Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Krótszy czas pracy nie porwał koalicjantów. Lewica już ma problem

361
Podziel się:

Szefowa resortu pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk niezmiennie promuje inicjatywę wprowadzenia krótszego czasu pracy. I choć zmiany mają być wdrażane małymi krokami, to koalicjanci już na tym etapie kręcą nosem. A to oznacza, że finalnie tylko garstka pracujących odczuje jakiekolwiek zmiany w tym zakresie.

Krótszy czas pracy nie porwał koalicjantów. Lewica już ma problem
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (East News, Wojciech Olkusnik)

Główne założenia inicjatywy Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) przedstawiło na poniedziałkowej konferencji prasowej z udziałem firm, które już zaczęły wdrażać u siebie krótszy czas pracy. Program ma opierać się na dwóch podstawowych warunkach. Po pierwsze, przystąpienie do niego ma być dobrowolne, a po drugie - pracownicy mają mieć zagwarantowany dotychczasowy poziom wynagrodzeń. Na razie planowany jest w tej sprawie pilotaż z udziałem od kilkunastu do kilkudziesięciu firm.

Krótszy czas pracy. W koalicji brak entuzjazmu

Zdania w koalicji do pomysłów są mocno podzielone. Widać, że dla posłów to dziś kwestia na dosyć wysokim poziomi ogólności i raczej poza ich zainteresowaniem.

- To, co dzisiaj jest ważne, to dać zielone światło polskim firmom. Nie można dożynać polskich firm, jak Lewica, robiąc wszystko, żeby nie weszła w życie ustawa o składce zdrowotnej dla przedsiębiorców. Działa w tej sprawie przeciw własnemu rządowi, wybierając się na kolanach do prezydenta, żeby zawetował te przepisy. A z drugiej strony rozkładać gospodarkę, proponując krótszy tydzień pracy. To jest całkowity brak konsekwencji, który pokazuje, że politycy Lewicy w ogóle nie rozumieją, jak działa gospodarka - mówi nam Mirosław Suchoń z Polski 2050.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: 40 milionów klientów to dopiero początek. Teraz idą po 100 miliardów i Wall Street! Konrad Howard

Pomysł nie budzi też entuzjazmu w Koalicji Obywatelskiej. Jak słyszymy od jednego z posłów PO, wprowadzenie tego typu sztywnych zapisów byłoby tragedią, a jeśli już, to skrócony czas pracy powinien mieć charakter dobrowolny i dotyczyć chętnych firm. - Już teraz dokładaliśmy dni wolne, a jak mielibyśmy dać 35-godzinny tydzień pracy, to niektóre branże sobie nie poradzą. To dziś rozwiązania wtórne wobec oczekiwań wzrostu wynagrodzeń. Szukałbym rozwiązań deregulacyjnych, a nie regulacyjnych, stąd pytanie, które dotyczy ostatecznych szczegółów tego pomysłu - podkreśla nasz rozmówca z PO.

Sceptycyzm koalicjantów, a zwłaszcza KO, może być o tyle zaskakujący, że jeszcze w lipcu 2022 roku, sam Donald Tusk zapowiadał podobną inicjatywę. - Do wyborów będziemy mieli przygotowany precyzyjny projekt pilotażu na czterodniowy tydzień pracy - zapowiedział wówczas lider Platformy Obywatelskiej. Być może więc dyskusji o wdrażaniu tego typu pomysłów nie sprzyja kampanijna otoczka, w której każda formacja woli promować własne inicjatywy.

Także opozycja traktuje te pomysły z rezerwą. - Podchodzimy do tego rodzaju rzeczy ostrożnie. Oczywiście pilotaże i badania w tej sprawie są potrzebne. Gdyby było tak, że są takie branże, że pracownicy pracują cztery dni, a osiągają te same efekty, co w pięć dni, to byłoby łatwiej. Rozumiem, że ma tylko sens wtedy, kiedy pracownikom zaproponujemy za te cztery dni podobne wynagrodzenie, jak za pięć. Więc jeżeli tego rodzaju badania przyniosą pozytywny efekt właśnie związany z wydajnością, to my jesteśmy na coś takiego otwarci. Natomiast z tego, co się orientuję, duża część przedsiębiorców jest pełna obaw i wie, że w tych warunkach, w jakich funkcjonuje, to jest zwyczajnie po prostu niemożliwe - mówi nam Zbigniew Kuźmiuk z PiS.

Kilka niewiadomych

Jak to ma wyglądać w szczegółach? Na razie jest ich niewiele. "W pierwszym takim pilotażu w tej części Europy będą mogły wziąć udział zarówno podmioty publiczne, jak i prywatne, zainteresowane testowaniem skróconego czasu pracy. Każdy uczestnik projektu wskaże, czy skrócenie czasu pracy obejmie cały zakład, czy tylko wybrane działy. Obowiązkowe będzie zapewnienie, że zmiany obejmą również pracowników spoza kadry zarządzającej oraz nie wpłyną na wysokość wynagrodzeń" - podał resort pracy w komunikacie.

Na razie ministerstwo planuje zorganizować specjalny nabór, który zdecyduje o tym, jakie podmioty wezmą udział w pilotażu. - Nabór zaczniemy pewnie w wakacje, a zakończymy wczesną jesienią - przekazuje nam osoba z MRPiPS.

Firmy mają być dobrane w taki sposób, by reprezentowały zarówno małe, jak i duże zakłady, najlepiej z różnych branż. Jeśli zainteresowanie będzie większe, ministerstwo jest gotowe zwiększyć budżet na projekt do 25-35 mln zł.

Dopuszczalne będą różne formy skrócenia czasu pracy - od zejścia z pięciu do czterech dni pracujących w tygodniu, przez zmniejszenie liczby godzin po odpowiednie zarządzanie systemem urlopowym.

- W pilotażu chodzi o to, by pracownicy i pracodawcy pokazali możliwości. Analiza danych pozwoli nam opracować rozwiązania legislacyjne, które na jeszcze większą skalę ułatwia SCP (skrócony czas pracy - przyp. red.) dla wszystkich pracujących - stwierdziła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. I jak słyszymy do ekspertów, także przy konstrukcji docelowych zapisów, powinna zostać zachowana duża elastyczność. Przepis nie powinien wskazywać jednej metody skrócenia czasu pracy przez np. zdefiniowanie, że pracujące są cztery dni w tygodniu, ale wybór powinien należeć do firm.

Resort oferuje przy tym wsparcie, także finansowe, na przystosowanie firmy do nowych warunków funkcjonowania. Przy czym nie jest jasne, czy i jak państwo będzie partycypować w podtrzymaniu gwarancji zachowania dotychczasowych pensji, mimo skróconego czasu pracy. W tej kwestii nasi rozmówcy z resortu pracy podają sprzeczne informacje - raz słyszymy, że państwo może wziąć na siebie wyrównanie różnicy w rozliczeniach na linii pracownik-pracodawca, innym razem - że "to wymaga potwierdzenia".

Pytanie też, na ile system, nad którym resort Dziemianowicz-Bąk rozpoczyna prace, będzie odporny na nadużycia. Co, jeśli pracodawca uczestniczący w projekcie spełni warunek, by jego krócej pracujący pracownicy zachowali dotychczasowe pensje, a jednocześnie przez dłuższy czas nie zapewni im potem podwyżek? Nie słyszymy tu klarownej odpowiedzi od rozmówcy z resortu. - Mamy obiecujące prognozy co do inflacji i podwyżki nie będą aż tak potrzebne, jeśli chodzi o siłę nabywczą pieniądza - stwierdza urzędnik resortu pracy.

Przypomnijmy: nieco ponad 47 proc. Polaków chce skrócenia tygodnia pracy do czterech dni - wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego dla Radia ZET w maju ubiegłego roku. Skrócenia tygodnia pracy, przy utrzymaniu dotychczasowych wynagrodzeń, nie chce prawie 40 proc. badanych.

Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
praca
rynek pracy
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(361)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Prezydent2040
2 tyg. temu
12 milionów ludzi pracujących ciężko, bez żadnych przywilejów, na taśmach w Polsce w tzw. gospodarce pierwotnej i usługach pierwotnych będzie musiało na te kolejne przywileje zapracować.
PerfectPoland
2 tyg. temu
W sensie ekonomicznym ta Pani proponuje zalegalizowanie "ukrytego bezrobocia", które w Polsce wynosi nawet 2 000 0000 osób, chodzących do pracy a niewiele robiących.
NieDemokratur...
2 tyg. temu
Od postsocjalistycznej, przez liberalną, kawiorową, kolorową Lewica doszła do etapu schlebiania urzędnikom i biurowym w firmach ze średnią użytecznej pracy dziennie 2,7 godziny czyli 2 dni w tygodniu.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Ręce opadają
2 tyg. temu
Lewica dla podniesienia słupków wszystko powie. Bladego pojęcia nie mają. Analizy żadnej.
Stilo
2 tyg. temu
Wolność słowa według M. Biejat jest taka, że na jej profilu fb mogą komentować tylko osoby które obserwują jej stronę przez ponad 24 h. Taką funkcję ma włączoną, taką wolność słowa, taką tolerancję ,taką równość....żenada
Koval
2 tyg. temu
Ja płacę tylko za przepracowane dni a jak bumelanci z pokolenia Z chcą się samorealizować to niech robią to na bezrobociu
...
Następna strona