Notowania ropy dowodem, że kryzys na Bliskim Wschodzie nie minął
Rynek surowców energetycznych doświadczył znaczących zmian w piątek 13 czerwca 2025 roku. W godzinach przedpołudniowych ropa WTI odnotowała spektakularny wzrost o ponad 7,5 proc., osiągając poziom 73,16 USD za baryłkę. Sesja charakteryzowała się wyjątkowo wysoką zmiennością, bo emocje wywołane eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie są spore.
Piątkowa sesja przyniosła wyjątkowo szeroki przedział wahań cenowych ropy WTI, sięgający ponad 9 dolarów. Notowania poruszały się w zakresie od 68,50 do 77,58 USD za baryłkę, co świadczy o nadzwyczajnej zmienności jak na handel w ciągu jednego dnia. Obecna cena ustabilizowała się w środkowej części tego przedziału.
Wykres cenowy zaprezentował klasyczny wzorzec określany jako "spike and fade" - gwałtowny skok notowań około godziny 8:00, gdy cena zbliżyła się do 77,60 USD, po czym nastąpiła stopniowa korekta do poziomu 73-74 USD. Dzięki temu ruchowi ropa naftowa WTI kosztuje obecnie około 73,5 dolara, co oznacza wzrost o ponad 8 proc. w porównaniu z zamknięciem poprzedniej sesji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael wysłał myśliwce na Iran. Nagrania świadków ataku
Kontekst roczny i perspektywy dla ropy
Dzisiejszy imponujący wzrost o 7,52 proc. wskazuje na znaczącą reakcję rynku na istotne konflikt na Bliskim Wschodzie. Warto zauważyć, że od początku czerwca cena ropy wzrosła już o 20 proc., co świadczy o silnym trendzie wzrostowym w ostatnich tygodniach.
Analizując szerszy kontekst roczny, aktualne notowania znajdują się w dolnej połowie przedziału wyznaczonego przez roczne minimum wynoszące 55,12 USD oraz maksimum na poziomie 84,52 USD. Taka pozycja może sugerować przestrzeń do dalszych wzrostów w nadchodzących tygodniach. Jednocześnie ropa WTI utrzymuje pozytywny wynik od początku roku na poziomie 2,01 proc., co wskazuje na stabilizację po wcześniejszych spadkach.
Intensywność obserwowanych ruchów cenowych sugeruje wysoką płynność i znaczącą aktywność inwestorów instytucjonalnych na rynku. Piątkowa sesja charakteryzuje się typową dla rynku ropy zmiennością z wyraźnym impulsem wzrostowym, prawdopodobnie napędzanym czynnikami geopolitycznymi lub związanymi z podażą surowca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael wysłał myśliwce na Iran. Nagrania świadków ataku
Kryzys na Bliskim Wschodzie
Izraelskie uderzenia na irańskie obiekty wojskowe, do których doszło w piątek były wymierzone między innymi w kluczowe obiekty nuklearne Iranu. Według doniesień irańskich mediów poważnie uszkodzono zakład wzbogacania uranu w Natanz w środkowej części kraju, gdzie zniszczono część instalacji. Atakowano również obiekt w Parczin, który według ekspertów służy do prowadzenia badań nad bronią jądrową.
Rzecznik izraelskich sił zbrojnych generał Effie Defrin poinformował, że w pierwszej fazie operacji wykorzystano ponad 200 samolotów, które zrzuciły przeszło 330 pocisków na około 100 celów strategicznych. Przekazał również, że Iran odpowiedział wysyłając w kierunku Izraela ponad 100 bezzałogowych statków powietrznych.
Izraelska armia w kolejnym komunikacie potwierdziła, że rozpoczęła przechwytywanie irańskich dronów poza własną przestrzenią powietrzną. Media doniosły, że maszyny były niszczone nad terytorium Arabii Saudyjskiej i Syrii. Przed południem saudyjski portal Al Arabiya poinformował, że siły izraelskie przechwyciły wszystkie wysłane przez Iran bezzałogowce.
Reakcje stron konfliktu i konsekwencje ataku
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej przekazała uspokajającą informację, że w wyniku izraelskiego ataku nie odnotowano wzrostu promieniowania w okolicach instalacji Natanz. Agencja podała również, że według władz w Teheranie, elektrownia jądrowa w Buszehr nie została objęta atakiem.
Strona irańska potwierdziła śmierć szefa sztabu generalnego Mohammada Bagheriego oraz generała dywizji Korpusu Strażników Rewolucji Golama Alego Raszida. Najwyższy przywódca duchowy i polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei zapowiedział surową karę dla Izraela, oświadczając, że kraj ten "zgotował sobie ciężki los, którego z pewnością doświadczy". Irańska armia ostrzegła, że nie będzie się ograniczać w swojej odpowiedzi.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu w orędziu do narodu ujawnił, że Iran w ostatnich miesiącach rozpoczął prace nad wykorzystaniem wzbogaconego uranu do celów militarnych i posiada już wystarczającą ilość tego surowca do wyprodukowania dziewięciu bomb atomowych. Podkreślił, że stanowi to egzystencjalne zagrożenie dla państwa izraelskiego.
Według doniesień agencji Reutera, przed piątkowym atakiem w centralnej części Iranu operowała izraelska służba specjalna Mosad. Portal Times of Israel, cytując jednego z izraelskich urzędników zajmujących się bezpieczeństwem, podał, że władze w Jerozolimie przez lata przygotowywały się do operacji przeciwko irańskiemu programowi nuklearnemu i rakietowemu.
Międzynarodowe reakcje i konsekwencje dla regionu
Prezydent USA Donald Trump, który według mediów wiedział z wyprzedzeniem o izraelskich planach, skomentował po ataku: "iran nie może mieć bomby atomowej i mamy nadzieję, że wrócimy do stołu negocjacyjnego. Zobaczymy. Jest jednak kilku przywódców, którzy nie wrócą". Jednocześnie zadeklarował, że amerykańskie wojsko w regionie pozostaje w stanie najwyższej gotowości, a USA są przygotowane do obrony zarówno siebie, jak i Izraela w przypadku irańskiego odwetu.
Na niedzielę była zaplanowana szósta runda amerykańsko-irańskich rozmów o porozumieniu nuklearnym, choć nic nie wskazywało na możliwość przełomu. Głównym punktem spornym pozostawały żądania Waszyngtonu dotyczące likwidacji przez Iran programu wzbogacania uranu, czego reżim w Teheranie konsekwentnie odmawiał.
Wiele państw wyraziło zaniepokojenie eskalacją konfliktu. Chiny przekazały, że z uwagą śledzą sytuację i są głęboko zaniepokojone potencjalnymi konsekwencjami izraelskich działań. Arabia Saudyjska, mimo historycznej rywalizacji z Iranem, określiła atak Izraela jako "wyraźne naruszenie międzynarodowych praw i norm". Turcja "w najostrzejszym tonie" potępiła nocny atak, nazywając go prowokacją zagrażającą stabilności regionu.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer zaapelował do obu stron o "zmniejszenie napięć", podkreślając, że eskalacja nie służy nikomu w regionie. Brytyjski dziennik "Times" ocenił, że Londyn nie będzie chronić Izraela w przypadku irańskiego odwetu. Z kolei szef francuskiej dyplomacji Jean Noel Barrot oświadczył, że Izrael ma prawo do obrony przed wszelkimi atakami, przypominając jednocześnie o zaniepokojeniu Paryża irańskim programem nuklearnym.
W wyniku zaostrzenia konfliktu Izrael, Iran, Irak i Jordania zamknęły swoją przestrzeń powietrzną. Wiele linii lotniczych musiało zmienić trasy swoich samolotów. W Izraelu zamknięto główne lotnisko – port lotniczy Ben Guriona, a linie lotnicze El Al ewakuowały swoje maszyny poza granice kraju.
Rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński zaapelował do Polaków o powstrzymanie się od podróży na Bliski Wschód, zapewniając jednocześnie, że polskie placówki dyplomatyczne w Teheranie i Tel Awiwie monitorują sytuację i pracują normalnie. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, że wojsko jest gotowe wesprzeć ewakuację Polaków z regionu, jeśli zajdzie taka potrzeba.