Na co poszło 75 mln zł? Opozycja wkracza do "najdroższego szpitala tymczasowego"
Posłowie opozycji wkraczają z kontrolą do szpitala tymczasowego we Wrocławiu. Kosztował 75 mln złotych (najwięcej ze wszystkich tego typu jednostek), od jesieni nie przyjął ani jednego pacjenta. Teraz czeka na lżej chorych.
Szpitale tymczasowe zaczęły masowo powstawać w Polsce jesienią, gdy doszło do nagłego wzrostu zachorowań na COVID-19. Zakażonych koronawirusem przybywało w lawinowym tempie, przez co brakowało miejsc w placówkach medycznych, i to mimo przekształcania części oddziałów w covidowe.
- Z 30 tego rodzaju obiektów zapowiedzianych przez rząd 11 wciąż nie jest otwartych. Ten w Warszawie, który kosztował 29 milionów złotych, zamiast 1200 łózek ma na razie 220. Krakowski kosztował35 milionów i w ogóle nie ruszył, choć hale pod niego wynajęto tylko do drugiej połowy kwietnia. Nie rozpoczęto nawet rekrutacji personelu do niego! - mówi "Wyborczej" Michał Szczerba - poseł KO, który wespół z posłem Dariuszem Jońskim odwiedza m.in. szpitale tymczasowe w ramach kontroli poselskich.
Powrót do szkół to marzenie ściętej głowy. Nie pozostawiła wątpliwości. "Wylęgarnie koronawirusa"
Ten duet jest nazywany "opozycyjnym komandem". Jak przypomina "Wyborcza", posłowie stoją za kontrolami w Ministerstwie Zdrowia, przyglądają się również funkcjonowaniu organizowanych przez rząd szpitali tymczasowych, których budowę zapowiedziano w październiku w każdym polskim województwie.
We Wrocławiu szpital tymczasowy powstał w Centrum Konferencyjnym przy ul. Rakietowej. Obiekt szykowano z myślą o przyjęciu ok. 400 pacjentów, z czego 50 miało mieć zapewniony dostęp do respiratorów.
Wybór tej lokalizacji tłumaczono m.in. kwestiami logistycznymi, bo do ul. Rakietowej łatwo dojechać za pośrednictwem Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. W ten sposób do szpitala mogłyby też trafiać osoby spoza stolicy Dolnego Śląska.
- Mamy wiele podejrzeń związanych z tym ile kosztował, ale także faktem, iż choć dziś ma zostać otwarty, to wcale nie będą do niego przyjmowani najbardziej potrzebujący. Bo nie będzie w nim łóżek OIOM-owych, tych najbardziej potrzebnych, których może brakować w innych placówkach. A to oznacza, że nie będzie niczym więcej, jak luksusowym i bardzo drogim izolatorium - mówi Szczerba "Wyborczej".
Barbara Korzeniowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) we Wrocławiu i szefowa szpital tymczasowego, powiedziała w poniedziałek dziennikarzom, że pierwsi pacjenci trafią tam we wtorek.
- Nie jest to szpital, w który diagnozowani są pacjenci w kierunku COVID-19. Do tych szpitali trafiają pacjenci już zdiagnozowani, z potwierdzonym wiarygodnym badaniem w kierunku zakażenia koronawirusem – powiedział Korzeniowska.
Do wrocławskiego szpitala tymczasowego trafią zatem pacjenci leczeni na COVID-19 w innych szpitalach i pacjenci z oddziałów USK.
Szpital tymczasowy we Wrocławiu, zlokalizowany przy ul. Rakietowej, składa się z kilku modułów. Docelowo ma się tam znaleźć 400 łóżek dla pacjentów chorych na COVID-19. Na razie otwarty będzie oddział z 95 łóżkami.