W środę premier Mołdawii Natalia Gavrilita ogłosiła, że rząd potrzebuje większych uprawnień, by móc zarządzać kryzysem energetycznym. Chodzi tutaj m.in. o przestawienie dostaw gazu z przemysłu do gospodarstw domowych oraz wykorzystanie pieniędzy z budżetu do płacenia za gaz.
Gazprom czeka na miliony od Mołdawii
Głos w tej sprawie zabrał też wicepremier kraju Andrei Spinu. W środę przyznał, że rząd był w stanie zapłacić 38 mln z 63 mln dolarów za dostarczony gaz w styczniu.
Listopadowa umowa między Gazpromem a Mołdawią przewiduje, że kraj ten musi płacić za dostawy błękitnego paliwa do 20. dnia każdego miesiąca. Rząd podpisał ją z koncernem na najbliższe pięć lat.
Zgodnie z zapisami umowy rosyjska spółka dostarcza 3 mld metrów sześciennych gazu rocznie. W listopadzie cena surowca wyniosła 450 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Kolejne dostawy jednak powiązano z cenami gazu na giełdach.
W mołdawski kryzys gazowy wcześniej wmieszała się Polska
Poprzednia umowa Mołdawii z Gazpromem wygasła wraz z końcem września 2021 r. Wtedy to Moskwa nie zgodziła się na przedłużenie kontraktu na dostawy gazu na dotychczasowych warunkach i zagroziła wstrzymaniem dostaw, jeżeli Kiszyniów nie ureguluje zobowiązań finansowych wobec koncernu. Gazprom wtedy oszacował zadłużenie mołdawskiej spółki gazowej Moldovagaz na 709 mln dolarów
Wtedy w kryzys wmieszała się Polska. W październiku 2021 r. Mołdawia kupiła 1 milion metrów sześciennych gazu ziemnego. W ten sposób przeciwdziałała gazowemu kryzysowi, który wybuchł w tym kraju po tym, jak nie udało mu się przedłużyć z Gazpromem umowy, która wygasła pod koniec września. Wtedy również rząd Mołdawii ogłosił stan wyjątkowy.