Nie ma komu leczyć dzieci. Przylądek Nadziei może być zmuszony do zamknięcia oddziału
We wrocławskiej placówce leczącej chore na raka dzieci brakuje pielęgniarek. Szefowa Przylądka, prof. Alicja Chybicka, wystosowała poruszający apel o pomoc.
"Kochani! Potrzebujemy pilnie pomocy dla walczących o życie dzieci chorych na nowotwory" - napisała w środę na Facebooku.
"Brakuje pielęgniarek i stoimy przed zagrożeniem zamknięcia jednego z oddziałów. Pielęgniarki i i ratownicy medyczni, przyjdźcie do nas do pracy i ratujcie dzieci. W onkologii dziecięcej liczy się czas. Przyjmiemy Was choćby jutro. Dzięki temu uda się uratować wiele istnień dziecięcych" - dodała.
W czwartek prof. Chybicka wzięla udział w konferencji prasowej, podczas której powtórzyła swoją prośbę. - Sytuacja jest dramatyczna, brakuje nam przynajmniej 12 pielęgniarek. Do tej pory grafik udawało się ułożyć dosłownie na styk - powiedziała, cytowana przez "Gazetę Wyborczą".
Obejrzyj też: E-recepty zyskują zwolenników
Jak dodała, grafik jest na razie rozpisany do 5 czerwca i jeśli do tego czasu nie pojawią się chętni do pracy, będzie trzeba zamknąć jeden z oddziałów Przylądka. Jest na nim 14 łóżek i miesięcznie korzysta z niego kilkadziesiąt dzieci (po przeszczepach szpiku kostnego i przyjmujących chemioterapię).
Jest jednak światełko w tunelu. Chybicka poinformowała, że po środowym apelu skontaktowało się z nią kilka osób. Wszystkie to jednak pracownicy zatrudnieni na stałe w innych miejscach, ale chcący chociaż doraźnie pomóc. Są wśród nich pielęgniarka z Niemiec, która może wesprzeć klinikę w ramach wolontariatu, kilka pielęgniarek z Legnicy, czy ratownik medyczny.
Kierująca Przylądkiem Nadziei przyznała też, że niedługo może się pojawić problem z ułożeniem grafiku lekarzy. Dlatego ich również zachęciła do zgłaszania się do pracy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl