Do protestujących dołączy legendarny klimatolog – James Hansen, który już w 1988 ostrzegał kongres USA przed zmianami klimatu. Hansen zauważa, że "koszt środowiskowy" jednej elektrowni węglowej to wymarcie około 100 gatunków. A to właśnie głównie węglem zastępowano w ostatnich miesiącach zamykany w Niemczech atom.
Niemcy zamknęli już kilka elektrowni jądrowych. Do końca tego roku mają zostać zamknięte trzy następne bloki jądrowe. A do końca przyszłego trzy kolejne i zarazem ostatnie. W ślady Niemiec chcą iść Belgowie.
"Niestety - jak ostrzegaliśmy, rozbudowa mocy słonecznych i wiatrowych - nie okazały się tak szybka jak zakładano. Odłączanie atomu zamiast mocy węglowych poskutkowało m.in. tym, że w pierwszej połowie b.r. najważniejszym źródłem energii w Niemczech był właśnie węgiel kamienny i brunatny. W niedalekiej przyszłości swój udział w miksie energetycznym zwiększy najprawdopodobniej rosyjski gaz" – piszą ekolodzy przed planowanym protestem.
Przeciwko zamknięciu sześciu ostatnich niemieckich elektrowni jądrowych będą protestowali pragmatyczni obrońcy klimatu, organizacje: polska FOTA4Climate, niemiecka organizacja Nuclearia wraz grupą Mothers for Nuclear, oraz StandUp For Nuclear.
Organizatorzy zwracają uwagę, że energia ze źródeł odnawialnych (nie licząc wody) to wciąż zaledwie 10 procent energii w skali globu, a ponad 60 proc. to paliwa kopalne.
- W obecnej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na zamykanie jakichkolwiek bezemisyjnych i wydajnych źródeł energii. Pozbywanie się bezemisyjnego atomu w płonącym i wysychającym świecie traktujemy jako zbrodnię klimatyczną - mówi Andrzej Gąsiorowski z FOTA4Climate.
Swój udział w proteście zapowiedział wybitny astrofizyk i klimatolog – James Hansen. W filmie nagranym dla FOTA4Climate Hansen mówi, że w trosce o swoje wnuki przyjął rolę strażnika przyszłych pokoleń.
– Zamykanie sześciu dobrze funkcjonujących reaktorów atomowych, które razem generują więcej niskoemisyjnego prądu niż wszystkie panele słoneczne w Niemczech będzie wielkim krokiem w tył. Niemieckie emisje będą o 10 proc. wyższe w latach 2020-2023 – mówi Hansen.
Zastępowanie atomu węglem to błąd
Naukowiec zauważa, że wysokość emisji mają przełożenie na tempo wymierania gatunków. Emisje z jednej tylko elektrowni węglowej mogą skutkować wymarciem około stu gatunków. Zastąpienie sześciu elektrowni atomowych innymi źródłami może mieć znacznie bardziej katastrofalne skutki.
– Wyłączenie atomu to nie tylko katastrofalny błąd z punktu widzenia ochrony klimatu. Do 2025 roku Polska wyłączy znaczne ilości mocy węglowych obniżając emisję ale też zwiększając swoją zależność od importu energii z zagranicy gdy braknie wiatru i słońca. Niemiecka decyzja naraża cały region Środkowej Europy na zwiększone ryzyko przerw w dostawach energii – podkreśla Adam Błażowski z FOTA4Climate, na co dzień zajmujący się efektywnością energetyczną.
Energetyka jądrowa przeżywa w wielu miejscach na świecie swój renesans – podkreślają organizatorzy protestu. Dodają, że coraz więcej państw przekonuje się, że dekarbonizacja bez atomu nie jest możliwa i inwestuje w energetykę jądrową by sprostać ambitnym celom klimatycznym. W ostatnich dniach 10 unijnych krajów podpisało list do Komisji Europejskiej domagając się włączenia atomu do tzw. Taksonomii Zrównoważonego Rozwoju.
Przeprosić się z atomem?
Atomowym gigantem jest Francja, ogromne inwestycję w energetykę jądrową czyniła Wielka Brytania. W Unii najczystszą energię ma atomowa Szwecja i Francja, nowe reaktory mają powstać w Polsce, Bułgarii, Czechach, Estonii, Słowacji, Finlandii, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech i w Ukrainie.
Jednocześnie kraje sprzeciwiające się energetyce jądrowej takie jak Niemcy i Austria znajdują się w coraz większej izolacji. Podnoszone są coraz częściej szkodliwe głosy że dla krajów jednocześnie rezygnujących z atomu i węgla należy złagodzić cele redukcji emisji CO2 – podkreślają ekolodzy.
Coraz więcej polityków europejskich w tym szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zauważa, że Unia Europejska potrzebują atomu, który wydaje się mieć kluczowe znaczenie w dobie kryzysu energetycznego. Z tego powodu decyzje Niemców i Belgów spotykają się z brakiem akceptacji coraz większych grup społecznych.