolaryzowanej Ameryce to zupełnie inna kwestia i długoterminowe wyzwanie. Prezydent Trump nigdzie się nie wybiera. Organizacje medialne przyjazne Trumpowi stoją teraz przed ważnym wyborem. Choć widzę przed sobą prezydenta, który mniej podzieli naród, to wcale nie musi się to równać z automatycznie mniej spolaryzowanymi mediami czy osiągnięciem ponadpartyjnego konsensusu społecznego.

Krążyło wiele bezpodstawnych plotek i fałszywych doniesień w temacie wyborów. Jak pan myśli, co należałoby zrobić, żeby ludzie nie chłonęli i nie wierzyli w tego typu informacje?

To olbrzymie, nadzwyczaj skomplikowane wyzwanie naszych czasów. Główne platformy społecznościowe obiecały, że przyłożą się bardziej do weryfikacji tego typu informacji, rezultaty są natomiast różne. To trudne, szczególnie gdy prezydent jest jednym z tych, którzy forsują spiski i tematy zwyczajnie mijające się z prawdą.

Organizacje medialne w obecnych czasach są na tyle rozwinięte, aby móc inwestować jak najwięcej w weryfikację informacji, robiąc to jednocześnie rozważnie i przejrzyście. Media głównego nurtu powinny zwracać uwagę na wszelkie oznaki wątpliwości i nieufności oraz reagować na nie bezpośrednio. Należy przedstawiać prawdę i popierać ją faktami. Można też zaangażować komentatorów wśród użytkowników, którzy odznaczają się sceptycznym podejściem do fake newsów oraz tym, że poddają w wątpliwość informacje i weryfikują je na własną rękę, tylko za pomocą telefonu. Dać im większą możliwość zabrania głosu i zadawania pytań, o ile robią to kulturalnie. Żadna z tych rzeczy nie jest nowa, ale dzięki technologii i platformom społecznościowym, a także politykom z dużą liczbą obserwujących, kłamstwa i plotki mogą być potęgowane na skalę, jakiej dotąd nie było. Rolą najlepszych marek medialnych jest obrona faktów – ze spokojem i zaangażowaniem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)