"Nie mamy z czego oddać". Dramat beneficjentów "Czystego Powietrza"
Firma zniknęła, pieniądze przepadły, a to właściciele domów muszą je oddać do Funduszu - z odsetkami. Tak wygląda rzeczywistość programu "Czyste Powietrze" po fali nadużyć. Problem może dotyczyć nawet kilku tysięcy osób w całej Polsce - podaje "Gazeta Wyborcza".
Program "Czyste Powietrze", który miał wspierać właścicieli domów w przeprowadzaniu termomodernizacji, dziś dla wielu z nich staje się źródłem ogromnych problemów finansowych. Po fali nadużyć ze strony wykonawców, część beneficjentów została bez wykonanych prac, bez pieniędzy i z obowiązkiem zwrotu publicznych środków wraz z odsetkami.
Skala problemu może być poważna. - Sprawy, w których firma wzięła pieniądze i zniknęła bądź nie wykonała wszystkich prac, będziemy liczyć w tysiącach - mówi Bartłomiej Orzeł, były pełnomocnik rządu ds. programu "Czyste Powietrze" i ekspert think tanku Project Tempo.
Wszystko dlatego, że zgodnie z zasadami programu, to zawsze beneficjent - a nie firma wykonawcza - jest stroną umowy o dofinansowania - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza". Nawet jeśli przedsiębiorca zawiódł, zniknął lub nie wykonał zlecenia, to właściciel domu musi oddać środki do Funduszu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes globalnej firmy ostro o Rosji. "Nic jej nie pomoże"
- Nie mamy takich pieniędzy. Jesteśmy załamani - mówi jedna z poszkodowanych beneficjentek, która podpisała umowę z firmą Nord Energy. Przedsiębiorstwo miało zrealizować kompleksową termomodernizację domu w zamian za ponad 68 tys. zł dotacji oraz wkład własny w wysokości 40,5 tys. zł. Prace nigdy się nie rozpoczęły.
Inni klienci tej samej firmy skarżą się na identyczne mechanizmy działania: podpisanie umowy, pobranie pieniędzy, a potem cisza - bez kontaktu i realizacji. Prezes Nord Energy zapowiadał rozmowy z klientami, ale jak dotąd żadna sprawa nie została rozwiązana.
WFOŚiGW w Gdańsku przyznaje, że zna sprawę. - Otrzymujemy skargi. Beneficjenci informują nas, że firma otrzymała od nich pieniądze w ramach programu "Czyste Powietrze" i zobowiązała się do wykonania konkretnych robót, jednak nie zrealizowała tych zobowiązań - mówi Urszula Pakulska, rzeczniczka prasowa Funduszu. Jak dodaje, w takich przypadkach Fundusz współpracuje z organami ścigania i zachęca poszkodowanych do zgłaszania spraw na policję lub do prokuratury - czytamy.
- Sytuacje, w których doszło do oszustwa, będą traktowane indywidualnie - pod warunkiem, że zostały zgłoszone do organów ścigania. Pokrzywdzeni mogą też dochodzić swoich praw przed sądem cywilnym - dodaje rzeczniczka.
Trudna sytuacja firm
Problemy beneficjentów to jedno, ale z trudną sytuacją borykają się też uczciwi wykonawcy. Od momentu zawieszenia programu w listopadzie 2024 r., Fundusze zaczęły znacznie dokładniej analizować wnioski, co doprowadziło do zatorów płatniczych. Firmy często przez miesiące nie otrzymywały pieniędzy na realizację inwestycji. Efekt? Przestoje, zejścia z budów, upadłości - czytamy.
Właściciel Nord Energy tłumaczył, że firma również padła ofiarą zatoru - miał nie otrzymać ponad 4 mln zł z Funduszu. Tego jednak nie da się potwierdzić. - Nie mamy z firmą podpisanych żadnych umów. WFOŚiGW w Gdańsku zawiera umowy wyłącznie z beneficjentami - mówi Pakulska.
Rząd zwleka z pomocą
- Już w lutym i marcu były zapowiedzi pomocy dla beneficjentów. Mamy lipiec i dalej słyszymy tylko: "rozważamy", "być może" - komentuje Bartłomiej Orzeł. Podkreśla, że potrzebne są natychmiastowe zmiany prawne, np. specustawa, która umożliwi Funduszowi zawieszenie obowiązku zwrotu środków w przypadkach niezawinionych.
Jak informuje Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, trwa opracowywanie takich rozwiązań. W pracach bierze udział m.in. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Prokuratura Krajowa i Ministerstwo Sprawiedliwości. - Rozważane są przepisy umożliwiające udzielanie ulg, a także zawieszenie obowiązku zwrotu pieniędzy, jeśli sprawa została zgłoszona do organów ścigania - podaje biuro prasowe Funduszu.
Na razie jednak prawo nie daje takich możliwości. Jak jednak podkreśla "Gazeta Wyborcza", klienci muszą zgłaszać sprawy indywidualnie i jednocześnie szykować się na ewentualne roszczenia ze strony Funduszy - nawet jeśli padli ofiarą oszustwa.