Polacy mają problem z wynajmowaniem mieszkań w Niderlandach. Czytając artykuły w tamtejszej prasie, przed oczami stają najgorsze stereotypy o naszym narodzie.
"Zrozumiałe jest, że niektórzy woleliby nie wynajmować swojego domu Polakom, bo w przeszłości powodowało to sporo problemów" – czytamy na jednym z większych portali branżowych w Niderlandach, directhuisverhuren.nl.
Pierwszy problem to, zdaniem brokerów od nieruchomości, język. Polacy nie mówią po holendersku i prawie wcale po angielsku, co utrudnia komunikację. Na tym jednak nie koniec.
Według directhuisverhuren.nl Polacy to naród, który delikatnie mówiąc, nie zachowuje się wzorowo. "Powszechnie wiadomo, że Polacy dość dużo piją i dlatego mogą sprawiać problemy. Wynika to głównie z tego, że trunki są tu tańsze w porównaniu z Polską. Nie dziwi więc, że nie chcesz takich ludzi w swoim domu" – piszą pośrednicy.
Kolejny zarzut pod adresem Polaków jest taki, że są biedni, wynajmowanie Polakowi domu czy mieszkania mogłoby więc w przyszłości powodować problemy finansowe lub opóźnienia w płatnościach.
Jaki ma być kolejny argument, dla którego lepiej nie wynajmować mieszkania Polakom? Otóż - jak możemy przeczytać - "pod wpływem alkoholu mogą coś zepsuć, odmawiają wpuszczenia do domu właścicieli, a co najgorsze – ubezpieczyciele nie chcą ubezpieczać takich nieruchomości, w których mieszkają Polacy".
Prowokacja potwierdziła, że jest problem. "Dyskryminacja nie będzie tolerowana"
Holenderski rząd zamierza zabrać się za to dyskryminujące podejście. Kilka dni temu na stronach parlamentu holenderskiego pojawił się list autorstwa minister spraw wewnętrznych Karin Ollongren, w którym podsumowano badania przeprowadzone na zlecenie rządu w największych holenderskich miastach.
Wynika z niego, że w na rynku najmu mieszkań w Niderlandach ma miejsce dyskryminacja osób z polskim nazwiskiem. Osoby te są rzadziej zapraszane do obejrzenia mieszkania.
W prowokacji przeprowadzonej wśród 105 brokerów wykazano, że na życzenie wynajmującego ponad jedna trzecia agentów nieruchomości w Holandii wyraziła zgodę na wykluczenie mężczyzn o polsko- czy z marokańsko brzmiącym nazwisku z wynajmu nieruchomości.
Minister Ollongren nazywała te wyniki "alarmującymi". "Z badania wynika, że dyskryminacja na rynku mieszkaniowym występuje w całym kraju. To nie jest tylko problem dużych miast. Dyskryminacja jest niedozwolona i nie będzie tolerowana. Dlatego w najbliższym czasie zwiększymy wysiłki, by takie postawy zwalczać" – zapowiedziała Ollongren.
Niechęć do wynajmowania Polakom mieszkań nie jest nowym zjawiskiem. Już w 2018 r. holenderskie gminy Maasdriel, Zuidplas, Zaltbommel i Tiel wydały uchwały ograniczające liczbę przybyszy zarobkowych, w tym z Polski.
W uchwałach tych określono maksymalną liczbę osób, które mogą przebywać w jednym domu i maksymalną liczbę domów na jednej ulicy zamieszkałych przez migrantów.
Mieszkańcy tych gmin skarżyli się na hałas i śmieci wyrzucane przez przybyszy z Europy Wschodniej oraz na ulice "zapchane" samochodami na obcych tablicach rejestracyjnych. Twierdzili, że auta te utrudniały im znalezienie miejsc parkingowych.
Mimo że minister spraw społecznych i zatrudnienia Wouter Koolmees stwierdził w ubiegłym roku, że uchwały te są sprzeczne z prawem holenderskim oraz unijnym, przedstawiciele gmin bronili ich zaciekle, argumentując, że były one podyktowane troską o zapewnienie odpowiedniej przestrzeni dla każdego domownika.
Brak meldunku nie wyklucza
Problemy z wynajęciem mieszkania lub domu w Niderlandach mają swoje poważne następstwa. Bez umowy najmu lub zakupu nieruchomości trudno jest się zameldować i otrzymać w gminie numer BSN. Bez tego numeru nie przyjmie nas z kolei lekarz, nie założymy konta w banku i nie poślemy dziecka do szkoły.
Do niedawna bez meldunku nie można było się również w Niderlandach zaszczepić przeciwko COVID-19. To się jednak już zmieniło. Dzięki dziennikarzom.
Kiedy kilka dni temu holenderski portal "Investico" opublikował artykuł o tym, że setki tysięcy migrantów pracujących w Holandii są niezarejestrowane w swoich gminach i przez to pozbawione możliwości zaszczepienia się przeciwko COVID-19, wybuchła afera.
Jak ustalili dziennikarze, problem dotyczy nawet 250 tys. osób, obywateli państw Unii Europejskiej, w tym Polaków, którzy nigdy nie zameldowali się w Niderlandach, więc ich dane nie widniały w krajowej Bazie Ewidencji Ludności (BRP).
Część emigrantów nie dopełniła obowiązku meldunkowego, bo nie wiedziała, że może przebywać w Niderlandach bez meldunku tylko do 4 miesięcy. Inni celowo się nie meldowali, bo nie chcieli płacić lokalnych podatków.
Były też problemy z uzyskaniem meldunku w gminach. Mieli z nim problem ci, których nie było stać na wynajęcie całej nieruchomości, tylko ją podnajmowali. W portalach dla Polonii można trafić na ogłoszenia typu "sprzedam meldunek w Niderlandach".
Dlatego holenderskie ministerstwo zdrowia, opieki społecznej i sportu postanowiło, że wszyscy migranci zarobkowi przebywający w Holandii dłużej niż cztery tygodnie, bez względu na to, czy mają meldunek, czy nie, będą mieli prawo do szczepień przeciwko COVID-19 jednodawkową szczepionką firmy Johnson & Johnson.
W dotarciu do Polaków mają holenderskiemu rządowi pomóc agencje pracy tymczasowej. "Będziemy współpracować m.in. z agencjami pracy tymczasowej, żeby za ich pośrednictwem zaprosić niezarejestrowanych migrantów zarobkowych na szczepienia przeciwko koronawirusowi. Oznacza to, że także osoby nieposiadające stałego adresu w kraju będą miały prawo się zaszczepić" - poinformowało holenderskie ministerstwo zdrowia.
Reakcje na portalach internetowych dla Polaków w Holandii są podzielone. Część komentujących deklaruje, że wcale nie chce się szczepić. Pojawiają się też oczywiście i inne głosy.
Deutsche Welle przytacza jeden z takich komentarzy: "Jestem zadowolony z tej wiadomości. Moja dziewczyna jest Polką, nie mieszka tu zbyt długo i rzeczywiście zastanawialiśmy się, czy kwalifikuje się do holenderskiej szczepionki. Nie dziwię się, że część imigrantów nie jest zameldowana, często te osoby z powodu niskich dochodów zmuszone są do mieszkania razem i podnajmowania np. pokoju".