Fundusz Pracy przeznaczy 10 mln zł na pilotaż czterodniowego tygodnia pracy. Pomysł krótszego czasu pracy forsuje ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
- To czasami będzie skrócenie dnia pracy godzinowo. To czasami może być wydłużenie dni urlopu, na przykład w zakładach produkcyjnych, w których trudno byłoby skrócić ten godzinowy wymiar. Można redukować dni pracy w tygodniu - zapowiedziała ministra pracy. Jednocześnie dodała, że przy krótszym czasie pracy zostanie zachowany poziom wynagrodzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niższe pensje i emerytury
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zaznaczyła w środowej "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że "absolutnie podpisuje się pod stwierdzeniem, że ludzie pracują, żeby żyć, a nie żyją, żeby pracować" i pomysłem na życie Polaka nie powinno być "harowanie od bladego świtu do nocy". - Z wyjątkiem pewnych zawodów, które żyją sobie z kapitału i innych rzeczy, bo tak musi być - dodała.
Ministra funduszy i polityki regionalnej nie zgadza się jednak z założeniami Agnieszki Dziemianowicz-Bąk.
- Dzisiaj jaką mamy sytuację - za godzinę pracy w Polsce wytwarzamy w Europie prawie najmniej bogactwa. To nazywa się efektywność pracy. W tych warunkach mówienie ludziom, że odgórnie narzuci się regulacje - cztery dni pracy - przy niezmienieniu efektywności pracy, niezaadresowaniu istoty problemu, to komunistyczny rodzaj robienia gospodarki - zaznaczyła Pełczyńska-Nałęcz.
Będą niższe pensje - gwarantuję. Niższe emerytury - gwarantuję. Tak nie można ludziom mówić, że bez zmiany efektywności pracy, za cztery dni pracy dostaną pięciodniową pensję. Tak nie będzie - zdradziła wiceszefowa Polski 2050.
Pełczyńska-Nałęcz dodała, że "mówi się jedno ludziom, a stanie się coś innego". Ministra zastanawiała się też, jak będzie wyglądał system ochrony zdrowia, jeśli już brakuje lekarzy i pielęgniarek.
- Urzędnik w urzędzie musi być pięć dni, przedszkolanka w przedszkolu musi być pięć dni. Wzywam do odpowiedzialności nie obiecywania, że wszyscy będą piękni, zdrowi i szczęśliwi, tylko do zaadresowania realnych problemów. A dziś to jest efektywność pracy w Polsce, a na to są sposoby - podsumowała.
- Uważam, że jeśli zostanie ustalony skrócony tydzień pracy, to powinien on zostać wpisany do kodeksu pracy jako obowiązek dla pracodawców. Inaczej nie będzie stosowany, biorąc pod uwagę panujący już dziś paraliż negocjacji układowych. Negocjacjom wzajemnym, czyli tym prowadzonym między firmami a ich pracownikami, można pozostawić jedynie wdrożenie konkretnego rozwiązania - oceniał w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Paweł Śmigielski, dyrektor Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.