Koalicyjne gry wokół składki. Zdecyduje Andrzej Duda czy nowy prezydent?
W obozie rządzącym trwają kalkulacje, czy ustawę wprowadzającą kolejne zmiany w składce zdrowotnej od 2026 roku przyjąć szybciej - tak, żeby trafiła do Andrzeja Dudy, czy wolniej - by poczekała na nowego prezydenta. - Nie ma na co czekać. Za chwilę "zamkniemy" Sejm - mówi polityk Polski 2050. Tymczasem Lewica zamierza prosić prezydenta o weto.
Ustawę Sejm przyjął na ostatnim posiedzeniu 4 kwietnia i skierował do Senatu. Ten ma 30 dni na jej rozpatrzenie. Od decyzji Senatu - np. czy wprowadzić do ustawy jakieś poprawki, czy nie - zależeć będzie to, kto w Pałacu podejmie finalną decyzje w sprawie reformy.
Co rozważa Senat
Jeśli izba wyższa postanowi przyjąć ustawę bez poprawek, wówczas wyląduje ona na biurku Andrzeja Dudy. A według rozmówców koalicyjnych nie ma gwarancji, że prezydent ustawę podpisze. W związku z tym rozpatrywany jest wariant, by jednak jakieś poprawki wprowadzić - nawet sprowadzające się do zmian redakcyjnych - co spowoduje, że ustawa będzie zawrócona do Sejmu w celu ich rozpatrzenia.
Wtedy koalicja może "przytrzymać" ją do czasu pojawienia się nowego lokatora w Pałacu, który będzie dawać większą gwarancję, że reforma wejdzie w życie (Sejmu nie wiążą żadne terminy dotyczące odniesienia się do decyzji Senatu). - Z tego czy poprawki będą czy nie, zrobiła się decyzja polityczna, a na razie nie ma decyzji co dalej - ucina jeden z senatorów Koalicji Obywatelskiej. Wśród naszych koalicyjnych rozmówców z Sejmu zdania są podzielone.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"To wywołało panikę". Trzaskowski chce "podpromować" Nawrockiego?
Za szybkim skierowaniem ustawy od decyzji prezydenta są przedstawiciele Trzeciej Drogi. - Nie ma na co czekać. Za chwilę "zamkniemy" Sejm, bo będziemy czekać na nowego prezydenta. Nie zgadzam się z takim podejściem (przetrzymaniem ustawy w Sejmie - przyp. red.) - twierdzi polityk Polski 2050.
Z kolei polityk ludowców uważa, że nie należy zwlekać ze skierowaniem ustawy do Andrzeja Dudy. - Przetestujemy go - mówi.
Lewica namawia do weta
Najbardziej przeciwna zmianom w składce jest Lewica. - Reforma składki miała być jednym z tematów, który załatwimy najwcześniej po kampanii. Ale Hołownia złamał te ustalenia, wrzucając projekt pod głosowanie - zarzuca liderowi Polski 2050 rozmówca z Lewicy.
Ugrupowanie forsowało zresztą swój pomysł dotyczący przekształcenia składki w podatek zdrowotny, który mógłby być pobierany także od płatników CIT, czyli np. dużych spółek Skarbu Państwa. Nic więc dziwnego, że Lewica stara się storpedować inicjatywę. W poniedziałek z Andrzejem Dudą ma się spotkać kandydatka Lewicy w wyborach prezydenckich Magdalena Biejat. Ma go namawiać do zawetowania ustawy.
- Przyjdę z przedstawicielami środowisk lekarskich, pielęgniarek, osób z niepełnosprawnościami, z ekspertami. Zaniesiemy tam również listy otwarte do prezydenta, które przygotowały różne środowiska. Będziemy apelować o to, żeby prezydent stanął na straży Konstytucji, która gwarantuje obywatelom dostęp do bezpłatnej publicznej ochrony zdrowia - mówi money.pl Magdalena Biejat.
Ludzie rwą sobie włosy z głowy, kiedy patrzą, jak ofiarą kampanii wyborczej pada system ochrony zdrowia, który i tak już jest zagłodzony, ledwo dyszy i w którym nadal brakuje na zapłacenie szpitalom za nadwykonania - dodaje.
Wcześniej, bo w piątek po południu, Andrzeja Dudę ma odwiedzić inny kandydat na prezydenta - Adrian Zandberg z Partii Razem. On też ma namawiać do zawetowania zmian w składce. "Nie zgadzamy się na prezenty dla bogatych kosztem milionów pracujących Polaków" - oświadczył w czwartek rzecznik Partii Razem Mateusz Merta.
"My się sparzyliśmy, niech teraz oni się sparzą"
Polityk PiS, z którym rozmawialiśmy, nie jest pewien, jaką decyzję w sprawie składki mógłby podjąć Andrzej Duda. Podkreśla, że sama formacja jest w sprawie składki podzielona.
- Frakcja Mateusza Morawieckiego najbardziej krytykuje te zmiany, które wprowadza teraz koalicja rządząca, bo to odkręcanie reformy z Polskiego Ładu, za którą przede wszystkim ta frakcja odpowiada. Są też tacy, którzy uważają, że zmiany w Polskim Ładzie opierały się na właściwych przesłankach, ale zostały źle przeprowadzone, więc trudno teraz krytykować ruchy koalicji. Ja natomiast uważam, że w sprawie składki powinniśmy stać z boku. Skoro my się sparzyliśmy na tym temacie, niech teraz obecna większość się sparzy - mówi polityk PiS.
Zmiany w składce, które obowiązują na ten rok, zakładają, że minimalna ryczałtowa składka dla przedsiębiorców rozliczających się według skali oraz liniowców wynosi 9 proc. liczone od podstawy wynoszącej 75 proc. minimalnego wynagrodzenia (a nie 100 proc.). To oznacza, że składka miesięcznie wynosi 314,96 zł, zamiast 419,94 zł. Jeśli zarabiają więcej płacą odpowiednio 9 proc. składki podatnicy na skali i 4,9 proc, składki liniowcy.
Z kolei zmiany, mające wejść w życie od 2026 roku, zakładają jeszcze m.in. odgórne ograniczenia wysokości płaconej składki. I tak osoby rozliczające się według skali podatkowej oraz w formie podatku liniowego, zarabiające do poziomu 1,5-krotności przeciętnego wynagrodzenia w skali roku, czyli faktycznie 18 takich pensji - stałą składkę wynoszącą 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia.
Z kolei ci powyżej 1,5-krotności przeciętnego wynagrodzenia zapłaciliby dodatkową składkę w wysokości 4,9 proc. dochodów. Ryczałtowcy zaś mieliby płacić: do poziomu 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia - stałą składkę, wynoszącą 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia, a powyżej 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia - dodatkową składkę w wysokości 3,5 proc. przychodów.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl