Kto finansował zeszłoroczną kampanię PiS?
Przedstawiciele państwowych spółek w zeszłym roku dorzucili się do dwóch kampanii wyborczych. Ale, jak pisze "Gazeta Wyborcza", pieniądze na kampanię pochodziły nie tylko od ludzi wielkiego biznesu.
W Polsce od lat obowiązują jednoznaczne zasady dotyczące tego, kto – i w jakiej kwocie – może finansować kampanię wyborczą. I tak, środki mogą być wpłacane przez członków partii, kandydatów i ich sympatyków na specjalne konta. W ubiegłym roku, gdy w Polsce odbywały się podwójne wybory: do parlamentu krajowego i europejskiego, limit wpłaty od jednej osoby wynosił 56 tys. 250 zł. W funduszu PiS zebrało się blisko 20 mln zł – informuje dolnośląska "Gazeta Wyborcza".
Na zeszłoroczną kampanię zrzucili się członkowie zarządów spółek skarbu państwa. Maksymalnie dopuszczalną kwotę przelał Armen Artwich, członek zarządu PKN Orlen. Kwotą 50 tys. zł fundusz zasilił prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło. Wpłaty pochodziły również od kadr menedżerskich państwowych Enei, PZU, KGHM i Poczty Polskiej i wielu innych spółek.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", 10 tys. zł wpłacił Rafał Holanowski, były radny PiS. Opinii publicznej dał się poznać po tym, jak stał się jednym z oskarżonych o wyprowadzenie z dolnośląskiego oddziału PCK, którego był prezesem, kwoty 3 mln zł.
Obejrzyj: Pomysł PiS tuż przed wyborami. Szymon Hołownia ostro krytykuje. "Jak w PRL-u"
Innym darczyńcą, na którego zwróciła uwagę "Gazeta Wyborcza", był Jan Bestry, swego czasu poseł Samoobrony. Po wybuchu seksafery i wyrzuceniu partii Andrzeja Leppera z rządu, próbował wyprowadzić z niej część działaczy, by zapewnić Jarosławowi Kaczyńskiemu sejmową większość. Zrobiło się o nim głośno, gdy media opublikowały informację, że w przeszłości był karany za pobicie kobiety i wyrzucony z pracy w jednej ze szczecińskich podstawówek za molestowanie nieletnich uczennic. Na fundusz wyborczy PiS wpłacił 30 tys. zł.
Gdy "Wyborcza" o tym napisała, sprawa była już przedawniona, dlatego polityk uniknął konsekwencji prawnych. Mimo wszystko zdziwienie dziennikarzy wzbudził fakt, że PiS podjął współprace z osobą z taka przeszłością. Wiceprezes partii Joachim Brudziński nie odpowiedział na próbę kontaktu, dziennikarzom "GW" nie udało się porozmawiać również z Janem Bestrym.
Poprosiliśmy o komentarz rzeczniczkę partii Anitę Czerwińską i jej zastępcę Radosława Fogiela. Odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.